poniedziałek, 28 grudnia 2009

i po świętach...

... leniwych i zasmarkanych, bo wszyscy przeziębieni mniej lub więcej-od Basiuli po tatusia
była wigilia u dziadków w Oleśnicy, choinka i mnóstwo prezentów... mama się martwi, że jak tak dalej pójdzie, to w mieszkaniu miejsca zabraknie !!!!!
klocki, samochody, pianinko, którym bawię się codziennie rano jak tylko wstanę :) mnóstwo nowych książek i sam już nie wiem co jeszcze-mnóóóóóstwo pięknych rzeczy :)
potem odwiedził nas dziadek z Jeleniej Góry z wujkiem, ciocią i kuzynami
z nimi to dopiero są zabawy !!! Janek to mój ulubiony kuzyn !!!
no to moje drugie święta już przeszły... moje drugie, a Basi-pierwsze !!!
teraz czekamy na sylwestra i znowu będziemy szaaaaleć !!!

środa, 23 grudnia 2009

urwanie głowy

koniec roku, Święta... a my wymyśliliśmy sobie choróbska :(
najpierw Basiul złapał solidną alergię, mama na diecie, w pampersach zielono i nie fajnie, nocki zarwane, bo brzusio boli...
a potem... hmmm hmmm.... mamie zachciało się przedszkola... no i super było... przez 4 dni

bo w piątek nie poszedłem tam programowo-miałem chodzić 3 dni w tygodniu-i od rana byłem niespokojny, marudny... potem położyłem się spać... a wstała ze mną temperatura, prawie 40 stopni... oj ciężko :(

do tego katar paskudny, teraz już też brzydki kaszel... no i od dziś piję kolejny "cijop" czyli antybiotyk...

echhh

aby do wiosny !!!!

poniedziałek, 14 grudnia 2009

"dzici"

imprezowy weekend za nami
w sobotę spotkanie ze znajomymi u nas, w niedzielę spóźnione imieniny u cioci Basi...
najważniejsze, że były "dzici" ...
bo ja uwielbiam się bawić z dziećmi
czasem mam konflikty na tematy równocześnie podobających się zabawek, na szczęście krótkie i bezkrwawe... póki co :)
mojej siostrzyczce imprezy mniej się podobają... ma potem problemy ze spaniem, chyba za dużo wrażeń
poza tym brzuszek znów jej dokucza i buzię ma wysypaną...
dlatego często ją pocieszam i mówię jej ślicznie "cześ dzidzia" albo słodko "nuna"

a jeśli jutro rano nadal nie będę miał kataru.... pójdę do przedszkola !!!!

wtorek, 8 grudnia 2009

koparka i śmichy hihy

koparka... moja nowa miłość...
przyniósł ją podobno jakiś Mikołaj, ale ja tam wiem, że razem z tatą znaleźliśmy ją zapakowaną pięknie rano koło mojego łóżeczka... sam ją rozpakowałem... no i od tej pory "Old McDonald had a farm..." itd itd itd
i w kółko...
dziś spałem sobie po spacerku w wózeczku, obudziłem się i zawołałem : "buuuu" co w moim języku oznacza wszelkie ciężarówki, dźwigi i koparki właśnie
nawet kąpać się poszedłem z moim cudem

a w międzyczasie moja mała siostrzyczka zaczęła śmiać się na głos !!!
taka była cichutka do tej pory... no i się zaczyna... "yyyyy" "ghhhhhh" i takie tam dźwięki
a teraz też głośne "hahaha" i "hihihi"

ech
dziewczyny

środa, 2 grudnia 2009

poduszkowiec

no to mamy powtórkę z rozrywki
byliśmy u ortopedy na kontroli Szymuli i Basiuli
Szymo już wszystko dobrze,profilaktycznie ma nosić w domu butki ze sztywną piętą,trzeba pilnować,żeby nie wyginał nóżek na zewnątrz kiedy siada i tyle
a Basia pół na pół
to znaczy prawe bioderko ładniutko się rozwija,bez zastrzeżeń, natomiast lewe troszkę za nim nie nadąża
mamy zaleconą poduszkę czyli tzw pieluszkę Frejki
Basik zapoduszkowany, za 6 tygodni kontrola-oby wystarczyło te 6 tygodni...
poza tym nasz poduszkowiec cosik wysypany... mamusia odstawia od dziś już nie tylko mleczko ale znowu cały nabiał-serki, masełko itp itd... oj nie lubimy tego, nie lubimy
idąc za ciosem Szymka też wysypało i on z kolei ma zakazane chwilowo jogurty...
ech te alergie...

niedziela, 29 listopada 2009

gadu gadu... i przedszkole !!!

to jest "ciucia"- a gdzie ma komin? "tuuu"- a co jest w kominie? "dziua"!!!
a teraz "nie ma" - czego nie ma? "ciuci"

coś byś chciał z lodówki? czemu tam sięgasz? co zjemy? "juju"- to znaczy jogurt? "taaa"

a dziś rano przebój na widok siostry- złapałem za jej rączkę... i powiedziałem ... "cześ" :)

póki co mimo usilnych starań rodziców powtórzyć tego nie chcę- w końcu ile razy w ciągu dnia można się witać...

w czwartek byłem w przedszkolu u "dzieci"
byliśmy tam przez ponad dwie godziny z mamą
bawiłem się koparką, tańczyłem z dziećmi... no może trochę obok nich, malowałem farbkami, zjadłem zupkę...
rodzice mówią, że czasem będę tam chodził
zobaczymy, jak to będzie...

a moja siostra wczoraj leżała sobie z mamą i bratem na kanapie, na brzuszku, wyprostowała rączki i myk !!! na plecki :)
i powtórzyła ten wyczyn dwa razy :)

niedziela, 22 listopada 2009

błyskawiczne postępy...

co się jada na śniadanie? "ajo" oczywiście :)
a jak się woła swojego starszego brata? "ki-sie" :)
tak to nam się w domku mowa rozwija

a Basik zauważył dziś, że ma rączki i przygląda im się z wielką fascynacją :)

tempo rozwoju maluchów mamę po prostu zadziwia
obydwoje są niesamowici

Szymo dziś podawał mamie bezbłędnie czerwony samochodzik, żółty, niebieski, zielony... skąd ten spryciarz wie, co to są kolory??

no i wielki sukces ostatnich dni-już dwukrotnie samodzielnie zjedzona łyżką zupa !!! wcześniej często się za to braliśmy, ale szybko się ta zabawa nudziła, a teraz konsekwentnie i do dna... no z małymi stratami w stanie garderoby, ale cóż...

czwartek, 19 listopada 2009

przechodzę samego siebie...

nie do końca wiem co to znaczy, ale mama często stwierdza coś takiego... więc coś w tym musi być !!!
dziś na przykład
wiecie co się robi z bolącym czołem? wtedy,kiedy zdarzy się np gdzieś nim uderzyć?
oczywiście-przykłada się coś zimnego
mama wyjmuje wtedy przechowywaną na takie okazje w zamrażarce saszetkę ze specjalnym żelem...
i ja dobrze o tym wiem
dlatego kiedy się uderzę zaraz biegnę do zamrażarki wyciągnąć ją sam
kiedy ostatnio uderzył się... no powiedzmy troszkę mu niechcący pomogłem... mój kolega Jasiek-też mu ją przyniosłem...
a dziś-i tu właśnie jest to moje przechodzenie - miałem ochotę przyłożyć sobie saszetkę, ale jak na złość nic się nie chciało przydarzyć...
no to podszedłem do stołu i patrząc z szelmowskim uśmiechem na mamę delikatnie stuknąłem o niego czołem... i oczywiście pędem do zamrażarki !!!

a przed chwilą wzbudziłem zachwyt mamy, brata i cioci pięknie nazywając żółwia: fuff, tuff czy jakoś bardzo podobnie :)

poniedziałek, 16 listopada 2009

wrony, uśmiechy i choróbska

jak robi wrona?
"krrra" oczywiście
oczywiście-ale w ustach niespełna dwulatka z pięknym, dźwięcznym "rrr" w środku-brzmi naprawdę imponująco :)
gadanie rozwijamy w tempie niespiesznym, ale konsekwentnie
cyfry np to "trzi"... WSZYSTKIE cyfry :)

a uśmiechy... wyrosły od paru dni u najmłodszej pociechy :)
śmiejemy się dużo, często i promiennie, bez powodu lub w odpowiedzi na czyjeś gadanie czy uśmiech
obracamy też głowę w stronę ciekawych zjawisk jak np mama lub... mama :)

niestety obydwoje dopadła jesienna infekcja i najpierw Pączuszek zwany też Szymkiem rozpoczął dni smarkania, a później, niestety również Basiulka złapała wirusisko, co skończyło się katarem-kaszlem-temperaturą... i antybiotykiem niestety
czyścimy nosy, zakrapiamy, inhalujemy, opukujemy i czekamy na lepsze czasy...
pogoda piękna ale spacerki muszą troszkę poczekać... trudno...

czwartek, 12 listopada 2009

wreszcie oficjalnie !!!

od wtorku Barbara Emira jest nareszcie zarejestrowaną obywatelką miasta Wrocław
teraz jeszcze czekamy na pesel i formalności będą w pełni dokonane ;)
jak dowiedział się tatuś walcząc o nadanie córci drugiego imienia, którego panie urzędniczki nie posiadały w swoich spisach, Baśka jest dwudziestą szóstą urodzoną w tym roku we Wrocławiu panienką o takim imieniu
czyli niezbyt popularne imię wybraliśmy :) w przeciwieństwie do Szymona, których w tym roku przybyło we Wrocławiu coś ponad dwustu
a wszystkich dzieci do listopada urodziło się prawie 8 i pół tysiąca
dobrze, że maluchy już zapisane do przedszkola :D :D :D

niedziela, 8 listopada 2009

minął miesiąc !!!

wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale Basiuli stuknął już miesiąc!!!
podnoszenie główki z pozycji na brzuszku mamy opanowane już od drugiej doby życia, więc nie ma o czym mówić
coraz bardziej bystro przyglądają się światu ciemnostalowe oczka, widać, że malusia wsłuchuje się uważnie we wszystko, co się mówi
i od dwóch dni udaje się nawet samodzielnie wydawać krótkie i treściwe dźwięki typu "aaa" czy "eee" !!!
oczywiście mamusia zachwycona
powoli normujemy sobie rytm dnia
jemy mniej więcej co 3 godzinki, spacerujemy od 12.30 do 15, kąpiemy się o 19.30, zasypiamy około 21... przynajmniej z grubsza
Szymuli za to wychodzą naraz 3 piątki-i to pewnie jeden z powodów niepokojów wieczornych i nocnych... bo mamy kłopoty z zasypianiem i potem budzimy się w nocy...
no chyba, że jak dwa dni temu usypia nas starszy brat... bo wtedy zasypiamy w 10 minut :)
chyba Krzychu załapie się na nową fuchę :)

czwartek, 29 października 2009

czyje to?

nabyłem nową wiedzę i chętnie się nią dzielę
widzę np książki cioci Marysi-to mówię pięknie: "cioci"
mamusia położy swoją torebkę-mówię: "mami"
tatuś zrobi sobie herbatkę: "tati"

rozbrajam tym gadaniem wszystkich bez wyjątku

niestety zdarzają mi się też histerie na temat "nie chcę jeść" "nie chcę spać" czy po prostu "nie chcę"... ale jestem właśnie w trakcie wyrzynania się trzech piątek na raz i zmian w życiu pod tytułem siostra... kto by nie histeryzował??

poniedziałek, 26 października 2009

klocki

mama i tata się zachwycają
od wczoraj już nie tylko wysypuję z pudełka oraz rozkładam co tylko jest złożone, ale... uwaga uwaga... sam składam klocki duplo !!!
wczoraj wieczorem zajęło mi to ponad pół godziny
trochę pomagam sobie skupionymi minami i wysuniętym językiem ale- całkiem niezłe konstrukcje powstają :)
poza tym repertuar moich słów z dnia na dzień się powiększa
ostatnie osiągnięcie to ślicznie akcentowana "ciocia", "tu ta" co oznacza moją zabawkę-tukana oraz coś co mówię gdy mama prosi, żeby zawołać Krzyśka... brzmi podobnie, ale nikt nie potrafi tego powtórzyć :)

a siostra, którą słodko nazywam "dzidzia" lub "nunia" zasadniczo służy do mówienia jej nad głową "ciiiii" kiedy śpi oraz bujania nią kiedy jest w wózeczku...
a tak to głównie śpi,robi kupę albo je... mało ciekawe stworzenie...

piątek, 23 października 2009

osiemnaście i dwadzieścia jeden

czyli dojrzałe dzieciaki !!!
no tyle, że chodzi o osiemnaście dni Basiulki i dwadzieścia jeden miesięcy Szmula
pierwsze objawia się niestety kolkami (debridat i infacol już w akcji...) a drugie-doskonałą znajomością rzeczy, których nie wolno robić-jak zabawa gniazdkami elektrycznymi-i oczywiście robieniem ich :/z malusią jazdy mamy od trzech dni-malutki brzuszek jeszcze nie daje sobie sam rady i trzeba go wspomagać masażami, noszeniem i kołysaniem... w związku z tym mama ma za mało czasu dla starszego malucha... no i trochę się tym denerwuje...
echhhh....
za dwa lata już wszystko będzie ok :-)

wtorek, 20 października 2009

rośniemy... mądrzejemy...

rośnie szczególnie Barbaszka :)
a mądrzeją obydwoje :)
Szymula ślicznie powtarza różne słówka-jak mu się tylko chce...
przebojem ostatnim jest "nooooo nieeeee" :D
ostatnio w natłoku informacji zapomnieliśmy się pochwalić odpadniętym pępuszkiem-a nie ma go już od 14 października-czyli szybciutko się go pozbyliśmy
zmieniliśmy kolejność kąpieli
około 19.30 szorujemy Basiulka
mama znalazła sposób żeby malutka nie płakała w kąpieli-ponieważ ogólnie lubi być otulona ciasno, do wanienki jest wkładana zawinięta w pieluszkę... no i zaczęło jej się w wodzie podobać ;)
potem wycieranko, osuszanko, ubieranko i otulenie w becik-otulaczek... bo tak malutka najspokojniej sypia
potem zamiana-Baszka do leżaczka, czasem tam nawet na chwilkę przysypia, a Szymula do wanny
usypiamy raczej z tatą, bo siostra wtedy już potrzebuje kolacji... no i koło 21 oba szkraby najczęściej już śpią...
no najczęściej, bo ostatnie dwie nocki Szymula postanowił nie zasypiać do 22, a Basię całą noc męczył brzusio-no i mama wzięła córcię do łóżka,masowała brzuszek... to troszeczkę pomagało
Basik leżąc na brzuszku praktycznie od urodzenia ślicznie podnosi główkę i przekręca ją z boczku na boczek !!!
już w szpitalu pytaliśmy pielęgniarkę czy to takie prawidłowe i co usłyszeliśmy?? niektóre dzieci tak mają-ale mama to będzie mieć przekichane... heee heee heeeee :/

piątek, 16 października 2009

matrix

... czyli próbujemy się odnaleźć w nowej rzeczywistości
hmmmmm....
wróciłyśmy z Baszką ze szpitala w czwartek 8 października
od rana czekałyśmy na wyniki bilirubiny, bo przez dwa dni była za wysoka i malutka wylegiwała się na solarium w inkubatorze ;)
wyniki miały być około 10... ale ich nie było
pani doktor obejrzała niunię i "na oko" stwierdziła, że wychodzimy-przygotowała wszystkie papiery, mamę posłała po wypisy, ciuchy itd... ale na 100% jeszcze nie było wiadomo...
dopiero koło 13 wreszcie wyniki przyszły i potwierdzenie z nimi-wychodzimy, poziom niewiele ponad 10 !!!
akurat odwiedziła nas ciocia Karolina i jakoś z nią szybciutko minął nam czas czekania na tatusia
około 15 wkroczyliśmy do domku... pierwsze spotkanie siostry ze średnim bratem przebiegło spokojnie- malutka przysnęła w drodze w foteliku i została w nim przyniesiona, a braciszek przyszedł ją obejrzeć i pobujać fotelikiem :)
dostał też od niej zabawkę-śliczny grający i gadający telefon !!!
ogólnie ten tydzień minął w miarę spokojnie
brat interesuje się siostrą okazjonalnie, czasem przytula, czasem pokazuje gdzie ma oczko... hmmm ... czasem przynosi jakaś zabawkę czy kocyk
czasem próbuje nakłonić mamę lub tatę, żeby ją położyli do łóżeczka czy na leżaczek, ale najczęściej dzielnie znosi jej obecność na rękach rodziców :D
bujanie leżaczkiem czy fotelikiem to fajna zabawa, czasem tylko jest nieco zbyt energiczne... według mamy oczywiście... :D
najstarszy brat zazdrości nie okazuje ;) dziwi się czasem tylko, że "toto" takie maleńkie....
karmimy się cycusiem bez problemów póki co
wczoraj była z wizytą położna-ciocia Agnieszka
no i była akcja
Basia ma od urodzenia mały miękki guz na główce, zdiagnozowany jako krwiak poporodowy
miał maleć... a urósł....
w związku z tym była szybka jazda (dzielna mama, Basia i taksówka) na kliniki na USG główki
na szczęście diagnoza potwierdzona-krwiak
powinien powoli znikać
mamy obserwować i się nie martwić
powoli zaczynamy się też wietrzyć, choć pogoda okrrropna
przedwczoraj przy otwartym oknie
wczoraj-jazda taksówką i dojście do niej a potem rundka po podwórku
dziś znowu otwarte okienko
a może w weekend wyjdziemy na troszkę??
malutka w miarę dobrze sypia, nie płacze bez powodu i w ogóle jest słodziutka
a Szymo dorośleje nam w oczach !!!
coraz więcej rzeczy potrafi i rozumie, coraz więcej powtarza słów... nasze Słonko średnie i cuuuudne !!!
jedynie bunt nocnikowy trwa-nocnik jest "nie nie nie" i tyle :/
no nic-poczekamy, jeszcze przyjdzie czas

dziś w ogóle będzie jazda, bo tatuś w Warszawie i będziemy się kapać i usypiać we trójkę-mama, Szymcio i Barbaszka... no zobaczymy....

niedziela, 4 października 2009

Baśka



No i jest. Kolejny Kubrak na świecie. Tym razem kobieta. Obie kobiety (mała i ... większa) czują się dobrze. Mała urodziła się w niedzielę, 50 minut po północy, waga 3400, 56 cm,10/10.

wtorek, 29 września 2009

zmiany, postępy... doroślejemy !!!



siostra siedzi cicho i wychodzić nadal nie chce, za to u mnie co chwila coś nowego
najświeższa z wiadomości - sypiam we własnym pokoju i już nie w łóżeczku-na TAPCZANIKU !!!
rodzice obawiali się jak to będzie, bo przecież do tej pory zasypiałem w ich łóżku, tuląc się do mamy, a potem spałem w łóżeczku w ich sypialni- nad ranem przychodziłem dotulić się i dospać u nich...
a tu proszę-niespodzianka !!! bez problemu zasypiam sam po wieczornej porcji czułości i np dziś obudziłem się koło 6.30, siadłem sobie na MOIM tapczaniku, przytuliłem swoją krówkę i opowiedziałem jej co mi się śniło... tak przynajmniej przypuszcza mama, która przyszła słysząc moją przemowę...
a właśnie-bo ja GADAM
dużo, często.... i po swojemu ;)
ze zrozumiałych dla ogółu zwrotów jest "mamo" "tato" z mocnym akcentem na końcowe "ooo", "ku-pa" co najczęściej jest oznajmieniem już zaistniałego faktu, choć w jakichś 30% przypadków bywa życzeniem posadzenia mnie na toaletę
poza tym śpiewam
np refren z piosenki "myję zęby" co brzmi mniej więcej w zapisie fonetycznym "ije beeeiii" ale jest śpiewane na jak najbardziej prawidłową melodię
do tego dochodzi przerywnik "o-o-o" :)
"ti-ta" jest nadal przebojem i tutaj już nikt nie ma wątpliwości o co chodzi
jeszcze przez ciocię Marysię czyli fankę "kaczych opowieści" śpiewam najważniejszy w piosence z tej bajki zwrot "uuuu-uuuu" :)
przynoszę też mamusi do czytania książeczkę z wierszykami o zimie nucąc "hu hu ha hu hu ha" :)
bardzo się też wszystkim podoba, kiedy na pytania w stylu "gdzie jest tata?""gdzie jest ciocia?"odpowiadam "tuuuuuuuu" :)
zaczynam też powtarzać to, co mówią do mnie-oczywiście, kiedy akurat mam na to ochotę, nie wtedy, kiedy ktoś by tego chciał :)
w ostatni weekened rodzice zrobili jeszcze jeden eksperyment... i zawieźli mnie do dziadka i babci do Oleśnicy !!! i tam SAM spałem !!! pierwszy raz w życiu !!!
oczywiście jak zwykle- mama panikowała, a ja po prostu sobie tam pospałem, wstałem, zjadłem i się pobawiłem... kiedy przyjechali w niedzielę koło 11 rano prawie ich zignorowałem, ponieważ właśnie byłem zajęty wsypywaniem żwirku do wywrotki... podobno jeszcze mojego brata !!!
mówiąc w skrócie odziedziczyłem brykę po starszym bracie... fajnie, prawda??
jedyne, czego rodzice nie mogą mnie póki co nauczyć-to samodzielne jedzenie... po prostu mnie to nudzi... parę łyżek zupy czy kilka widelców mięska czy pomidorka... i najchętniej resztę rozsmarowałbym sobie na spodniach czy też na głowie...
działa to tylko z pokrojonymi owocami i to wtedy, kiedy one stoją na stole, a ja sobie chodzę po pokoju, podchodząc co chwilę i pakując do buzi widelcem kolejny kawałek gruszki czy banana
no ale powoli, nie wszystko na raz-nauczę się kiedyś :)
w międzyczasie zaczęła się jesień i zaczyna to być widoczne... dziś szaro, ponuro i pada- zaraz zabieram mamę na krótki chociaż spacer, bo właśnie się przejaśniło, musimy trochę się przewietrzyć we trójkę !!!

piątek, 18 września 2009

donosiliśmy !!!




to nie wyznanie przed komisją IPNu tylko fakt
wczoraj oficjalnie zakończyliśmy 38 tydzień ciąży
a to oznacza... że mała ma już pełne i niezbywalne prawo żeby wyjść na ten świat !!!

nie możemy się już doczekać !!!!!!!
oby nie była takim uparciszkiem jak starsi bracia-kobito, do boooooojuuuuuuu !!!!

czwartek, 17 września 2009

no cóż... pora się tlumaczyć....

mama zaniedbała pisanie TO-TAL-NIE
no to niech się teraz tłumaczy :/

o wyjazdach mogę opowiedzieć sam
ale co potem-to już mama !!!
na początku sierpnia wyjechaliśmy sobie do dziadka do Jeleniej Góry- na caaały tydzień !!! bez tatusia, za to z ciocią Marysią
chodziliśmy na długie spacerki, odwiedzaliśmy znajomych i rodzinkę
poznałem wreszcie kuzynkę Karinę-jest młodsza ode mnie o całe 10 miesięcy, na razie jeszcze nie chodzi, ale niedługo jak zaczniemy razem biegać... ho ho ho !!!
byliśmy w ogródku u jej dziadków i wszystkie górki, dołki, krzaczki i trawki były MOJE !!! nie chciałem usiąść nawet na chwileczkę ...
ciocia zabrała mnie w odwiedziny do swoich kuzynów a tam z kolei był... koń na biegunach !!!
chyba muszę pomęczyć rodziców o coś takiego ;)
mieliśmy też mały incydencik w Jeleniej... wszedłem na wysokie łóżko mojego kuzyna Jaśka... i jakoś tak poleciałem do tyłu na plecy i główkę... niby nic się nie stało poza strachem, ale... godzinę później na spacerze zrobiłem się trochę dziwny... nic mnie nie interesowało, byłem nieco "nieobecny"... no i mama z ciocią po konsultacji telefonicznej z wujkiem Andrzejem zabrały mnie na szpitalny oddział ratunkowy... hmmmm... trzy godzinki czekania :/ obejrzał mnie pan doktor i odkrył świsty i szmery w płucu... przestraszył się, że mogło coś się stać od tego uderzenia w plecy... no i miałem prześwietlenie płuc ... bardzo mi się to nie podobało, narobiłem trochę cyrku... ale okazało się na szczęście, że wszystko jest w porządku :)
w sobotę przyjechał po nas tatuś i wróciliśmy do domku... z przygodami, bo w samochodzie pierwszy raz w życiu zrobiło mi się ... hmmm ... niedobrze ...
mama się martwi czy to oznacza początek choroby lokomocyjnej-mój brat miał to bardzo długo i bardzo się męczył...
no nie wiem...

niecały tydzień później pognaliśmy nad jeziorko-to samo co w zeszłym roku, do Lubikowa- w towarzystwie Hani, Martusi oraz Marysi, Zosi i Mikołaja :) a... no i ich rodziców...
woda to mój żywioł !!! wcale nie chciałem z niej wychodzić, biegałem tam i spowrotem wzdłuż brzegu chlapiąc obficie, przelewałem wodę z jeziora do wiaderek i odwrotnie, kopałem dziury, robiłem babki z piasku ("babo babo...." )
nawet ja zdarzało mi się przewrócić nosem w wodę nic sobie z tego nie robiłem :)
pogoda nam dopisała, tak więc wyjazd był baaaardzo udany
mama wylegiwała się w cieniu z książką, a my z tatusiem i wujkami szaleliśmy aż miło !!!

szkoda, że trzeba było wracać... ale cóż...

wróciliśmy w sobotę 22 sierpnia i jeszcze z Zosią, Marysią i Mikołajem wyciągnęliśmy rodziców do aquaparku
tak na zakończenie wodnych szaleństw... oj też dałem czadu !!! zjeżdżalnia?? a co za problem !!!
potem oczywiście wszyscy spaliśmy jak susełki
i dobrze, bo zostaliśmy tylko z mamą, a tata zabrał ciocię i wujka na pokaz fontanny
następnego dnia miało być zoo... ale jakoś nikt już nie miał siły i skończyło się na spacerku...

cyrk prawdziwy zaczął się od poniedziałku-ale o tym to już mama !!!

no właśnie
w poniedziałek była kontrola jak tam maleńka-pojechaliśmy zdrowi... a po 2 godzinach wracałam z diabelnym bólem głowy i gardła :/ no i się zaczęło...
cebulki, czosnki, miody,malinki i herbatki lipowe poszły w ruch... tydzień przeleżałam z bólem zatok, potem koszmarnym kaszlem... w kolejny poniedziałek było "ostatnie przesilenie" jeszcze... i miało być już po...
ale wtedy zaczęły się bóle brzucha, straszny ból w czasie korzystania z toalety, krwawienie... ogólnie objawy dokładnie jak wtedy, kiedy miałam piasek w nerkach, poza tym, że wyniki ok i brak bólu dołu pleców....
lekarz obejrzał i orzekł, że to już tak będzie do porodu, ze to rozciągające się wiązadła i rozchodzące się kości... no pięknie...
tyle, że było coraz gorzej, w czwartek ledwo byłam w stanie zwlec się z łóżka do wc :/
powtórzone wyniki już dobre nie były a i ból pleców pojawił się... i to jaki :/
po wizycie u urologa (żeby tego dokonać musiałam wziąć zastrzyk przeciwbólowy i rozkurczowy i jechać tam z rozgrzewającym opatrunkiem na plecach....) okazało się, że objawów piasku nie ma lub JUŻ nie ma i powinien pomóc antybiotyk... no trudno, nie było wyjścia...
na szczęście 5 dni wystarczyło, żebym stanęła na nogi i poczuła się jak nowo narodzona !!!
cudownie !!!
teraz już mogę myśleć tylko o zbliżającej się "godzinie zero" :)
a zbliża się wielkimi krokami... od jutra... będzie oficjalnie donoszona ciąża !!! w związku z tym mamy maksymalnie 4 tygodnie żeby zmienić stan 2w1 na rozdwojony !!!

przyjmujemy zakłady-kiedy??

ja stawiam na 24 września-dzień po moich urodzinach... jak pobaluję, to w nocy jedziemy na porodówkę !!!
póki co prawie codziennie mam serię skurczy przepowiadających- to pięknie, bo pozwala mieć nadzieję, że tym razem młode zdecyduje się samo, nie trzeba będzie wyganiać jak braci...

czekamy... :)

czwartek, 27 sierpnia 2009

chorujemy....

wróciliśmy z fajnych wyjazdów i zamiast pisać tu dłuuuugaśne relacje... zdychamy z mamusią....
mama już od poniedziałku, a od wczorajszego wieczora dołączyłem się i ja z katarem....

no nic, wykurujemy się-to na pewno coś tu napiszemy !!!!!!!!!!!!!!!!!

czwartek, 30 lipca 2009

dialogi...

-taaa gaaaaaa....
-tak, pociąg jedzie
-ciuf ciuf ciuf :)

-taaa gaaaaaa...
-masz rację, słychać karetkę
-ciju ciju :)

-włączamy muzyczkę? co chcesz posłuchać?
-ti-ta ti-ta ti-ta :)

takie to konwersacje od paru dni się u nas uskutecznia... a co :D

poniedziałek, 27 lipca 2009

nie możemy się pozbierać...

takie jakieś szalone te ostatnie dni... wszystko nie po kolei się układa-śpię o różnych godzinach i raz trzy godzinki a raz tylko pół... potem wieczorem mam problem z zasypianiem albo padam jak listek od pietruszki...
rano też różnie-nadal zdarza mi się pospać do 7-8, ale są też dni, nawet całkiem często, że wstaję w okolicach 6... a to się mamie średnio podoba...
nie bardzo smakuje mi jedzonko-kasze mi się przejadły, zupki też... najchętniej jadałbym kanapki, jogurty... albo NIC
słowo TAA-GAAA oznacza już wszystko, co interesujące... głównie przelatujący samolot, jadącą karetkę czy straż pożarną, ale też ciężarówkę, rower, włączony u sąsiada alarm... i jeszcze inne atrakcje... wykrzykuję swoje taaa-gaaaa przy każdej okazji głośno i do momentu aż rozmówca nie wpadnie na właściwe w danej chwili znaczenie tego słowa i nie wyjaśni: "tak, słychać alarm" albo "tak, leci samolot" "jedzie karetka" itd...
poranne sikanie do nocnika mi się znudziło-stanowczo mówię "nie" i nie chcę usiąść... za to w ciągu dnia nie raz ciągnę mamę do łazienki i robię co trzeba gdzie trzeba ;) taka mała przekora...
charakterek mi się objawia...??

piątek, 17 lipca 2009

półtora !!!


i tak to czas leci jak oszalały
dopiero co rodzice wsłuchiwali się w moje wierciołki w brzusiu u mamusi tak jak teraz wsłuchujemy się co tam wyprawia moja siostrzyczka... a tu już taki poważny wiek !!!
dorośleję z dnia na dzień
kiedy ktoś dzwoni i rodzice dają mi telefon do uszka już nie nieruchomieję w ciszy tylko nawijam ile się da-no w końcu trzeba czasem pogadać z babcią czy z dziadkami
nocnik nie jest dla mnie tajemnicą-jeszcze nie za często, ale jednak coraz częściej zdarza mi się zaciągnąć mamę do łazienki we właściwym celu
bodziaki odeszły do lamusa, ewentualnie służą do spania-teraz biegam w "dorosłych"T-shirtach i krótkich spodenkach, jak tata i brat !!!
powoli nawiązuję znajomości piaskownicowe, umiem już trochę bawić się z innymi dziećmi, ale też zawalczyć o swoje, kiedy ktoś próbuje mi zabrać interesującą zabawkę !!!
wiem mnóstwo rzeczy, wiem gdzie jest mój i mamy nosek, gdzie mam pupę i co z nią trzeba zrobić, kiedy zmieniamy pampersa (hasło: pupa do góry), wiem że kurka to ko-ko a krówka mu...
dokładnie wiem, co oznacza "przynieś książeczkę, poczytamy", "przewracamy stronę", "daj teraz inną (czasem nawet konkretną) książeczkę"... wiem też jak się je za pomocą łyżki czy widelca-ćwiczę te umiejętności chętnie, choć czasem dość... brudząco...
zaczynam coraz więcej mówić
ostatnio mama odkryła, że samolot po szymkowsku jest "ta-ga"
najpiękniej i najczęściej wychodzi mi oczywiście ulubione słowo "nie"

no to może tyle podsumowań na te 18 miesięcy ;) idę świętować !!!

szykuje się impreza za imprezą, bo jutro- moje imieniny !!!

wtorek, 14 lipca 2009

podglądanko


jakoś nadprogramowo, z powodu dziwnych odczuć-najpierw zero ruchów przez cały dzień, a potem takie dziwne "pulsowanie" jakby bardzo szybka czkawka-mamusia wylądowała wczoraj na klinikach na sprawdzaniu, czy wszystko jest oki
i jest
malusia waży już 1134 gramy (troszkę poniżej środka normy, czyli ślicznie) wszystkie przepływy, ilości wód itp itd są w porządku, widocznie miała tylko dzień leniucha...
poza tym sysuś mały sysa własną pępowinkę :-)
za to udało się wreszcie popatrzeć na buźkę... z powodu pępowiny tuż przed nią jakość może nie idealna, trochę tam "dodatków" ale... prawda, że zupełnie inna niż Szymuś??
widać, że dziewczynka :-)

środa, 8 lipca 2009

nie !!! i brawo-brawo....

nocnik to fajny sprzęt
czasem przypominam sobie nagle do czego on służy i lecę biegiem do łazienki po drodze próbując sam ściągnąć spodenki... potem zwykle szybko kończy się akcja sukcesem-dlatego sam robię sobie brawo-brawo :)
natomiast w innych okolicznościach, kiedy to mama stwierdza, że pora by była zasiąść na nocniczku... wtedy czasem fajnie nie jest i protestuję nie dając się posadzić i stanowczo oznajmiając: nie nie nie !!!
ten zwrot nadal zresztą jest najczęściej przeze mnie używanymi słowami...
mama mówi, że tak to już zostanie...

coraz dłuższe czytane bajeczki i wierszyki mnie interesują
kiedyś sukcesem było wysłuchanie całego "małego kotka"czy "Dyzia marzyciela"... teraz już potrafię przeczytać z mamą baśń o Kocie w butach czy o Czerwonym Kapturku
nauczyłem się też, co należy zrobić, gdy mama prosi o przewrócenie strony :)
i tak sobie razem czytujemy

coraz trudniej mi też zasypiać w dzień... udaje się to tylko na spacerze, w wózku... a czasami nie śpię wcale
wtedy wieczorem bywam bardzo bardzo zmęczony...
mama zresztą też... ;)

środa, 1 lipca 2009

wakacje !!!


wreszcie można powiedzieć-zaczęły się wakacje !!!
Krzysiek dostał się do swojego wybranego liceum i natychmiast wyjechał na obóz harcerski ;)
w mieście mniejsze korki
upały straszliwe, przeplatane niestety burzami-mama nie zawsze dobrze się czuje...
a do mnie przychodzi Ciocia i zabiera mnie na place zabaw !!! Szalejemy aż miło !!!
w domu zresztą też poszaleć potrafię: mój nowy wynalazek-wspinaczka na kanapę, przebiegnięcie przez jej całą długość i skok na fotel... nie wiem czemu mama zamiera w bezruchu kiedy to robię... to taka fajna zabawa !!!
gadanie ćwiczę namiętnie-może nie w zrozumiałych językach, ale za to często i dłuuugo
w przedpokoju stoi podwójny pojazd czekając już na moją siostrzyczkę ... póki co służy mi do wspinaczki ;)
jadam duuużo owoców-malinki, truskawki, porzeczki... trochę się przy tym krzywię, ale i tak to lubię
a mamusi-jak widać-pojawiło się na suwaczku 7 okienko...
czyli coraz bliżej do momentu, kiedy cała rodzinka będzie już naprawdę RAZEM
byle przetrwać te gorące miesiące-ja też za takimi temperaturami nie przepadam, ciągle jestem spocony i wcale mi się to nie podoba !!!
chociaż jak mam mokre włoski to z tyłu robi mi się mnóstwo loczków (konkretnie jakieś trzy) i wszyscy się tym zachwycają....

spróbujemy jeszcze z mamą wstawić moje zdjęcie z siostrą...

wtorek, 16 czerwca 2009

rycersko było :)

poszaleliśmy mianowicie po różnych bardziej i mniej zrujnowanych ruinach :) czyli-długi weekend na Szlaku Orlich Gniazd :)
zimno było straszliwie, wiało i padało, ale coś tam i tak pozwiedzaliśmy... mama jakoś się telepała powoli i do góry taszcząc brzusia z moim rodzeństwem, a tatuś śmigał taszcząc mnie-wreszcie dorosłem do nosidełka !!! zaczęło mi się to podobać !!!
wujki, ciocie i kuzyni zabawiali mnie i szaleli razem ze mną po placu zabaw :)
a tam, gdzie spaliśmy, był taki dłuuuuugi korytarz-świetnie się po nim biegało !!! był prawie tak fajny, jak schody !!!
było tak ciekawie, że znów szkoda mi było czasu na spanie.... pobudka 5.45 w piątek i 5.15 w sobotę... jakoś znów nikomu się to nie podobało... nie wiem czemu ??
wszystkim bardzo się podobają moje przemowy-gadam sobie pełnymi zdaniami, co prawda nikt nie umie mnie zrozumieć, ale zachwycają się wszyscy bez wyjątku :) i próbują to nagrać, ale ile razy już prawie-prawie się udaje-ja przestaję nawijać :) no zobaczymy,kto wygra te zawody :)

wtorek, 9 czerwca 2009

inicjatywa


czasami trzeba przejąć tzw inicjatywę
zwykle to mama dopytuje się "idziemy na nocniczek?" a ja łaskawie pozwalam się tam posadzić-i najczęściej wywołuje to oczekiwane efekty
ale parę dni temu...przerwałem zabawę i sam zacząłem zdejmować spodenki-potem biegiem poleciałem do łazienki na mamy hasło-chcesz na nocnik?? i..... efekt był natychmiastowy..... ale może szczegółów oszczędzimy sobie nawzajem ;)
no cóż-rosnę, rosnę...
weekend spędziliśmy z grupą kolegów i koleżanek Krzyśka oraz ich rodzicami w bardzo fajnym miejscu koło Świeradowa
były psy husky, koty, zjeżdżalnia, piłka do skakania, dużo trawy do biegania i tor do mini golfa-też do biegania :)
szkoda było tracić czas, więc wstawałem ... o 5.45..... jakoś rodzice nie byli tym zachwyceni.... im zawsze trudno dogodzić....
mama ostatnio na przykład nie może docenić, że tak pięknie nauczyłem się wchodzić na kanapę i umiem po niej tak szybko biegać...
coraz więcej umiem i wiem
nie zawsze tylko chcę się tym dzielić
wiem dobrze, gdzie mam oczko, nosek, brzuszek, rękę, nogę czy pupę, ale po co mam im to ciągle pokazywać?? czy oni tego nie wiedzą??
wiem też gdzie w mamy brzusiu jest dzidzia i na hasło"gdzie jest dzidzia?" ładuję się pod mamy bluzkę i gadam sobie do brzusia... no nie zawsze oczywiście, tylko wtedy, kiedy mam na to ochotę ;)
bo indywidualizm to ja mam we krwi
najlepiej to widać, kiedy próbują gdzieś mnie zaprowadzić za rączkę-taka opcja nie istnieje!!!
bez trzymania i w przeciwna stronę niż chcą rodzice-proszę bardzo, bez problemu....

moja siostrzyczka (no wiadomo, 99 procentowa) rośnie szybciutko, już za 3-4 miesiące się zobaczymy !!!
tymczasem 2 czerwca urodził mi się kuzyn Mikołaj
niestety w Warszawie, więc musimy trochę poczekać zanim poznamy się osobiście :)
ale banda się szykuje niezła-ja najstarszy, styczeń 2008, potem Zosia-kwiecień, teraz Mikołaj czerwiec 2009 no i najmłodszy szkrab wrzesień lub październik... świat będzie nasz i wakacje nasze !!!!

wtorek, 2 czerwca 2009

szóste okienko i casting


dobrze wszyscy widzą- Okruszek już zaczął 6 miesiąc życia !!!
kopie i wierzga czasem już tak, że brzuszek podskakuje :)
a mama z tym brzuszkiem nie może mnie już czasem dogonić po drabinkach... więc ogłosiła casting na nianię :)
ciekawe co z tego wyniknie.... pewnie będzie zabawnie :)
rozgadałem się na całego i oprócz tik-taków, mamy, taty, daj, papa, tworzę całe zdania... niestety nie mogą coś mnie rodzice zrozumieć... jacyś tacy mało pojętni....
lubię jedzenie widelcem-najlepiej owoców albo pomidorka... za to łyżeczka... hmmm... wciąż to dla mnie zagadka, jak tego dokonać, żeby jej zawartość wylądowała w mojej buzi, a nie na spodniach czy na podłodze... a właściwie, to tak jest nawet zabawniej :)
moje zabawki zrobiły się jakby ciekawsze-to znaczy zabawki niby się nie zmieniły, ale jakoś bardziej mnie interesują... szczególnie takie rybki z magnesami i wędką-passsjonujące !!!
albo moje kubeczki: już prawie -prawie sam umiem z nich układać wieżę !!!
klocki też jakby nabrały więcej atrakcyjności ;)

wygląda na to, że z im wyższej perspektywy patrzy się na świat tym ciekawiej on się prezentuje :)
a ma się już te swoje 87 cm wzrostu :)
no nie wspominając już o możliwościach wspinania się na kanapę, stół, czy wysokie krzesełko do karmienia.......

sobota, 23 maja 2009

fazy...


... nam się ostatnio z mamą nie zgrywają....
ja chcę biegać-mama chciałaby usiąść na chwilkę
ja chcę wspinać się na zjeżdżalnię (od drugiej strony) - mama próbuje mnie namówić na jakieś babki z piasku dla maluchów
ja chcę sprawdzić, co jest w najdalszym kacie parku-mama zdecydowanie nie chce mnie wypuścić z placu zabaw....

wkraczamy w erę negocjacji ??

póki co wyglądają one tak, że mama coś tam próbuje mi tłumaczyć, a ja robię niewzruszenie swoje lub też, gdy mi to uniemożliwia, oznajmiam głośno, dobitnie i w stylu nie pozostawiającym żadnych wątpliwości swoje z tego faktu niezadowolenie... zobaczymy, kto ma mocniejsze argumenty....

namieszało mi się też ostatnio ze spankiem :(
w dzień walczę zawzięcie ze snem i próbami doprowadzenia mnie do pozycji horyzontalnej, aż padnę sromotnie na mamy kolanach, foteliku do karmienia, pralce podczas przebierania czy też na dywanie... w wózku nawet wtedy, kiedy oczy mam już zamknięte a głowa nie chce się utrzymywać we względnym pionie, próba opuszczenia oparcia powoduje gwałtowny protest i najczęściej - pobudkę... aż zasnę na całkowity amen ;) i uda się mamie po cichutku jednak mnie położyć...
wieczorem też nie jestem zadowolony z faktu zbliżania się do łóżeczka i nigdy nie omieszkam wszystkich o tym powiadomić
jedzenie również stało się rozrywkowe-podniosłem bunt na "normalne" obiady i życzę sobie wszystkiego rozdrobnionego jak za starych, dobrych czasów

mama zagląda mi w ząbki prorokując, że tam leży przyczyna tych ostatnich kłopotów-ale póki co sukcesów ani żadnych nawet ich oznak-nie zakonotowała

moja siostrzyczka (no 99 procentowa siostrzyczka) rośnie sobie razem z mamusinym brzuszkiem i czasem sobie w nim kopie :)
a ja lubię przytulać się do brzuszka i coś tam sobie do niego mruczeć... mama mówi, że nie zdaję sobie sprawy, że w środku jest dzidziuś-ale co ona tam wie :) jakoś sobie młodsze rodzeństwo wychować trzeba-im wcześniej tym lepiej... :)

sobota, 16 maja 2009

nowiny....









Okruszek już na półmetku !!!! Ależ to zleciało !!!!
na ostatnim tzw połówkowym usg doktor stwierdził, że wszystko pięknie i prawidłowo się rozwija, dzidzia waży około 380 gram, ma stopkę o długości 33 mm :-) no i ponadto na 99% ... jest dziewczynką ....
mamusia nie może uwierzyć, cieszy i się i jest przerażona jak sobie poradzi z KOBITKĄ ????
tatuś liczy nadal na ten 1% :-D






w weekend byliśmy w Warszawie
wyszalałem się na stołecznych placach zabaw ;-)

uwaga uwaga !!! tatuś wreszcie powstawiał nowe fotki z kwietnia i połowy maja !!!!

piątek, 8 maja 2009

no przecież był majowy weekend !!!

... a my nic nie opowiadamy !!!
miało być leniwie i domowo, mieliśmy sobie odpocząć i pomieszkać.... ale pogoda taka piękna.... no nie dało się tak po prostu siedzieć w domu...
przesiałem mnóstwo piasku z różnych placów zabaw przez moje sandałki-mama też, ale jej się to jakoś mniej zawsze podoba...
robiliśmy grilla u Franka w ogródku... mama liczyła na to, że sobie pośpię tam w wózeczku, ale no nie żartujcie-tyle ciekawych rzeczy dookoła i jeszcze taras z którego można schodzić i wchodzić... i tak w kółko... i ja miałbym spać!!??
rodzicom było mało i wieczorem zaliczaliśmy kolejny ogród-tym razem trochę dalej, aż za Bielanami-tam był ten sam numer z tarasem-na górę, na dół... i tak w kółko.... tylko, że tam już mnie bardziej pilnowali-bo tam są trzy, nie jeden schodek...
był piesek fajny, taki duuuuży, podobno owczarek niemiecki-cokolwiek to znaczy.... i dał się głaskać i ganiał się ze mną i z tatą !!!
a ciocia pozwoliła mi się pobawić takim elektronicznym pianinkiem-a ja to baaaardzo lubię
ogólnie było super
potem jednak dałem się wtłoczyć w wózek i sobie w nim zasnąłem-bo było już dobrze po 20...
następnego dnia atrakcja jeszcze innego rodzaju-rodzice zabrali mnie do aquaparku !!! a jak wiecie woda-to mój żywioł !!!
nauczyłem się wdrapywać na brzeg brodzika (jakieś 40 cm) i skakać z niego do wody, do taty....i tak w kółko....
i pierwszy raz w życiu pozdzierałem sobie skórę na kolanach... i nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia....
taki to mieliśmy "spokojny" weekend

a dziś jedziemy do Warszawy
podobno w niedzielę jest Komunia mojej kuzynki Zosi-musimy troszkę porozrabiać, żeby im tam za spokojnie nie było !!!

wtorek, 5 maja 2009

no dobra...


















jak już trzeba-to pokazujemy brzusia....

środa, 29 kwietnia 2009

a tak sobie gadam....

siedziałem dziś rano na nocniczku-może cel pomińmy milczeniem-patrzyłem na zegar na ścianie i tak mnie wzięło... pokazałem na niego paluszkiem i powiedziałem "ti-ta, ti-ta, ti-ta"
i czemu mama w taki zachwyt wpadła???
przecież o tym, że zegar tak robi, to wiem nie od dziś, a że mi się tej oczywistej oczywistości powtarzać nigdy wcześniej nie chciało.... no cóż.....

zapomnieliśmy donieść, że wózek wrócił z naprawy-zepsuty był jeden amortyzator, w związku z czym wymienione zostały oba na nowiutkie, linka od hamulca też wymieniona... a na dodatek dostaliśmy cały komplet świeżutkich, nowiutkich kółek!!! chyba jak panowie w serwisie zobaczyli, jak zajeździliśmy nasze poprzednie, uznali, że trzeba wymienić, bo wstyd :)
dodając do tego wypucowaną przez mamusię całą tapicerkę-wózio mam jak nowy !!!
mamie spodobała się w tym pożyczonym, którym jeździliśmy taka tacka na napoje i drobiazgi i zaczęła szukać, czy się do naszego pojazdu nie da czegoś podobnego dokupić.... nie znalazła, za to doczytała, że barierka w naszej spacerówce ma możliwość otwierania się w obie strony... a mama zawsze całą ją wyciągała i narzekała, że to nie wygodne.... okazało się, że wystarczy pierwszy raz troszkę mocniej pociągnąć-i rzeczywiście daje się otwierać :)
nieźle-po ponad roku używania spacerówki..... :D :D :D :D
no to jaaaazzzzddddaaaaaa !!!!!!!!!!

poniedziałek, 27 kwietnia 2009

zaczyna się....









"Szymul idziemy na spacer?"-biegnę do drzwi i sięgam do klamki, albo przynoszę mamie buciki :)
"no dobrze, dobrze, ale siadaj do wózka" -" m-m-m...." i kręcę wymownie główką....
"Szymcio siadamy na nocniczek?" - "m-m-m..."
"znowu zdjąłeś skarpetki, przynieś mamusi, założymy" - "m-m..."
"chodź do mamy, chodź, nie uciekaj" - m-m..."
nie wiem czemu mamie się nie do końca ten mój rozwój komunikacyjny podoba...
słowa wychodzą mi jeszcze nie bardzo, chociaż już "daaa" "daaa" jak czegoś bardzo chcę to potrafię powiedzieć
ulubione jest oczywiście "ta-taaaa" w prawie każdych okolicznościach :)
"ma-ma" też się zdarza, ale raczej z rozpaczą w głosie
poza tym lubię sobie ćwiczyć, chodzę i nawijam "ko-ko-ko-ko" "ba-ba-ba" "pa-pa-pa"
w ogóle pa-pa lubię robić do wszystkich :)
kiedy wychodzi tata, kiedy wychodzi Krzysiek, kiedy idę spać, kiedy sobie jadę wózkiem i ktoś przechodzi obok...
miny i uśmiechy również rozdaję szczodrze dookoła
troszkę się wstydzę zawsze w pierwszej chwili wśród nowych ludzi, wtulam się na moment w mamę lub tatę... ale potem już rozkręcam się szybko i na całego :)

w ostatnia sobotę umówiłem się z Julką i jej starszym bratem Szymkiem w ZOO !!! i była tam taaaaka duża żyrafa ("iiiiiiiii") i wielki słoń ("iiiiiiii") i bocian, który robił to swoje "kleklekle" o którym mama mi ciągle mówi ("iiiiiiii" oczywiście) i krzyczący paw ("iiiiiii") i skaczące małpki ("iiiiiii-iiiiiiii")
czyli nazwy zwierząt mam już opanowane :)

a moje rodzeństwo rośnie sobie po cichutku
mama już przestała dawno biegać gwałtownie do łazienki, czasem tylko musi poleżeć bo jest jej słabo... no i kiedy mnie przewija, nie wolno mi już tak fajnie jej podkopywać w brzuszek...
narobiła różnych suwaczków, wyprała i pozawijała w folię moją starą gondolkę od wózka, fotelik, leżaczek-bujaczek....
no i wszyscy czekamy, kiedy młode urośnie na tyle, żeby się pojawić po tej stronie brzuszka i dać ze mną czadu :)

wtorek, 21 kwietnia 2009

niedobra mama !!!

coś niepozbierana i zapominalska ... (w ciąży czy co?? )
jak mogła nie ogłosić, że już prawie tydzień temu, w środę, 15 kwietnia, najmłodszy członek rodzinki dał jawnie znać o sobie kopiąc ją w rękę, którą trzymała na brzuszku !!!
co prawda było to po kilku dniach zupełnej ciszy... bo w Święta nie kopał wcale, poza tym mama się kiepsko czuła... no i we wtorek wylądowali na szybkiej kontroli :/
zostało sprawdzone, że wszystko ok, serdusio bije, młode się wierci
średnica główki... uwaga uwaga... 3,5 cm !!!
taki już kawał człowieczka !!!
ale młode się wkurzyło, że je podglądają i w środę mamusi przykopało-żeby już nie wariowała i ciągle się nie niepokoiła :)

środa, 15 kwietnia 2009

... i po Świętach...

było wielkanocnie i wiosennie
spacerki po łąkach... także pierwszy raz BOSO PO TRAWIE !!!
pierwsze kroki wywołały nie wiem czemu wesołość w towarzystwie... że usiłowałem stać nie dotykając stopami podłoża... cóż w tym takiego zabawnego ??
za to jak już poczułem stopę trawy pod kilem... poooooszłooooo...
były fajne zabawki-najlepsza oczywiście DRABINA
nie wiem czemu mama nie dawała sobie na niej ze mną rady... pomoc wujków okazała się niezbędna...
ciocia pozwoliła mi też pobawić się tybetańskimi misami-takie fajne michy w które można uderzać specjalnymi pałeczkami żeby wydawały bardzo ciekawe, głębokie dźwięki-szło mi całkiem nieźle
spróbowałem świątecznych pyszności-najlepsza była szyneczka, ale koniecznie wyjadana widelcem z talerza tatusiowego żurku... nie od dziś wiadomo, że ważny jest też sposób podania, prawda??
koty jakoś większość czasu spędzały w szafie... czyżby nie podobała im się ich nazwa "yyyyyyyyyyyy" i próby pokazania precyzyjnie gdzie kotek ma oczko?
u wujka schodów co prawda nie ma... ale są meble... a z mebli można się wspiąć na okno... nie rozumiem czemu mama taka jakaś nerwowa...
wózek pożyczony zdał egzamin, chociaż mamusia kiepsko się czuła i ekstremalnych tras nie było... przecież i tak najfajniejsze jest bieganie bez wózka :-)

środa, 8 kwietnia 2009

awaria

popsuło nam się kółko od wózka... trzeba było oddać do naprawy... tu Święta za parę dni, długie spacerki przed nami....
mama się łamała, czy nie kupić spacerówki, ale w końcu pożyczyliśmy i zaraz wybieramy się na drugi już spacerek w takim prawie dorosłym wózku :-)
rosnę, ciuszki kupuje mama na potęgę - bo wszystko za krótkie, za ciasne...
w końcu jak Starszy Brat to Starszy Brat, prawa???

jest trochę przedświątecznego zamieszania i nie bardzo pamiętamy z mamą o pisaniu...

już jutro Wielki Czwartek- więc życzymy wszystkim pogodnych i radosnych Świąt !!!
pełnych nadziei i miłości, ciepła i bliskich osób !!!

wtorek, 31 marca 2009

wreszcie wiosna !!!






śnieg dał nam nareszcie spokój i coraz częściej wychodzimy na spacerki w bucikach na piechotkę :)
co prawda jestem dosyć konserwatywny i najchętniej dochodzę do drzwi wejściowych do klatki schodowej sąsiadów i tam chciałbym już zostać
mama musi mnie długo przekonywać, żebyśmy poszli dalej...
a kiedy nie mam ochoty iść a już szczególnie -iść trzymając mamy rękę-próbuję usiąść na ziemi i zupełnie nie rozumiem, czemu im się to nie bardzo podoba...
z ząbkami moimi całe teraz zamieszanie
mamy dwie pasty, dwie szczoteczki i cały rytuał mycia nimi conajmniej dwa razy dziennie
czasem przyjmuję to z filozoficznym spokojem, ale czasami podnoszę głośny bunt... ale nie ma rady-tak trzeba i rodzice nie ustępują...
u pani dentystki też jeszcze dwie wizyty w najbliższym czasie nas czekają-ale tam to ja się już czuję zupełnie swobodnie... no może nie na początku, ale już po chwili oswojenia ruszam do boju-szafki, szuflady, fotel-wszystko chcę dokładnie poznać i obejrzeć :)

moje młodsze rodzeństwo rośnie, smyra mamusię, a czasem też ją męczy-no bo czemu jest wieczorami taka padnięta?? no przecież nie po ganianiu za mną!!!

mama tych suwaczków różnych narobiła pełno a nic się nie chwali-no to wstawiamy, bo potem będzie, że dzieci były nierówno traktowane !!!

środa, 25 marca 2009

rewolucja w zabawkach i 77mm rodzeństwa















tak się prezentuje młode
strzałka pokazuje paluszki ręki, obok śliczny profil :-)
śliczny wg mamusi oczywiście...

a u mnie zmiany w zabawkach
mama schowała mi ich strasznie dużo, bo uznała, że wywalanie ich z pudła nie jest edukacyjną zabawą...
teraz mam ich dużo mniej, czym się wcale specjalnie nie przejąłem, bo prawie codziennie mamusia jakąś wymienia-i w ten sposób ciągle mam coś nowego...
zima nie chce coś od nas odejść i wczoraj sypało, wiało, padało i wszystko co tylko możliwe... dzis na balkonie mieliśmy na poręczy sople !!!!
a ja już tak czekam, żeby na spacerki CHODZIĆ a nie jeździć
do tej pory tylko kilka razy przy ładniejszej pogodzie rodzice pozwolili mi na bieganie po dworze-bardzo mi się to podoba, tylko nie za bardzo chcę trzymać ich za rękę-wolę SAM
mama mówi, że kupimy niedługo buty na wiosnę, bo teraz mam jeszcze zimowe - i w drogę !!!!
nic mnie nie powstrzyma !!!!

niedziela, 22 marca 2009

pudła, pudełka... i drugi trymestr !!!

tak tak-wskoczyliśmy z Okruszkiem w II trymestr
mamusia już coraz rzadziej ma spotkanka z kibelkiem gwałtowne, za to brzuś widoczny coraz bardziej...ciotki domagają się zdjęć a mamusia płacze, że jest gruba-bo do najmłodszego startuje cięższa o 8 kilo niż do średniego...

mamuś nie martw się !!! my ci jeszcze razem tak damy do galopu, że w dżinsy ze studiów się wbijesz :) jeśli jakichś jeszcze ci mole nie pożarły.... :)

a ja mam w domu-odkryłem-różne substytuty schodów !!! pierwszy był mój hipopotam-jeździdełko, który do jeżdżenia mi za bardzo nie służył, za to jako stopień do zaglądania na blat w kuchni-doskonale
teraz od paru dni zabawki, które są w skrzynce zostają jednym sprawnym i zdecydowanym ruchem pozbawione tego lokum, za to skrzyneczka postawiona "do góry nogami" staje się moją sceną (włażę na nią i tańczę) albo mównicą (włażę na nią i pokrzykuję) albo moim... hmmm... no po prostu ulubionym miejscem (włażę na nią i.... stoję :) )
ostatnio znienacka nawiedziliśmy moją mamę chrzestną, która kończyła właśnie.... 18 lat :)
zrobiliśmy to z zaskoczenia, a niedługo później przybyła reszta niespodziewanych ;) gości - mina cioci - niezapomniana
wujostwo i Franek też mają schody !!! takie jeszcze inne, kręcone !!! niestety na pierwszym stopniu jest zamocowana bramka... ale co to dla mnie-na pierwszy stopień oczywiście daje się wejść... drugi jest tuż za bramką, więc można przekładając nóżkę między szczebelkami postawić na nim stopę... i już po chwili wisimy brzuszkiem na bramce próbując dokończyć jej forsowania... niestety- tatuś przeszkadzał...
lubię imprezy-już to kiedyś mówiłem :)
było tyle cioć i wujków, że można było co chwila na inne kolana się władować, a to już blisko do chwycenia czegoś ze stołu-np kieliszka z likierem... niestety mamusia zabroniła-podobno jest w nim mleko :(
ale rączki w wodzie z cytryną w dzbanku umyłem :)
i paluszek do kawy też zdążyłem włożyć
wracaliśmy już dobrze po 20, a że to kawałek drogi, zasnąłem w samochodzie-i bez kąpieli, bez przebrania spałem do rana :)
w sobotę miałem drugą z serii wizytę u pani dentystki-moje górne ząbki troszkę się zażółciły mimo mamusinego szorowania i musimy jakimś tam preparatem je troszkę posmarować... dwie pierwsze wizyty były zapoznawcze-czyli oglądałem sobie gabinet, potem pani obejrzała sobie moje ząbki... mogłem trochę pobiegać i porozrabiać-już nawet odkryłem, gdzie się naciska, żeby fotel pojechał do góry !!!
jutro idziemy tam znowu i prawdopodobnie tym razem będzie już smarowanko ząbków-no zobaczymy jak to pójdzie...

piątek, 20 marca 2009

rośniemy

mamusia się opuszcza w pisaniu-już jej to ciocie wypominają-i słusznie !!! teraz powinna pisać za dwóch !!!
choróbsko już na szczęście w odwrocie, jeszcze troszkę męczy ale gorączki już nie miewam i humorek od razu zrobił się lepszy :)
mam od jakiegoś czasu nowa pasję-pieczenie tortów
zaczynam od podstaw, czyli zakładania sobie kółka od tortownicy na głowę... ale początki już są !!! i wkładam w to naprawdę sporo energii :)
sięgam coraz wyżej-no w końcu ROSNĘ przecież- i umiem już wspiąć się na kanapę !!! staję potem na niej i się śmieję chwiejąc się niezbyt bezpiecznie - przynajmniej według mamy
nocki mamy różne teraz - ale to przez chorobę pewnie ... kilka było takich niezbyt przespanych... za to w dzień potrafię pospać znów 2-2,5 godzinki :)
i budzę się w super humorku potem :)
wczoraj zostałem na parę godzin bez rodziców-trochę z bratem, trochę z babcią, bo oni pojechali przebadać mamusię i moje młodsze rodzeństwo
podobno wszystko dobrze

a maluch ma już 12 tygodni :)


wtorek, 17 marca 2009

chorujemy :(

zaczęło się w czwartek
mój brzuszek odmówił posłuszeństwa, coś mu się tam pokręciło i kupki robiły się same i w zbyt dużej ilości ...
potem zwariowały termometry-pokazywały np 39,8 stopni ... a ja byłem bardzo senny i marudny ... i nic mi się nie chciało ...
tak wyglądał czwartek i piątek, ale na weekend wszystko wróciło do normy
na weekend
bo w poniedziałek znów obudziłem się z prawie 40 kreskami na termometrze ...
dziś rano byliśmy zbadać krew (byłem dzielny) i inne takie tam
później przyjdzie pan doktor
a póki co spędzam kolejny dzień głównie na rękach u mamy :(

czwartek, 12 marca 2009

małe dzieci i duże psy

no tak
już się Młode wcina w moje opowieści ... w rolę starszego brata czas się zacząć wczuwać ... koniec swobody ...

ostatni tydzień minął mi pod znakiem atrakcji
odwiedził mnie troszkę starszy kolega Jaś i przedstawił nam swoją nową siostrzyczkę-Marysię
nie spodziewałem się, że takie maleńkie dzieci istnieją !!! Ona ma dopiero 4 tygodnie i wygląda jak zabawka-zresztą tak ją właśnie potraktowałem- oglądałem, dotykałem rączką i się śmiałem ...
zupełnie nie wiem czym ta mama tak się zachwycała ...

a wczoraj byliśmy cały dzień w gościach u starszej ode mnie o miesiąc koleżanki -Julki
ma bardzo fajne zabawki
najlepsze są oczywiście schody... nie wiem czemu rodzice mi nie chcą kupić tej mojej ulubionej zabaweczki ...
a druga fajna sprawa u Juli - to jej malutki piesek ... no taki trochę tylko większy ode mnie ... można było się wtulać w jego kudłate futro i nawet na nim siadać-z czego skwapliwie korzystałem

lubię chodzić w gości-zawsze jest coś dobrego do zjedzenia i dużo ciekawych nowych rzeczy
lubię też jak goście przychodzą do nas-zawsze znajdzie się ktoś chętny do zabawy, a rodzice dają mi zdecydowanie więcej luzu-chociażby często nie zamykają bramki między pokojem a resztą mieszkania-wtedy czasem zdążę dobiec do szafy w przedpokoju i zrobić im wreszcie porzadki z butami i szalikami...

czwartek, 5 marca 2009

puk puk....

siedzę cicho i czekam, kiedy mama się zdecyduje
ale dla niej ciągle jeszcze "za wcześnie, żeby się chwalić"
no dosyć tego !!!
JESTEM
już od ośmiu tygodni sobie rosnę (mówi się-dziesiąty tydzień)
a od dwóch dni delikatnie skrobię mamusię od środka
podobno bardzo wcześnie, ale ile człowiek może czekać aż go raczą zaanonsować światu?? trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce !!!
tak jak rodzice planowali, udało im się zobaczyć cudne dwie kreseczki 20 stycznia-przed mamusi imieninami, tak na prezent :)
19 lutego obejrzeli sobie mnie na usg-całe 16 mm długości, bijące serduszko, rączki i wiercąca się całość-oto JA
a w okolicach mamy urodzin mają nadzieję zobaczyć mnie w pełnej krasie
mam się urodzić około 2 października-plus minus ;)
do Szymka mówią teraz czasem "starszy braciszku"

już się nie mogę doczekać kiedy ich wszystkich zobaczę... a póki co pływam sobie pod mamusinym serduszkiem... i czekam :)

środa, 4 marca 2009

zębiska

dziś w nocy stałem się posiadaczem kolejnych dwóch trójek !!!

wieczorem mama smarowała dentinoxem moje opuchnięte od dłuższego czasu miękkie dziąsełka... a rano posmarowała moje opuchnięte dziąsełka z wystającymi ostrymi czubeczkami !!!

została już tylko prawa dolna trójka-schowana póki co w też już solidnie opuchnięte dziąsełko- i będzie 16 ząbków

chwilowo, mam nadzieję, komplet

no pora trochę odpocząć !!!

wtorek, 3 marca 2009

warszawka :)

byliśmy całą rodzinką a stolicy w ten weekend
rodzice bali się jak dojadę
no po prostu-siedziałem sobie, patrzyłem w okno, trochę się pobawiłem różnymi rzeczami-fajne są takie zasłonki do okien z przyssawką-niby po to, żeby mnie słoneczko nie raziło-ale najfjniej się je ściąga !!! tak fajnie plaskają :)
potem trochę sobie pospałem-nawet całkiem długo, ponad dwie godzinki
no i dojechaliśmy
widziałem się z różnymi kuzynkami i kuzynami
pochodziłem sobie po schodach :)
byłem na kilku spacerkach
pojadłem różnych dobrych rzeczy

no i weekend się niestety skończył

drogę powrotną przespałem w całości

i już

rodzice się cieszą, mówią, że można ze mną podróżować

a wczoraj byliśmy u pani alergolog i po próbach zaszczepiła mnie jednak przeciw odrze, śwince i różyczce

czwartek, 26 lutego 2009

widelec i łyżka

zainteresowały mnie ostatnio te skomplikowane urządzenia domowe
tym razem przedmiotem mojego zainteresowania stał się aspekt ich praktycznego i na dodatek zgodnego z zamysłem dorosłych wykorzystania
bo część artystyczną opanowałem już dawno-to znaczy stukanie nimi w różne przedmioty i powierzchnie, gryzienie i oblizywanie, wkładanie do różnych kubeczków i słoiczków...
zaczęło się parę dni temu od kawałków gruszki wkładanych mi do buzi przez mamę za pomocą widelca
postanowiłem pomóc jej w tym trudnym zadaniu zabierając widelec i próbując najpierw trafić nim w gruszkę a potem gruszką na końcu widelca do dziobka
w 70% mi się udawało :)
resztę pomińmy milczeniem
mama też została nakarmiona
oczy mamy jeszcze obydwoje w komplecie :)

wczoraj natomiast przy jedzeniu jogurtu postanowiłem spróbować jak to właściwie działa z tą łyżeczką... mama pozwoliła mi trzymać ją razem i razem sobie jedliśmy

w związku z tymi wydarzeniami dziś rano zostałem ubrany w mój pancerny plastikowy śliniak z rękawkami, posadzony na krzesełku z blatem i dostałem własną, drugą miseczkę kaszki !!!
mama pomiędzy moimi wysiłkami władowała we mnie swoją porcję, ale ja też trochę trafień miałem
trochę też posprawdzałem praw fizyki
czy kaszka trzyma się miseczki, kiedy ta znajdzie się do góry nogami nad moją głową (mama sprytnie zrobiła strasznie gęstą tą substancję... muszę to jeszcze wypróbować z rosołkiem)
czy walenie łyżeczką w kaszkę powoduje więcej rozbryzgów niż walenie w nią rączką (sądząc z miny mamy tyle samo)
czy można kaszkę rozsmarować dokładnie na swoich rączkach (nie można, zostaje...)

ciężka jest ta praca naukowca...

poniedziałek, 23 lutego 2009

da, bam, am...

to póki co mój repertuar słów, które mają znaczenie
"da" jest chyba najczęściej używanym...
może częściej byłoby "am" ale zanim powiem- już mam dzioba zatkanego tym, co aktualnie pochłaniam... bo jeść-to ja lubię....

dawno z mamą tu nie pisaliśmy znowu, ale ona zwala to na mnie-że nie daję im się wyspać to i wena padła....

a z tym spaniem to rzeczywiście afera... wszystkie naraz trójki ząbate meczą moje dziąsełka, do tego górne czwórki nadal jedynie fragmentarycznie są na wolności... no i męczy mnie to strasznie...
wiercę się w nocy i budzę... a potem wstaję o 6 - przy dobrych wiatrach, bo wczoraj to o 4.... i już szans żadnych na spanko
w dzień walczę ze snem jak się tylko da...
ja tam jestem wyspany, ale mamusia jakaś taka "nie ten teges".... czemu....?

niedziela, 15 lutego 2009

spanie?? nie nie nie ...

pokręciło mi się z planem dnia...
ostatnio sypiałem około 10 rano tak godzinkę-półtorej i potem już nie chciałem drugi raz zasnąć, za to byłem marudny pod wieczór
no i mamusia sprytnie wymyśliła, że mi to spanie przestawi na trochę później ...
dwa dni walczyła, przetrzymała moje zasypianko koło 10, kładła mnie po zupce, po 12
ale się zbuntowałem
co mi będą mieszać w moich planach !!!
teraz nie chcę spać wcale !!!
padam, płaczę, zasypiam na stojąco albo na krzesełku do karmienia... ale połozyć się nie dam-walczę !!!
chcieli to mają :/

piątek, 13 lutego 2009

chorujemy :(

najpierw tydzień temu mama pojechała na jakąś budowę z przeziębionym panem fachowcem...
wróciła zła, że się zarazi... no i dwa dni później już była rozłożona na łopatki przez wirusiska...
ale ja się trzymałem dzielnie
trzymałem trzymałem ... do przedwczoraj....
no i mamy dwa katary :(
tatę też już zaczyna boleć gardło :( tylko on się nie przyzna przecież...
na dworze plucha na zmianę z mokrym śniegiem i wiatrzyskami-no to siedzimy w domku...a to oznacza, że się nuuuudzęęęęę i maruuuudzęęęęę
pod wieczór wszyscy mamy już troszkę dość :/
nocki też nienajlepsze... trudno spać spokojnie z zatkanym noskiem...
za to nauczyłem się, że taki przyrząd do czyszczenia noska mimo, że to nic przyjemnego-pomaga... i pozwalam bez sensacji nosio sobie oczyścić... mama mówi, że jest ze mnie dumna :)

sobota, 7 lutego 2009

gadam !!!!

no może to lekka nadinterpretacja... ale z dotychczasowego "babababa" i "mamamama" zrobiły się różne "tatatata", "agggaaaa", "kakaka", "ati"
kotek robi "au" piesek "auuauuu" no a tygrysek "auuu"
czyli po opanowaniu chodzenia...biegania właściwie... biorę się za mowę :)
powoli.... ;)

wtorek, 3 lutego 2009

i znowu urodziny...

zwariowali ci rodzice
to był mój trzeci pierwszy tort :) tym razem w kształcie kotka :) mama zaszalała :)
tym razem odwiedziła mnie rodzinka i świętowaliśmy wspólne moje i mojego brata urodzinki
nie mogły przyjechać tylko babcie, bo obie akurat chore... no ale chyba na tym koniec tegorocznego obchodzenia moich urodzin... ??
ja wiem, że rodzice cieszą się, że jestem już taaaaaki duży... no ale ile można tych prezentów i życzeń przyjmować.... :D
wujek Piotrek nauczył mnie nowej zabawy
siedziałem sobie na blacie w kuchni i przerzucałem mandarynki z jednej miski do drugiej... i od nowa... i jeszcze raz... tak z pół godzinki :) mama zdążyła usmażyć w tym czasie górę kotletów :)
teraz odpoczywamy po maratonie urodzinowym :)

środa, 28 stycznia 2009

skarpetki i ... buty !!!

tak tak
dorosłem już do tego, że rodzice kupili mi pierwsze, prawdziwe BUTY
nie jakieś tam kapciuszki czy tego typu zawracanie głowy
BUTY !!!
są niebieskie
z futerkiem w środku
z cholewką
z językiem
zapinane na rzepy
i troszkę przyduże... ale takie dokładnie na moja długość nie dawały się wtłoczyć na moją nóżkę-wszystkie były za wąskie ;)
zakładanie butów w ogóle nie jest proste... trochę trudno to wykonać kiedy podwijam paluszki... a tak jakoś mi to samo wychodzi...

a skarpetki mam takie z podeszwami gumowymi
już wcale się w nich nie ślizgam na podłodze, mogę biegać i jest bezpiecznie i wygodnie-fajna sprawa
bardzo je lubię... szczególnie lubię je ściągać z nóg i trzymając je w rączkach uciekać rodzicom...
najbardziej ich rozśmiesza kiedy robię skłon łapiąc rączkami za czubki skarpetek i sprawnym ruchem pociągam za obie naraz lądując przy tym na pupie... nie wiem czemu...

wtorek, 27 stycznia 2009

ABBA

nowa fascynacja
tatuś puszcza mi płytę, przy której tańczę i podśpiewuję
kiedy mówi, że teraz sobie posłuchamy- już zaczynam podskakiwać i mówić "aba aba aba"
przynajmniej tatuś to słyszy :D
conajmniej przez dwie piosenki mam fazę i daję się ponieść-malutka hipnoza-nie wiem co się dzieje dookoła...

achhhh

ta "muzyka klasyczna"

poniedziałek, 26 stycznia 2009

imprezka :)

wczoraj świętowaliśmy moje urodzinki w gronie znajomych :)
były u mnie Hania z Martusią, Jula i Franek :)
były prezenty i zabawy
było duuużo zamieszania
i tort ze świeczką ... już drugi :) ale mi się powodzi :)

wszystkim gościom pięknie dziękujemy za przemiły wieczór

a tym, co nie mogli przyjść, bo ich choróbska uziemiły-szkoda, byłoby jeszcze fajniej... ale mam nadzieję, że mnie jeszcze odwiedzą :)

teraz odsypiam.....

piątek, 23 stycznia 2009

mam już roczek !!!

w górach, w sobotę, o 18... stuknął mi cały okrągły ROK !!!
mama ciągle nie może w to uwierzyć, ciągle się dziwi jak to szybko...
no ale rosnąć trzeba, prawda? nie ma wyjścia!
moje urodzinki były jak już powiedziałem wyjazdowe, był śnieg, były spacery, był pensjonat, był tort z jedna świeczką...
ale mama mówi, że moja prawdziwa impreza dopiero będzie :)
w niedzielę przyjdzie do mnie kilku kumpli i koleżanek, a za tydzień-przyjeżdża cała rodzinka :)
dostałem już kilka prezentów :)
fajnie mieć urodziny
rodzice na przykład kupili mi cymbałki :) fajna zabawka :) nie wiem czemu czasem ją gdzieś chowają...
zabawki w ogóle coś mi się zmieniają...mama schowała wszystkie moje grzechotki, gryzaki, zaczęła pakować i chować takie sprzęty jak karuzelka nad łóżko, leżaczek-bujaczek...
za to mam trochę klocków, puzli, różnych zabawek grających... wydoroślałem??
próbujemy też z mamą rysować... ale na tym polu jakoś sukcesy mam niewielkie... zasadniczo interesuje mnie gryzienie kredek i darcie kartek...
rodzice kupili sobie ostatnio jakieś czasopismo z takimi testami na "inteligencję"
zrobiłem wszystkie
bardzo szybko
tylko jakoś nie możemy odczytać wyników....

piątek, 16 stycznia 2009

mamusiny prezencik...

... na moje urodziny
rodzice mówią, że na moje urodzinki, które zbliżają się coraz szybciej :) mama dostała fantastyczny prezent...
rano byliśmy u ortopedy i pierwszy raz od baaaardzo dawna usłyszeliśmy, że wszystko z moimi bioderkami jest dobrze !!!
pan doktor pooglądał sobie jak chodzę ( nawet kilka razy w samym pampersie... to znaczy ja byłem w pampersie, nie pan doktor.... ) obejrzał moje kolanka, stópki, no i oczywiście bioderka od środka-podobno to już ich ostatnie usg :)
wszystko się już wreszcie prawidłowo ukształtowało !!!
żadnych szyn, żadnych kolejnych prześwietleń i mamusi panikowania.... jest super !!!
za pół roczku mamy się jeszcze pokazać na kontroli, pilnować jak siadam, obserwować jak chodzę... no powiedzmy szczerze... jak biegam :)
i tyle :)

poniedziałek, 12 stycznia 2009

stuk stuk

narazie rodzice się cieszą
zresztą to był ich prezent...
nauczyłem się korzystać z jednej z gwiazdkowych zabawek-to jest taka deseczka z otworami w różnych kształtach, do tego pasujące do otworów klocki... i młoteczek :)
faaajne
może akurat część edukacyjna czyli dziurki i klocki tak średnio mi podeszły... za to młoteczek ... a i owszem :)
fajnie stuka w stoliki, szafki, w ścianę, podłogę... taka edukacja to ja rozumiem :)
mama próbuje mnie przekonać, żebym też używał go do tych klocków i deseczki-sama w nie stuka, a wtedy ja to traktuję jak muzyczkę i zaczynam tańczyć
echhh
niezbadane są pomysły dorosłych-zawsze inaczej rozumieją sens zabawy niż ja....
mam też nowe "jeździdełko" - hipopotama na kółkach
póki co służy do wrzucania do niego różnych rzeczy, ciągania go po pokoju, a czasem też już do "fachowego" jeżdżenia na nim okrakiem... tyle, że wychodzi mi to do tyłu ;)
byliśmy u Franka-on ma już prawie dwa i pół roku !!! - i pierwszy raz naprawdę się z nim bawiłem-bo przecież stabilnie już najczęściej stoję, chodzę, więc byłem już równym...no prawie równym... partnerem do zabawy
nawet tańczyliśmy za rączki... oczywiście Franek prowadził
fajnie mieć takiego dużego kumpla :)
moje zęby strasznie mi dokuczają, weekend był pod znakiem dziąsła zapuchniętego w postaci takiej kulki dużej jak groszek- wieczorem w niedzielę zaczęło to-to krwawić aż mama spanikowała... a dziś rano jest już na tym miejscu duży, solidny kawałek lewej dolnej czwórki
to już chyba czwarta jej próba wydostania się na świat-raczej wreszcie skuteczna...

środa, 7 stycznia 2009

słoiczek, zakrętka...

... to od kilkunastu już dni moje ulubione zabawki
z bardzo poważną i skupioną miną zakładam zakrętkę na trzymany przez mamę lub tatę słoiczek po czym ją zdejmuję-i tak w kółko...
zaczęły też interesować mnie kubeczki wkładane jeden w drugi-nie tylko wtedy, kiedy ktoś mi z nich ułoży wieżę i mogę z radosnym "iiiiii" zrobić efektowne "bam" :)
próbuję wkładać je po kolei w siebie... no może niezupełnie po kolei...
"bam" to też świetna zabawa z tatą lub bratem-kiedy któryś z nich rozłoży się na naszym pufo-fotelu lecę biegiem i rzucam się rozcieszony na jego brzuch :)
kombinuję też z klockami, które mają się zmieścić w odpowiednich otworkach garnuszka czy kostki... jednak zwykle kończy się na wrzuceniu ich przez największy otwór-czyli od góry :)
nadal ćwiczę siłę i równowagę chodząc z 19 litrowymi butlami po wodzie - czasem dwoma naraz
wpadłem w czarną rozpacz, kiedy ostatnio pan przyjechał z pełnymi butlami i zabrał mi puste !!! na szczęście mamusia wynegocjowała zostawienie jednej pustej dla mnie :) czasem mama się też na coś przydaje :)
na dworze mrozisko potężne-dziś było minus 19 i nie poszliśmy na spacer... głównie dlatego, że przez te szalone zęby rosnące i rosnące strasznie się ślinię i mamusię powstrzymała wizja sopelków na mojej brodzie...
śnieg mnie fascynuje-co rano lecę do okna balkonowego i sprawdzam, czy nasz balkon i okolice nadal są takie zasypane :)
a nasze podwórko wygląda naprawdę ślicznie... krzaki i drzewka pod kołderką :)
czasem odwiedzają też nasz balkon koty sąsiadów-szczególnie rudy długowłosy i czarno-biały prezentują się okazale na śniegu :)
bo biały, który w lecie właził nam kilka razy do domu stracił na efekcie :) nie bardzo go widać :)
za to ptaków, które zwykle szaleją i na naszej barierce balkonowej i na krzewach, nie widać wcale ... też się boją mrozu ?

niedziela, 4 stycznia 2009

nowy roczek ...

... już się zaczął
rok temu siedziałem sobie jeszcze w brzusiu a mamusia doczekać się mnie nie mogła:)
jutro rocznica terminu porodu :)
a już za niecałe 2 tygodnie-moje pierwsze urodzinki !!!
mama pokazała mi jak się zdmuchuje świeczkę-ale nie mam ochoty tego się sam nauczyć, wcale mi się nie podobało ;/
za to nocnik z pozytywką robi karierę... to nic, że pozytywka niezbyt udana i albo się nie włącza kiedy trzeba (czyli jak zrobię siku) albo włącza się np. w środku nocy
z tym pierwszym problemem radzę sobie sam i jak nasikam to sobie sam śpiewam :D
z drugim musieli sobie poradzić rodzice :)
muzyka jest moją największa pasją-tańczę, podśpiewuję i sam umiem już włączać melodyjki w niektórych zabawkach
wyrastam z ubranek w tempie kosmicznym
wyrosłem ze śpiworka do wózka-dobrze, że ciocia pożyczyła nam drugi-po dziewczynkach :) bo zima zrobiła się na całego... na dworze biało, a wczoraj ze spaceru z tatą wróciłem czerwoniutki jak buraczek, tak mi buzia zmarzła...
Sylwester przebalowaliśmy z Jaśkiem, Martusią i Hanią u nas w domku... co prawda pierwszy odpadłem od towarzystwa-już około 21.30 spałem i nawet północ i fajerwerki mnie nie ruszyły :)
dałem rodzicom pospać do 8 rano :)