piątek, 31 października 2008

potrawy...

poznaję nowe smaki
jadam już kanapeczki z mięskiem albo z dżemikiem
próbowałem zupki pomidorowej i ogórkowej
ostatnio mamusia usmażyła mi naleśniczki !!!
niestety wszystko z pominięciem krowiego mleczka, ale cóż-jakoś dajemy radę ;)
cycuś przestał być daniem-owszem, mogę się napić ale PO jedzeniu, a nie ZAMIAST...
mama kombinuje jak tu wmusić we mnie nutramigen (a fuuuu) i przemyca go właśnie w naleśnikach, dodaje do kaszki... bo porządny mleczny posiłek to wysysam już tylko na dobranoc-a tak w ciągu dnia to niechętnie...
no i właśnie biegnie moja szósta z rzędu nocka całkowicie bez cycunia... bo w czasie choroby mojej i mamusi przyzwyczaiłem się znowu do "smoczka"...
walka totalna to były dwie noce bez mamy snu - ale teraz już daję się uśpić przytulaniem i głaskaniem

czyżby koniec epoki... ??

PS
zrobiłem rodzicom numer-zasnąłem o 20.30, po godzinie przebudziłem się na moment na małe przytulanko do tatusia....... i spałem do 6 rano :)
mama jeszcze w to nie wierzy :)
taki ze mnie gość :)

wtorek, 28 października 2008

awansowałem !!!

z tego wszystkiego zapomniałem się pochwalić !!!
zostałem Młodszym Pomocnikiem Kuchennym
wiąże się to oczywiście z wieloma nowymi obowiązkami i odpowiedzialnością-dostałem własną szafkę w kuchni !!!
pełno w niej plastikowych pudełek, miseczek, koszyczków, kubeczków, nawet szczotka do butelek też się tam znalazła !!!
kilka lub kilkanaście razy dziennie robię przegląd i inwentaryzację całego sprzętu... dużo przy tym hałasu, ale wiadomo-gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą :)
mama potem próbuje mnie zachęcić, żebym poukładał wszystko na miejscu, ale to najczęściej nie jest tak ciekawe, jak samodzielne wyciąganie... no cóż, powoli z tymi obowiązkami :)

niedziela, 26 października 2008

trudny październik....

trudny bo mama tak długo choruje...
ja już dawno jestem w porządku, a ona ciągle nie może do końca dojść do siebie
teraz bierze jakiś antybiotyk, podobno pierwszy od paru lat-i ma to jej zdecydowanie pomóc... i dobrze, bo od czwartku tatuś mnie zabiera na spacerki, no niech mamusia tez sie w końcu przewietrzy :)
tatuś przeinstalowywał komputer i teraz mama nie może się doprosić o moje nowe zdjęcia w albumie-coś tam jeszcze trzeba zainstalować czy jakoś tak... no w każdym razie zdjęć nadal brak :/

mam nadzieję, ze wszystko szybko dojdzie do normy...
w domu jakieś rewolucje, rodzice coś narozrabiali ze stołem-jest chwilowo na balkonie...no i przy czym ja mam się wspinać na paluszki i zaglądać co tam na górze !!??

sobota, 18 października 2008

chorujemy ale rośniemy :)





dokładnie tak... tyle ile w brzuszku- tyle już na zewnątrz :)
ale ten czas leci !!!
a choróbsko niestety dalej nas trzyma... kolejny basen nam przepadł :/
mama mówi, że dofinansowaliśmy polski sport :/
niby możemy odrabiać zajęcia w niedziele, ale to już 3 do odrobienia ... echhh ...
wczoraj nawet na chwilę nie wyszliśmy na spacer... dziś tylko na pół godzinki... kiepsko...

no ale to już raczej z górki, prawda ??

środa, 15 października 2008

choróbsko :(

jakaś paskuda nas dopadła, wirusisko wredne takie :/
najpierw jeden dzień gorączki nie wiadomo z czego
potem kilka dni niby spokoju ale jakiś byłem taki...nie taki...
no i od piątkowej nocy katar, kaszel... niemiło...
a w sobotę padła też mama
a był taki fajny weekend... przyjechała Zosia z Marysią i resztą swojej rodzinki, była piękna pogoda... no to łaziliśmy na spacerki długie mimo kataru...
teraz już powoli mi mija :)

stanowczo znudziło mi się samo tylko stanie...
to dobre dla maluchów-teraz już zasuwam łapiąc się po drodze czego się da-najczęściej kanapy, mamy nogi albo szafek w kuchni.... i tak krok za kroczkiem... czasem próbuję nawet się nie trzymać, ale nieodmiennie wtedy natychmiast ląduję z głośnym "klap" na pampersie...

śpię w dzień coraz mniej, jem dużo różnych rzeczy-druga próba z jajkiem chwilowo zakończona sukcesem :)
cycuś nadal jest fajny, ale żeby tak się tym najeść....

mama zapowiada próbę z mlekiem jak tylko wyzdrowieję... no zobaczyyyy myyyyy :)

wtorek, 7 października 2008

schody

rodzice mnie nie doceniają, naprawdę...
w niedzielę była rodzinna impreza u babci i znalazłem u niej ciekawą zabawkę...schody!!!
my nie mamy takiego czegoś w domku...
rodzice myśleli, że sobie nie poradzę-a ja myk-myk i już byłem na samej górze :)
naprawdę szybko :) musieli mnie pilnować, to jasne, ale dałem radę całkiem samodzielnie :)
czasem tylko próbowałem usiąść na schodku, który został już trochę niżej :):):)
ale to szczegóły-jak na pierwszy raz to poszło rewelacyjnie :)
można powiedzieć, że to pierwszy zdobyty samodzielnie szczyt !!!
kilka ostatnich nocy spałem z przerwami na mamusi przytulanko co prawda-ale bez cycusia !!! czyli tym razem małe zwycięstwo mamy :) no powiedzmy sobie szczerze nad sobą :) czyli dała radę nie zasypiać ze mną od razu :)
od wczoraj niestety coś mnie męczy - byłem niespokojny, a wieczorem miałem wysoką temperaturę :( mama liczy na to, że to kolejne zęby, bo od kilku dni zgryzam co się tylko da i się ślinię....
zaraz pójdziemy do pani doktor to może coś się wyjaśni...

sobota, 4 października 2008

ba-se-nik !!!

ale było duuuuże chlapu chlapu chlap :) :) :)
rodzice zabrali mnie na basen :)
było dużo dzieci i duuuużo duuuużo cieplutkiej wody
mama mówi, że będziemy tam chodzić co tydzień !!! bardzo mi się to podoba, bo wodę uwielbiam :)
pływałem na różne sposoby :) nawet przez chwilę leżałem sobie na pleckach a mama przytrzymywała mnie tylko za nogi :) miała trochę pietra, widziałem :)
inne dzieci leżały spokojniutko, zdziwione, a ja oczywiście kręciłem się żeby zobaczyć co jest z boku i pod wodą :D
i nic a nic się nie bałem, nawet jak mama polewała mi głowę i buzię wodą :)
potem padłem i spałem półtorej godziny... no cóż treningi są wyczerpujące... :)

piątek, 3 października 2008

barbapapa....

... tak to przynajmniej interpretują rodzice :)
brzmi rzeczywiście podobnie i jest to ostatnio moje ulubione "słowo"
mama ciągle mnie próbuje uczyć "tata" - szczególnie w nocy, nie wiem czemu- ale to mi jeszcze zupełnie nie pasuje ...
wszystkie moje słowa obracają się wokół "baba" z dodatkami :)
jedynie piesek lub kotek (póki co wszystko jedno) to " iiiiiiiii " wypiszczane na wdechu :)
poza tym umiem robić "pa-pa" a wczoraj pierwszy raz udało mi się "brawo-brawo"... ale niechętnie się tym popisuję-robię to kiedy mam ochotę, a nie kiedy ktoś chce-indywidualność i niezależność przede wszystkim :)
za tydzień kontrola u ortopedy, mama ma nadzieję, ze będzie koniec z szyną w nocy, bo śpię bardzo kiepsko... już mi czasem tak koło 4 rano zdejmują, bo sami padają :)
pogoda też taka sobie, ale na spacerki chodzimy-mama mówi, że nie ma lekko i trzeba się hartować :) a ja to lubię-bez spacerku nie da rady !!!

acha !!! i jestem muzykalny !!! kiedy mi się włączy melodyjka w jakiejś zabawce-to się kiwam !!! :)