wtorek, 16 sierpnia 2011

Dłuuugi wekend

Lody, spotkania z przyjaciółmi i najważniejsze: leśniczówka !!!
Niesamowity dzień z koniem Alaską, psami, kotami, kładem (!) oraz stawem, w którym moczyliśmy się radośnie i po którym pływaliśmy z Tatą tratwą nazywaną malowniczo i niezbyt optymistycznie Titanic'em...
Taki ciepły, leniwy i bardzo ciekawy dzień
A teraz mama właśnie kończy pakowanie nas nad morze !!!
Jutro wyruszamy :)

środa, 10 sierpnia 2011

wakacje, koty, psy i gadanie

czyli cd rozwoju maluchów
coraz więcej słów ale też "tłumaczenia" po swojemu serwuje nam Basiula, czyli "Aja" jak sama siebie nazywa
koty i psy królują w słowniku: więc jest "ples" i jest... "mlaa" i "łałał" jako konik lub ptak :)
kotki są nieodzowne
szczególnie stare kocisko, które jeszcze Jasiek - obecnie świeżo upieczony student medycyny :) dostał od swojego chrzestnego w wieku zapewne 5-6 lat, obecnie zaanektowane przez Lady jest ukochane, niezbędne, potrzebne i zamęczone głaskaniem i przytulaniem ale też nieraz dostawaniem porcji emocji negatywnych z komentarzem "bije!"... po czym przytulania ciąg dalszy - co też się w takiej malutkiej główce wyrabia?
co my zrobimy jak się sierściuch gdzieś zgubi? nawet nie chcę myśleć
kocisko bierze udział w rodzinnych wyjazdach
jest podstawowym rekwizytem do przytulania podczas zasypiania
jest karmione
ma myte łapki (czasem wręcz całe jest kąpane)
ostatnio zostało samodzielnie wsadzone do pralki za namową mamy (papapa!!!), jak tylko pranie się skończyło natychmiast mama była zawołana do łazienki, żeby futrzaka wyciągnąć, po czym już na wysuszenie nie dało się Basi namówić-kot zawinięty w ręcznik powędrował w wózku na spacerek z właścicielką...
robi siku na nocnik (drugi, bo na pierwszym wtedy siedzi Basiula)
pociesza, kiedy coś jest nie tak (jest gwałtownie szukany po każdej kłótni z bratem, upadku bolesnym czy jak ostatnio-po grzmocie w czasie burzy...)

no jednym słowem superniania w wydaniu futrzastym

a co do rodzinnych wyjazdów... po pierwsze ciocia Asia zabrała nas ostatnio na tydzień do Wisły !!!
ale się działo !!! wspaniała czwórca czyli mama, maluchy i ciocia panoszyli się w rodzinnym miasteczku Adasia M :)
do tego trójka Państwa Ł. czyli Asia z Juleczką oraz nieoceniony Bachus :) golden retriver :) idealny na spacery (Baśka lub Szym ze smyczą zakończoną potężną kupą futra i roześmianą mordulą to widok nie do zapomnienia ), niezły jako poduszka (Baśka szczególnie polubiła tarzanie się nosem po futrzaku na podłodze), rewelacyjny jako pomoc psychologiczna w czasie burzy (Bachus Bachus chodź na górę będziesz dziś spał z ciocią !!! Bachusik chodź ze mną na dół do kibelka... hahahaha)
Wyjazd w każdym razie należał do wyjątkowo udanych mimo sanepidowskiego zakazu kąpieli w Wiśle :/ i pogody nieco w kratkę

Po powrocie Szym przezimował jeszcze ostatni tydzień lipca w przedszkolu jako Iskierka - we wrześniu ruszamy z nową grupą Maluszków, zobaczymy jak nasz zaprawiony w bojach Przedszkolak to przeżyje...

Kolejny tydzień bez planu i pełen niespodzianek
W poniedziałek maluchy z ciocią poszły sobie na spacer na dworzec Nadodrze - Szymo jak wiemy jest pasjonatem PKP, w Wiśle dworzec też był stałym punktem atrakcyjnego programu... dworzec i pan Marian maszynista... :) i na spacerku zrodził się pomysł - ciocia z Szymkiem jadą w odwiedziny do Dziadka !!! Spakowali się, pozbierali i następnego dnia wyruszyli pociągiem do Jeleniej Góry z planem przespania się tam i powrotu w dniu następnym
Planem - bo okazało się, że jest fajnie, Jasiek sam w domu też się zasadniczo nudzi... i wędrowcy zabawili w górkach aż do soboty, kiedy to pojechali po nich rodzice i siostrzyczka :)
Młody przewędrował morderczą trasę z Górnej do Dolnej Szklarskiej Poręby :)
Zaliczył bliskie spotkanie nosem z dziadkowym fotelem
A przez ostatnie dwa dni w ramach objawów skrytej choroby sierocej postanowił się odchudzać i odmówił jedzenia
Ale poza tym był idealny i ta pierwsza dłuższa niż dwie nocki rozłąka z rodzicami przeszła całkiem gładko
Rosną nam te dzieci, rosną !!!

Szykujemy się powoli do zmiany kolejnej zasadniczej... jutro nasza Ciocia wyrusza teoretycznie na dwa lata do Szwajcarii... Szym już się dopytuje czy to prawda i że on nie chce i po co ciocia wyjeżdża... hmmmm... no zobaczymy jak to wszyscy przeżyjemy ;)

Mama jak widać usiłuje nadrobić blogowe zaległości, ale właśnie mała paskuda najpierw skutecznie przeszkodziła za pomocą hasła "siiiii" co oznacza: uwaga uwaga !!! chcę na nocnik !!!
Bo coraz częściej jeden pampers wystarcza na cały dzień, czasem przy pięknej pogodzie w ogóle latamy w majtusiach !!!
Teraz zaś z kotem zapakowanym do lalkowego wózeczka, Szymka butach założonych co prawda prawy na lewą nogę i czapce na główce ciągnie mamę za rękę wołając: i-dzie-my !!!
Chwilowo więc... przerwa :)