poniedziałek, 26 sierpnia 2013

wakacje się kończą... i pierwszy ząbek !!!

Niestety, kończą się naprawdę.
Sierpień bez przedszkola upłynął pod znakiem eskapad z mamusią, czasem też w prawie pełnym gronie...Najstarszy mimo wszystko nie daje się namówić na wspólne wypady ;)
Była wiec Wisła z niezawodną Ciocią Asią i z Julką, wspaniały i beztroski czas, upały, chłodna woda w rzece, szaleństwa wodne i wyżerki lądowo-lodowe :)
Czasem małpi gaj oraz wielka wyprawa pierwszy raz w życiu krzesełkowym wyciągiem pod szczyt Czantorii, a na samą górę już na dzielnych nóżkach :)
Dziękujemy Ciociu !!!
Potem przesiadka z rzeki nad jezioro i relaks w hamakach (hit sezonu :) nad jeziorem Sławskim, w Radzyniu
Tam co prawda wyganialiśmy komary z domku, ale skutecznie i dało się wytrzymać :)
Nawet na weekend odwiedzili nas Wujostwo Chrzestni ;) z dziewczynkami i Tomkiem.
Dzieciaki z wujkami i tatusiami pływały kajakami, wędkowały (!!!) i Baś złowiła taaaaaaką rybę, a Szym okonia, który chciał mu zjeść przynętę razem z haczykiem.
Wszyscy na szczęście przeżyli, łącznie z okoniem i resztą złowionych okazów, które dostały w prezencie wolność i powrót do jeziora.
Wymoczeni w jeziorze (są tam nawet zjezdżalnie wprost do wody!!!), wyemocjonowani po rodzinnym festynie, gdzie każde z dzieci zdobyło jakieś punktowane miejsce w sportowych konkurencjach, po adrenalinie z okazji udziału drużyny połączonych rodzin w sztafecie z jajkiem, wróciliśmy na parę dni do domu i tam... Szymo stracił pierwszy w życiu kiwający się już od pewnego czasu mleczny ząbek !!!
Na pierwszy ogień poszła jak się okazało dolna lewa jedynka :)
A dopiero co wychodziły te ząbeczki !!! ( http://ajkplus.blogspot.com/2008/05/sobie-marudz.html )Ale ten czas pędzi ....
Już bez kompletu uzębienia straconego w miejscu publicznym, czyli w sklepie, podczas konsumpcji jabłka na dodatek, całkowicie bezboleśnie na szczęście, mama z młodzieżą udała się pociągiem na dwa dni do Dziadka.
Musieliśmy wypróbować bowiem świeżo w Jeleniej Górze powstały nowoczesny palc zabaw ;) oraz dziadkową odporność na szum, rozruchy i wybuchy, czyli po prostu na nieustającą aktywność wnucząt :)
Znów tak jak wcześniej z rybami- wszyscy przeżyli, aczkolwiek niektórzy bliscy byli pozycji "do góry brzuchem" :)
Żeby ukoronować tak piękny czas, rodzinka w ostatni weekend zrobiła szybki wypadzik do stolicy, w celu zajęcia się przecudną czwórką kuzynostwa podczas warsztatowej nieobecności ich Rodziców.
Przetestowaliśmy, da się bez problemu i bez ofiar w ludziach zająć szóstką dzieci na raz, nie będąc z zawodu przedszkolanką ani panem przedszkolenkiem.
Jakby co, fach mamy w ręku, jeszcze tylko papiery i możemy zakładać przedszkole :)