wtorek, 19 czerwca 2012

ko ko ko ko...

... no tak, Polska w Euro 2012 to już tylko niestety wspomnienie, oficjalna piosenka mistrzostw jakoś "nie chwyciła", niewiele razy można było ją usłyszeć dookoła piłkarskiego hałasu
wyjątkiem jest oczywiście - raczej niestety - nasz dom
mianowicie "kokokoko Euro spoko" śpiewane na dwa niezbyt wprawne i niezbyt zgrane głosiki, kiedy już zacznie się przebijać przez nasz szum codzienności, skończyć nie może
generalnie rodzice mają zwykle mocno poszerzony zakres tolerancji dla wokalnych wysiłków latorośli, ale po półtorej godziny nawracającego "kokokoko" mama jęknęła pokonana : błagammm.... ciszaaaaaa....

że nie poskutkowało tłumaczyć chyba nie trzeba

jedyna nadzieja, że do spania zostało też jakieś półtorej godzinki... czyli bliżej już końca niż początku z każdą minutą... kokokoko....

piątek, 15 czerwca 2012

drobiazgi

... czyli Baś zażądała wieczorem NIE ZAKŁADANIA sobie pampersa na noc :)
i coraz piękniej i staranniej wykonywane kolorowanki Szymka- wczoraj obydwoje rodzice dostali listy od Syna - trochę naklejane, trochę kolorowane :) inicjatywa - własna

drobiazgi

ale dla nas nabierają wagi nagrody Nobla

wszystko kwestia perspektywy

środa, 13 czerwca 2012

motylki

tak dokładnie została dziś nazwana grupa Basieńki w przedszkolu :)
była chwila grozy, kiedy panie Wioletka i Beatka zaproponowały głosowanie między dwiema proponowanymi nazwami, a ta drugą były KOTKI... mama głosowała jak trzeba, niestety padła przed większością, wiec było głośne: "ja nie jetem motilek, ja jetem totek !!!", ale na szczęście rozeszło się po kościach i teraz już Baś opowiada z dumą, że będzie motilkiem
pośpiewaliśmy, potańczyliśmy, zrobiliśmy bałagan w sali :) pomalowaliśmy łapkami czerwona i niebieską farbą (na bluzeczce też to widać), poganialiśmy po placu zabaw, trochę pomarudziliśmy przy wychodzeniu... no i wybraliśmy znaczek w szatni- z braku kota zaszczytu dostąpił konik :)
próba generalna w każdym razie za nami, Baś póki co wchodzi do przedszkola jak do siebie, nie widać stresu, raczej panna aż za pewnie się czuje-dziś poleciała sama do wc, hmmmmm...
teraz czekamy na wrzesień, bo zamieszanie w szatni z płaczącymi trzylatkami może trochę dziewczynę speszyć-zobaczymy, oby nie



poniedziałek, 11 czerwca 2012

mamy najwyraźniej już manię....

a konkretnie- roweromanię
ciągi dalsze następują z dnia na dzień
Szym śmiga na dwóch kółkach-zawraca, hamuje, przyspiesza i zwalnia- coraz lepiej i pewniej
oczywiście Tatuś zaczekać nie mógł i wczoraj zapakował Basiulę na fotelik w swoim rowerze, Szymka na jego nówkę... i ruszyli na wycieczkę wałami
niezupełnie za zgodą i aprobatą mamusi...

za to całkiem skutecznie i z sukcesem
mówiąc inaczej- wrócili zadowoleni i każdy w całości

historia rozwija się więc w błyskawicznym tempie

sobota, 9 czerwca 2012

rowerrrrrrrrr.... ciąg dalszy !!!

Baś zasuwa na rowerku Szymkowym - to już wiecie
A że kupiony był w kolorze unisex czyli limonkowo zielonym - sprawa sprzętu dla panny została chwilowo załatwiona
Szym przesiadł się na niebieski pojazd od sasiadów, tej samej wielkości, tylko troszkę cięższy i trudniejszy jakby w obsłudze- bo trudno było na nim się nauczyć jazdy
Teraz jednak dawał radę, chociaż kolanka już nieco niebezpiecznie zbliżyły się do wyciągniętej na maks kierownicy
Zaczęliśmy się więc przymierzać za radą kolejnej cioci-sąsiadki do ich większego, na nasze oko w ogóle oooogrooomnego czarnego rowerka - jedynie trwały poszukiwania schowanych gdzieś dodatkowych kółek
Ale - jak pamiętamy z poprzedniego odcinka rowerkowej historii- Starszy Brat, od kiedy Młodsza Siostra dojrzała do pedałowania, dopominał się o jazdę na dwóch kółkach
Plus minus dwa dni temu mam była świadkiem następujących scen
Kółka od niebieskiego rowerka na prośbę Szymka zostały odkręcone
Tata do syna: "zaczekaj chwilkę, idę po kij (mamy taki specjalistyczny sprzęt nabyty), zaraz wrócę i go przymocujemy"
Syn: "mhmmmm"
Po czym tata znika w mieszkaniu, syn wsiada nie czekając na dwukołowy obecnie rowerek (bez kija oczywiście) i odjeżdża
Nieco chwiejnie i z wywrotkami... ale kijek został - w taty rękach, nie zamontowany... bo i po co?
Po jakichś 20 minutach krążenia po podwórku (sic!) młody wyciąga ten wielki rower w kolorze czarnym, siada, trochę się buja od klombu do klombu... ale jedzie !!!!!
I tak to kij odszedł  do lamusa na czas dojrzewania do dwukółkowej jazdy Basiuli, a chłopaki wybrali się dziś na triumfalne zaległe dzieciodniowe zakupy... i jest ! Czerwony, dwukółkowy, wielki (wg mamy) i bez problemu jak się okazuje służący właścicielowi... DUŻY ROWER SZYMONA !!!

Mama nadal w szoku :)

wtorek, 5 czerwca 2012

kilka dni do tyłu...

... bo mamusia zapomniała opisać niesamowite wydarzenia wokoło dniodzieciowe i mamo-i-tatodniowe
A działo się, oj działo- przedszkolnie i nie tylko
W czwartek byliśmy z Tatusiem i Młodszą Siostrą goszczeni na pikniku, który musiał z powodu aury odbyć się w przedszkolnej sali, tuż po wzruszeniach teatralnych
Wykonanie: grupa Kropelek
Rola Szymka: Drzewo :)
Takie mówiące, chodzące i pięknie grające swoją rolę oczywiście :)
Baś jak zaczarowana, chociaż z mamą nie chciała siedzieć, tylko zdecydowanie tata i koniec.
Obiektywnie oceniając, Szym bardzo się rozwinął przez ostatni rok, żadnych prób chowania się na scenie za innych, żadnych wygłupów, facet stanął na wysokości zadania zdecydowanie !!! Mama pęka z dumy :)
A w weekend w ramach atrakcji młode zostały wyciągnięte najpierw do Muzeum, gdzie odbyły się walki rycerzy i samurajów (sic!), a potem na festyn z karuzelą, wata cukrową i Bajkobusem - czyli przedstawieniem kukiełkowym
Siedzieli oboje wmurowani do momentu, kiedy na scenie pojawił się... nie tytułowy mamut, nie groźny czarodziej, tylko wielki chodzący bochenek chleba... I tego już Baśka nie zdzierżyła, rozpłakała się i uciekła do mamy
Czego to dziecko może się przestraszyć ... :)
Ale do końca przedstawienia wytrwała, nie pozwoliła wyjść, jedynie nie puszczała mamy z objęć
A warto było poczekać na puentę brzmiącą "Rodzina jest najważniejsza", żeby spod mokrego nieco noska usłyszeć wyszeptane "ale ja Cię mocno tocham mamusiu !!!!"
Prawda, że warto ? ;)

poniedziałek, 4 czerwca 2012

rowerrrrrr !!!!!!!!!!!!!!!

Wsiadła
Pojechała
No i koniec nowin :)

Dokładnie tak- bez fajerwerków, po prostu panna Barbara dorosła do rowerka. Jednego dnia kręcenie pedałami się nie udawało, następnego się samo udało i zostało :)
Teraz od paru dni, mimo, że pogoda raczej psia, dziewczyna w piżamie, zaraz po wyjściu z łóżka leci do przedpokoju zakładać buciki i trochę ekwilibrystyki wymaga wytłumaczenie jej, że nie, jeszcze nie pora na jazdę na rowerze.
Na lody? Tak "jowejem!" Do koleżanki? "jowejem". Na plac zabaw... no, czym?
Starszy oczywiście poczuł oddech siostry na plecach i obecnie życzy sobie rowerka NA DWÓCH KÓŁKACH nie dla maluchów... Próby konsekwentnie podejmuje dzielny tata, nawet bywają sukcesy, ale jeszcze chwili cierpliwości to wymaga.
A w ostatnią niedzielę przekonaliśmy się nie po raz pierwszy, że dzieci z czym jak z czym, ale z "integrowaniem się" problemu nie mają. Na rocznicy Komunii Michalinki dokazywali z trzecioklasistkami i gimnazjalistką aż szumiało wokół, nawet drobny deszczyk nie stanowił przeszkody w roznoszeniu ogrodu cioci i wujka... A kiedy jak to zwykle bywa do szaleństw dołączył Tata... oj żegnaj świeżo skoszona murawo....
No cóż, Euro za pasem, duch piłkarski wisi w powietrzu :)