wtorek, 28 lutego 2012

twórczość

słowne wygibasy wszelkiej maści są jak już wiemy na porządku dziennym
teraz czas przyszedł na wygibasy artystyczne
mianowicie brygada wczoraj zgodnie postanowiła wywlec z zakamarka farby wodne, pędzelki, kubek... mama wzięła głęboki wdech i zaparzyła dzbanek mocnej melisy... i do dzieła

i właściwie nie powinno nikogo zaskoczyć, że nie obyło się bez zaskoczeń

najpierw Średni wyprodukował cudną, przenikającą się kolorami i pięknie poukładaną odcieniami tęczę godna mistrza :)
Młodsza oczywiście w próbie dorównania swemu guru przelała kartkę na druga stronę intensywnie szorując ociekającym woda pędzlem :) dzieło jest dzieło

potem mama podnosząc oczy znad smażonych w tzw międzyczasie bitek zastygła na widok soczystej i absolutnie kształtnej, wymalowanej czarną farbą na środku białego arkusza A4, wielkiej, poprawnej literki "S" czyli "mojej literki" jak mawia autor

No dobrze, szok opadł, poszliśmy dalej
A dalej artysta zmienił narzędzie na ołówek i skrobał sobie, skrobał... "a to co to jest?" zdziwiona mama na widok rządeczka mniejszych i większych ale z grubsza jednakowych kształtów
Zdziwiony niewiedzą autor: "po prostu duże A"

no tak, dokładnie tak było, pytanie wynikało z niedowiarstwa mamusinego, że jej czterolatek świeżo upieczony wie, co nasmarował

rośnie kolejny blogger w rodzinie?

sobota, 25 lutego 2012

bierze mamę na sentymenty

ano bierze
bo kończą się nieodwołalnie czasy niemowlęce najmłodszego pokolenia
została kuzynka Zuza do kontaktów z takimi leżącymi i gaworzącymi- a na to strasznie trudno zdobyć czas :(
Basiul zaczyna gadać bez zahamowań
już trudno zapamiętywać kolejne słowa, powtarza co tylko usłyszy
nadal po swojemu, ze składnią godną zagranicznego studenta, ale nie ma już barier nie do przejścia
no może oprócz imienia średniego brata, który z nazwy "To" awansował ostatnio na "Brat" ewentualnie "Brat mój", w bardzo nikłym odsetku przypadków obdarzany "Mymonem"
inne słowa wchodzą bez problemów
dziś np przy obiedzie usłyszeliśmy powtórzone po ... hmmm...jednym z członków rodziny... piękne i dźwięczne : "bujaj się !"
nie ma co, pilnować się trzeba coraz bardziej, ciężkie czasy...

karierę też zaczęły robić u rodzeństwa gry planszowe
co prawda zasady są dość ruchome, ale rzucanie kostką idzie obojgu nieźle, a Szym wytrwale pilnuje kolejności, liczy oczka i potem liczy pola do przesunięcia pionków
rzuty kostką czasem tylko są uskuteczniane na odległość lub do celu, ale ogólnie-hazard kwitnie

środa, 15 lutego 2012

było minęło

czyli mama myślała, że już po katarkach... ale Szym znów się rozkłada :(
kaszel gigant nocą :(
inhalator znów w użyciu... echhhh

a tu dziś dzień pełen emocji

BAL PRZEBIERAŃCÓW !!!

szykowanie było od dawna, decyzje od rycerza, przez strażaka, lwa... aż stanęło na .... księciu !!!
wykorzystaliśmy strój rycerza dodając płaszcz z gronostajami i jakoś przeszło u wymagającej latorośli
i facet trafił w dziesiątkę

bo jaki motyw był najpopularniejszy wśród kobitek??

księżniczka oczywiście

więc gwiazda nasza miała wzięcie jak nie patrzył i otoczona wianuszkiem księżniczek miło spędziła dzionek
nie ma to jak się dobrze ustawić !!!

sobota, 11 lutego 2012

studniówka

trochę trudno w to uwierzyć, tym bardziej obracając się w wirtualnym świecie głównie wokół cztero i dwulatkowych osiągnięć i zagadnień... ale Najstarszy właśnie wrócił ze studniówki...
lekka panika przedmaturalna zaczyna panować w naszym domu, chociaż dotyczy to zasadniczo rodziców, główny bohater prezentuje generalnie lekki luzik
naprawdę trudno zrozumieć, że to JUŻ....
ale przecież właśnie dziś mija pierwsza rocznica osiemnastki...

czwartek, 9 lutego 2012

rodzinka się powiększa

stało się
nie sądziliśmy, że to będzie tak szybko
no niby ma się coraz większe dzieci, ale jednak człowiek nigdy się nie spodziewa takich nowin...

mianowicie syn oświadczył nam wczoraj uroczyście: postanowiłem i się ożeniłem!!!
no cóż-spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy, co prawda niekoniecznie ze strony akurat tej latorośli... ale cóż - miłość to miłość

wybranka ma na imię Helenka, są razem w grupie Kropelek, jest jak to Szym zreferował: "troszkę mniejsza ode mnie, ale to nie szkodzi" i podobno zaślubiny odbyły się przy Jej pełnej aprobacie
szkoda, że rodziców nie zaproszono, ale cóż, młodzi...

wtorek, 7 lutego 2012

szalony weekend

mimo smarkatków weekend mieliśmy intensywny
tatuś został w sobotę mianowany supernianią po pozostawieniu go (o zgrozo) przez mamusię z maluchami i na dokładkę przez ciocię z wujkiem z Martusią i Hanią
niby "tylko" trzy godzinki... ale kiedy po powrocie zostaliśmy zaskoczeni profesjonalnym spektaklem na motywach Czerwonego Kapturka :) w wykonaniu całej piątki (tatuś w roli wilka został nominowany do Oscara) ... podziw i szacunek itp itd itp zapanowały niepodzielnie
kiedy następnie samozwańczo utworzone przedszkole w liczbie kolejnej szóstki rozszumiałych latorośli przewaliło się przez nasze mieszkanie i znów zostało opanowane i zagospodarowane przez Bohatera Weekendu-mama padła i podnieść nie może się do dziś
no trochę też za sprawą jakiegoś paskudnego choróbska, ale nie odbierajmy zasług tatusiowi... ciiiii...

środa, 1 lutego 2012

wóz a raczej podwozie...

czyli smarczą się nadal, ale jakby mniej intensywnie
w każdym razie mama wymiękła i Szym w przedszkolu, chociaż zaopatrzony w baterię przeciwalergicznych specyfików - i jest jakby trochę łagodniej
za to dialogi na cztery nogi są już nieodmiennym elementem naszego grajdołka
"Jestem rycerzem, rycerzem honoru. A Ty Basiu będziesz moim giermkiem?"
- "Nie będę"
- "Nie możesz odmawiać rycerzowi koniowemu (???????????) bo jest Twoim starszym bratem. Jak rycerz koniowy złapie sobie źrebaka to się z Tobą podzieli. To jak zgadzasz się być giermkiem? No możesz być moją księżniczką jak chcesz." - "Sieźnićką tak, toto nie. Ale chcię (i tu odgłos kopytek konika-nie paszczowy:)). Łałał chcię. I duzio am chcię. Sieźnićką chcię."
bo to młodsze wszystko na jedzenie przelicza
strach się bać

ciąg dalszy scenki z późniejszego wieczora
dostali do rysowania mamy zadrukowane po jednej stronie kartki
mazali, malowali, w końcu Szym z jedną kartką przychodzi: "mamo zrób mi z kartki kulę"
i mama naiwnie karteczkę zmiętoliła coby dziecięciu kulę stworzyć... achhhh...
rozpacz !!! po pierwsze "nie taka miała być" po drugie "zniszczyłaś mi taką wspaniałą kartkę !!! tam była TABELKA (ano była, kartka z excela była...) już nie będę miał nigdy TAKIEJ PIĘKNEJ KARTKI !!!"
cóż było robić
mama co mogła wyprostowała, a że efekt marny, wpadła na pomysł: to idź z tym do Krzyśka i poproś, żeby zrobił Ci kopię (ksero miała mama na myśli, na drukarce oczywiście...)
a tu rozpromieniona latorośl biegnie z kolejnymi pięcioma kartkami złapanymi w locie i taśmą klejącą: "tak !!! jak mi Krzyś zrobi KOPIĘ to mnie to uszczęśliwi !!!"
po dłuższej chwili dopiero doszliśmy, że należy z pozwijanych i posklejanych kartek stworzyć młodemu KOPIĘ RYCERSKĄ....

ot nieścisłości językowe...