wtorek, 30 lipca 2013

wakacyjnie

Czego to nie było...
Maj już dawno dawno odszedł w zapomnienie
Był "długi weekend" ze Świętem Bożego Ciała spędzony niecodziennie, bo w Wisełce... cudowny czas, bo miejsce cudowne jak zawsze a ludzie niezwykli :)
Panowie budowali plac zabaw roboczo nazwany Arką Noego, a mamy z dziećmi starały się raczej jednak nie przeszkadzać :)
Arka zadanie spełniła, cała Polska miała Boże Ciało w deszczu a u nas-upał :)
Atrakcją Dnia Dziecka w przedszkolu było przedstawienie Czerwonego Kapturka zagrane przez rodziców... zabawa była przednia, szczególnie dla aktorów :)
Tatuś w roli gajowego oraz mamusia jako motylek oczywiście zasłużyli na aplauz :)
Ponieważ w naszej rodzinie wszystko wydarza się seriami i kumulacje nas kochają, w tym samym czasie mieliśmy przemiłych Gości z Warszawy czyli znów przekonaliśmy się, że nasze mieszkanie bez problemu mieści dodatkową sześcioosobową rodzinkę :)
I jakby było mało, w tym samym dniu mieliśmy możliwość uczestniczyć w niesamowitych uroczystościach Święceń Kapłańskich i Mszy Prymicyjnej wujka Szczepana
Msza została okraszona "małą wpadką" Baśkową na środku Zakrystii... ale za ten wpis córka mamusię kiedyś prześwięci, więc ciiii....
Niezwykłe i cudowne było też to, że także w czerwcu mamusia dostąpiła zaszczytu zostania chrzestną mamą cudnej, uśmiechniętej wiecznie, przepięknej i przemiłej małej Zofii... i jakby było mało, przy chrzcie najmłodszej maminej Chrześnicy asystował już "nieco wyrośnięty" najstarszy Chrześniak :) było to bardzo fajne i wzruszające przeżycie... dobrze Was, Chrześniaki kochane, mieć :)
A później... później zaczął się sezon wakacyjny i ruszyliśmy do Wisełki ładować akumulatory na maksa
I mimo, że Tatuś niestety mógł z nami tam być tylko przez jeden weekend, akumulatory nabrały nowego rozpędu aż huczy :)
Tam zawsze jest niezwykle i zabrać można sporo - dobrych ludzi, życzliwości, zadumy, ciepła, ale też kontrowersji, inspiracji, kwestii do przemyśleń
Oj działo się działo...
A z technicznych nowinek i radości - Szymon przesiał się jednak na większy rower, nie dało już się niestety udawać, że obecny wystarcza...

Za to panna Barbara po pierwszych próbach zakończonych bolesnym i krwawym spotkaniem z ogrodowym krzakiem róży... zaczęła jeździć na dwóch kółkach !!!

Dzieci najwyraźniej kolarstwo mają we krwi, skoro Szym ruszył na dwóch w wieku lat cztery i pół a teraz Jego wierny giermek w postaci siostry niespełna czteroletniej poszedł w jego ślady !!! Brawo dzieciaki !!!