środa, 26 września 2012

zakręcenie

tysiąc drobnych spraw wirujących dookoła powoduje, że się mama zawiesza i nie wie w co ręce pakować...
a ponieważ nie od dziś wiadomo, że co się zapisze to łatwiej poukładać, zostało postanowione-robimy grafik co na kiedy i co najważniejsze
i tu drobny problem powstał, mianowicie nie wiadomo, gdzie obecnie przebywa służący w takich przypadkach podręczny kalendarz... a to już objaw zakręcenia na maksymalnych obrotach



zarządzam cztery głębokie wdechy, pyszną kawę i za pół godziny objawiam się światu w  nowym, poukładanym wydaniu


czas start :)

czwartek, 20 września 2012

mama wróciła...

.. już w niedzielę, ale żeby tak do rzeczywistości... to jeszcze chwila :)
bo panoszące się wszędzie zaległości w dosłownie wszystkim nie dają się jakoś zignorować...

wiec tylko szybciutko i króciutko

mama dumna z dzieci, że pięknie tydzień bez niej wytrzymały
dumna z tatusia, że świetnie wszystko organizował

no i dumna z siebie, że przez krew, pot i łzy przebrnęła jednak przez wielogodzinne angielskojęzyczne wykłady, pozdawała również angielskojęzyczne egzaminy i jest już pełnoprawnym instruktorem modelu Creightona, czyli podstawoawego narzędzia NaProTechnologii :) w trakcie szkolenia :)
teraz pół roku praktyki pod okiem superwizora, w lutym kolejny tygodniowy zjazd i znów full nauki, a potem-to już z górki, czyli jeszcze pół roku pracy i egzaminy końcowe

a pomiędzy tym oczywiście- codzienna rzeczywistość, dzieciaki, praca, dom.... oj mama mama, jak ty to ogarniesz !!!???

czwartek, 6 września 2012

start

jak zawsze na ostatnią chwilę nieprzygotowana, zakręcona i pełna niepokoju
mama rusza na podbój stolicy
wracam za tydzień, już mam nadzieję jako świeży narybek względnie nowej dziedziny nauki, jak najbardziej nie związanej z dotychczasowym polem działań
angielskojęzyczne wykłady i egzaminy przerażają, ale na cóż wsparcie takiej liczby myślących życzliwie i dobrze życzących osób?
starujemy

środa, 5 września 2012

przeładowanie

jak to u zaprzyjaźnionych pisywaczek można zauważyć, pranie zdominowało pierwsze dni września w wielu polskich domach :)
nie wyłamujemy się ze schematu, rachunek za prąd i wodę dochodzi do kulminacji, środki piorące do wyczerpania, sprzęt pralniczy do przegrzania, suszarki do załamania- a wraz z nimi zagrzebana w stosach do posortowania, poprasowania i poukładania mama
a pomiędzy tym wszystkim dzieciaki, jakoś zupełnie na marginesie, świetnie się aklimatyzują na nowo i na początek w przedszkolu
Motylek i Kropelka, a właściwie Motylka i Kropelek :) zupełnie nie przejmują się przyjeżdżającą na ostatnią chwilę po nich mamą, szczególnie młoda, która zostaje na koniec jedyna z grupy-bo mamy maluchów często przez pierwsze dni, a niektóre nawet miesiąc (!) odbierają je bardzo wcześnie, często wręcz  przed obiadkiem... po prostu po opuszczeniu jej przez rówieśników wędruje do grupy brata i wcale nie chce wychodzić do domu...
wiadomo, pierwsze dni, mnóstwo atrakcji i jeszcze nie ma czasu na jakieś tęsknoty i inne takie
chociaż po wakacjach, w dużej przecież części spędzonych głównie we trójkę-maluchy i mama-potrzeba mamy paradoksalnie wzrosła
już nie ma "tata i tylko tata", a przynajmniej jest tak rzadziej-nawet w nocy wołamy mamę...
zbliża się już bardzo szybkimi krokami piątek, w który mama znika na kurs, a pojawi się dopiero tydzień później w niedzielę... ciekawe, jak to pójdzie, już się stresujemy... a przynajmniej mama na pewno...

wtorek, 4 września 2012

powrót

z zepsutym samochodem opóźniającym powrót o dobę, dwoma przebytymi ospami, mnóstwem piasku we wszystkim, wielkimi torbami prania (skąd one się wzięły, przecież wszytko prane było "na bieżąco"???) ale przede wszystkim z nowymi siłami i zasobami pokoju w sercu, doturlaliśmy się w niedzielno - poniedziałkową noc do domu
nasz dom wakacyjny, nasze miejsce, do którego nie wracać się nie da, pożegnaliśmy z nadzieją na "za rok"
dużo dobrego się tam wydarza
i dla dzieci, które czują się już tam "u siebie" i które przez ostatnie trzy tygodnie jakby nam o co najmniej rok wydoroślały... po wolności Szymka z pozwoleniem na bieganie i jeżdżenie rowerkiem po terenie samodzielnie, często niewidzianego przez dłuższe pół godziny
po radości Basi z samodzielnych, mimo, że jeszcze pod kontrolą, wypraw do domku na drzewie (mamie pod farbą przybyło siwizny, to pewne) z niezmordowanych sesji skakania po trampolinie (skąd ta siła i radość takiego po prostu podskakiwania? czasem prawie godzinę?)
po rodzących się przyjaźniach, po radości z przebywania z rówieśnikami
"maluchy" coraz mniej są "maluchami"

ale też dla rodziców, po czasie tylko dla siebie, po słuchaniu mądrych słów, po chwilach zatrzymania i Ciszy, o którą tak trudno

dobry czas

a teraz ruszamy w codzienność
grupy Motylków i Kropelek zaczynają pełną parą, zmiany w obsadzie opiekunek nie zestresowały Średniego - nie ma Pani Asi, która zniknęła na czas urlopu macierzyńskiego, za to jest inna Pani Asia, która przeszła z Iskierek, więc jest znana i już lubiana, druga Pani jest co prawda nowa, ale już Średni oznajmił, że "fajna", siostra Magdalena z racji obowiązków dyrektorskich będzie mniej obecna, ale będzie, więc mamy uprzywilejowaną grupę średniaków, bo aż z trzema Opiekunkami :)

start po nocnym powrocie mieliśmy z małym falstartem, mama zapomniała  dać na pierwszy dzień dzieciom kapcie... na szczęście pogoda piękna, więc sandałki nadały się "zamiast"
dziś już się mamę przypilnowało, więc raczej wszystko na miejscu :)