środa, 12 grudnia 2012

przedświąteczne szaleństwo

w sklepach choinki już od Wszystkich Świętych, przebierani mikołaje grasują na ulicach rozdając ulotki pizzeri oraz nowego super opłacalnego kredytu...
a mama wpadła obok już i tak napiętego planu dni w amok pomocy w charytatywnym kiermaszu....
malowane piernikowe szaleństwa (a domowe nadal czekają na upieczenie :( ), wycinankowe torebeczki na prezenty, stroiki świąteczne-wszystko to już gotowe, zapakowane i po pierwszym dniu "ogniowej próby" czyli pierwszej, testowej sprzedaży, czeka na dwa najbliższe dni i wieeelki zarobek dla Fundacji :)
w przedszkolu Roraty, Mikołaj odwiedził dzieci jak przystało 6 grudnia :), a szopka z siankiem już czeka na wstawienie figurek
przyszły tydzień zapowiada się obfity we wrażenia
w poniedziałek Basiulki pierwszy występ jasełkowy w roli Gwiazdeczki ... mama już pudła chusteczek kolekcjonuje...
w środę Kropelka Średniaczek przedstawi swoje zaawansowane artystycznie przedstawienie
a oboje wyśpiewują kolędy :)
Baś pod wpływem chyba swojej Pani Beatki rozśpiewuje się powoli, zwykle ta część artystycznego życia była jej nieco obca, generalnie piosenki zwykle zostawały obdarzone nowa linią melodyczną i nieco innymi słowami, teraz coraz bliższe bywają oryginałom :)
Szym wyśpiewuje czyściutko wszystkie "Ciche Noce" i "Przybieżeli"
Zapowiadają się zdecydowanie NIE ciche Święta...

Karolka zaprosiła mamę do zabawy blogowej, no zobaczymy, czy odpowiedź na 11 pytań zmobilizuje do częstszych wizyt tutaj.... :)

środa, 28 listopada 2012

kwarantanna

omijały nas wirusiska i te inne... ale kiedyś musiało dopaść
najpierw posiedział w domciu z mamą smarkający i kaszlący Szym, cały tydzień
w poniedziałek i wtorek siedzieli już razem z Basią
w środę Szym poszedł do przedszkola zostawiając smarkniętą siostrę z mamą
w czwartek mama wyrwała się wieczorkiem do pracy zostawiając z tatusiem śpiącą od godziny 16 córę
i kiedy wróciła o 20 młoda spała nadal... potem tylko budziła się na biegi do toalety.... i tak do dziś...

obie kobitki walczą do dziś z jelitowymi paskudztwami.... dziś pierwszy dzień lekutko lepiej

i oby tak zostało....

wtorek, 6 listopada 2012

ojjj się zadziało

rodzice wpadli po szyję zajmując się przygotowywaniem takiego oto wydarzenia : http://przystantu.wordpress.com/2012/11/05/program-1-we-wroclawiu/
a do dzieci na ratunek została sprowadzona rezydująca obecnie daleko od Wrocławia Ukochana Ciocia :)
ale Ciocia jak Ciocia, konwencjonalnie nie potrafi i nie lubi, więc zgarnęła towarzystwo do pociągu i zrobiła półtoradniową wycieczkę do Międzylesia
atrakcji full, dzieciaki przeszczęśliwe a rodzice mogli zająć się pełną parą robotą szaloną i cudowną jednocześnie


oj Ciocia, jak zwykle dziękujemy całej Twojej zwielokrotnionej Jaźni !!!!!!!

poniedziałek, 15 października 2012

szaleństwo biegowe

opanowało nie tylko zaprzyjaźnione blogerki i nie-blogerów oraz Kierownictwo Duchowe :)
szaleństwo biegowe rozprzestrzenia się pod naszym własnym dachem !!!

mamusia nadal na straży rozsądku i nie daje się na to skusić, no a tatuś, jak zawsze ekstremalny, realizuje plan treningowy krok po kroku

wczoraj np półmaraton :)

ot tak sobie, bez "obstawy", wsparcia i nawet wody w zanadrzu poszedł sobie i przebiegł

strach pomyśleć co jego młodsza damska kopia czyli nasza Księżniczka będzie wyprawiać za parę lat mając taki wzorzec :)

a mama zapomniała opisać szalona zeszłą niedzielę, sprzed tygodnia, kiedy to z okazji trzecich urodzinek odwiedzali Księżniczkę goście przez cały dzień :)
rano Babcia z Dziadkiem oraz Zuza z Rodzicami, nieco później Starsi Kuzyni przyciągnęli też swoich Staruszków, a na koniec dnia jeszcze Hania, Martusia, Lenka z Dominikiem i Dawidem oraz Jędrek z Frankiem też w obstawie Rodziców zaśpiewali Sto lat naszej Dużej Pannie
ciocia Ala też wpadła i było nam bardzo z tego powodu miło :)

świeczki zostały zdmuchnięte, więc oficjalny Czwarty Rok Życia rozpoczęty :)

niedziela, 14 października 2012

nie pogadasz

Basieńko nie możesz sama wkładać tych dużych gałęzi do ogniska, jeszcze jesteś za malutka...
Jestem już duża, mamusiu !!! Mam już PRZECIEŻ trzy lata !!! Nie pamiętasz??? Miałam urodziny !!!

No nie ma bata, nie przegadasz

Wchodzi Basiula po stromym, wysokim nasypie, na dodatek po mokrej i śliskiej trawie, a nadgorliwa mamusia na moment przytrzymuje ją za plecki, w momencie, kiedy chwieje się na nóżkach łapiąc równowagę... MAMO JA CHCIAŁAM WEJŚĆ SAMA !!! I schodzi z powrotem na dół, żeby od początku rozpocząć wspinaczkę... Nie da się wytłumaczyć małemu łobuzowi, nie i już, musi SAMA...

To tylko migawki z dzisiejszego przedpołudnia i rodzinnej wycieczki do lasu z pieczeniem kiełbasek
Dzień w dzień i kilka razy na każdy dzień powtarzamy procedurę JA SAMA :)

Silne dziewczę, w sumie dobrze jej to dobrze na przyszłość wróży, mamie na najbliższą już nieco gorzej :)

środa, 3 października 2012

3 latka !!!!!!!!!!!!!!!!!!!

kiedy ??? jakim cudem???
za niespełna dwie godzinki stuka Basiuli magiczna trójeczka
panna jest przedszkolaczką pełną gęba, nie ma odpukać żadnych adaptacyjnych problemów, jest po prostu przedzielna i przegrzeczna....
gorzej troszkę PO przedszkolu, głównie z powodu braku snu na leżaczkach, bo nasza sypiająca po trzy godzniki w dzień dziewczynka przestawiła się na niespanie i to owocuje marudą włączającą się wczesnym wieczorem

ale jest wspaniała

mądra, współczująca, radosna, wytrwała


NASZA DUŻA BASIEŃKA

u nas również ZAPROSZENIE :)









wtorek, 2 października 2012

papugi i inne takie

w przedszkolu żyją sobie papużki
między innymi, bo zwierzaczki są w każdej sali, papużki mają domek na korytarzu przed aulą, u Basi w Motylkach mieszka świnka morska Mela, a u Szymka w Kropelkach wyśpiewuje kanarek
ale papużki fascynują obydwoje od zawsze
Baś jeszcze ledwo chodząc, kiedy odprowadzałyśmy Szymka zaczynającego karierę przedszkolaka, zawsze tuptała przywitać się z ptaszkami i zostało jej to do tej pory-obowiązkowa wizyta u papużek musi być zaliczona codziennie
Szym natomiast męczy, że taką właśnie papużkę powinniśmy koniecznie mieć w domu
ostatnio wpadł na wspaniały pomysł, że przecież można by jej kupić smycz i wychodzić z nią na spacery...
to tylko jeden z pomysłów na zwierzaka w domu, bo generalnie męczenie mamy o każdego pogłaskanego psa czy kotka jest na porządku dziennym
z Szymka alergią póki co możemy sobie jedynie pomarzyć, żywe zwierzaki zastępują pluszaki w ilościach hurtowych noszone przez najmłodszą Pociechę i targane do łóżek przez oboje
nawet na wakacje pojechały z nami dwa koty, dwa psy, delfin, orka i owieczka...

środa, 26 września 2012

zakręcenie

tysiąc drobnych spraw wirujących dookoła powoduje, że się mama zawiesza i nie wie w co ręce pakować...
a ponieważ nie od dziś wiadomo, że co się zapisze to łatwiej poukładać, zostało postanowione-robimy grafik co na kiedy i co najważniejsze
i tu drobny problem powstał, mianowicie nie wiadomo, gdzie obecnie przebywa służący w takich przypadkach podręczny kalendarz... a to już objaw zakręcenia na maksymalnych obrotach



zarządzam cztery głębokie wdechy, pyszną kawę i za pół godziny objawiam się światu w  nowym, poukładanym wydaniu


czas start :)

czwartek, 20 września 2012

mama wróciła...

.. już w niedzielę, ale żeby tak do rzeczywistości... to jeszcze chwila :)
bo panoszące się wszędzie zaległości w dosłownie wszystkim nie dają się jakoś zignorować...

wiec tylko szybciutko i króciutko

mama dumna z dzieci, że pięknie tydzień bez niej wytrzymały
dumna z tatusia, że świetnie wszystko organizował

no i dumna z siebie, że przez krew, pot i łzy przebrnęła jednak przez wielogodzinne angielskojęzyczne wykłady, pozdawała również angielskojęzyczne egzaminy i jest już pełnoprawnym instruktorem modelu Creightona, czyli podstawoawego narzędzia NaProTechnologii :) w trakcie szkolenia :)
teraz pół roku praktyki pod okiem superwizora, w lutym kolejny tygodniowy zjazd i znów full nauki, a potem-to już z górki, czyli jeszcze pół roku pracy i egzaminy końcowe

a pomiędzy tym oczywiście- codzienna rzeczywistość, dzieciaki, praca, dom.... oj mama mama, jak ty to ogarniesz !!!???

czwartek, 6 września 2012

start

jak zawsze na ostatnią chwilę nieprzygotowana, zakręcona i pełna niepokoju
mama rusza na podbój stolicy
wracam za tydzień, już mam nadzieję jako świeży narybek względnie nowej dziedziny nauki, jak najbardziej nie związanej z dotychczasowym polem działań
angielskojęzyczne wykłady i egzaminy przerażają, ale na cóż wsparcie takiej liczby myślących życzliwie i dobrze życzących osób?
starujemy

środa, 5 września 2012

przeładowanie

jak to u zaprzyjaźnionych pisywaczek można zauważyć, pranie zdominowało pierwsze dni września w wielu polskich domach :)
nie wyłamujemy się ze schematu, rachunek za prąd i wodę dochodzi do kulminacji, środki piorące do wyczerpania, sprzęt pralniczy do przegrzania, suszarki do załamania- a wraz z nimi zagrzebana w stosach do posortowania, poprasowania i poukładania mama
a pomiędzy tym wszystkim dzieciaki, jakoś zupełnie na marginesie, świetnie się aklimatyzują na nowo i na początek w przedszkolu
Motylek i Kropelka, a właściwie Motylka i Kropelek :) zupełnie nie przejmują się przyjeżdżającą na ostatnią chwilę po nich mamą, szczególnie młoda, która zostaje na koniec jedyna z grupy-bo mamy maluchów często przez pierwsze dni, a niektóre nawet miesiąc (!) odbierają je bardzo wcześnie, często wręcz  przed obiadkiem... po prostu po opuszczeniu jej przez rówieśników wędruje do grupy brata i wcale nie chce wychodzić do domu...
wiadomo, pierwsze dni, mnóstwo atrakcji i jeszcze nie ma czasu na jakieś tęsknoty i inne takie
chociaż po wakacjach, w dużej przecież części spędzonych głównie we trójkę-maluchy i mama-potrzeba mamy paradoksalnie wzrosła
już nie ma "tata i tylko tata", a przynajmniej jest tak rzadziej-nawet w nocy wołamy mamę...
zbliża się już bardzo szybkimi krokami piątek, w który mama znika na kurs, a pojawi się dopiero tydzień później w niedzielę... ciekawe, jak to pójdzie, już się stresujemy... a przynajmniej mama na pewno...

wtorek, 4 września 2012

powrót

z zepsutym samochodem opóźniającym powrót o dobę, dwoma przebytymi ospami, mnóstwem piasku we wszystkim, wielkimi torbami prania (skąd one się wzięły, przecież wszytko prane było "na bieżąco"???) ale przede wszystkim z nowymi siłami i zasobami pokoju w sercu, doturlaliśmy się w niedzielno - poniedziałkową noc do domu
nasz dom wakacyjny, nasze miejsce, do którego nie wracać się nie da, pożegnaliśmy z nadzieją na "za rok"
dużo dobrego się tam wydarza
i dla dzieci, które czują się już tam "u siebie" i które przez ostatnie trzy tygodnie jakby nam o co najmniej rok wydoroślały... po wolności Szymka z pozwoleniem na bieganie i jeżdżenie rowerkiem po terenie samodzielnie, często niewidzianego przez dłuższe pół godziny
po radości Basi z samodzielnych, mimo, że jeszcze pod kontrolą, wypraw do domku na drzewie (mamie pod farbą przybyło siwizny, to pewne) z niezmordowanych sesji skakania po trampolinie (skąd ta siła i radość takiego po prostu podskakiwania? czasem prawie godzinę?)
po rodzących się przyjaźniach, po radości z przebywania z rówieśnikami
"maluchy" coraz mniej są "maluchami"

ale też dla rodziców, po czasie tylko dla siebie, po słuchaniu mądrych słów, po chwilach zatrzymania i Ciszy, o którą tak trudno

dobry czas

a teraz ruszamy w codzienność
grupy Motylków i Kropelek zaczynają pełną parą, zmiany w obsadzie opiekunek nie zestresowały Średniego - nie ma Pani Asi, która zniknęła na czas urlopu macierzyńskiego, za to jest inna Pani Asia, która przeszła z Iskierek, więc jest znana i już lubiana, druga Pani jest co prawda nowa, ale już Średni oznajmił, że "fajna", siostra Magdalena z racji obowiązków dyrektorskich będzie mniej obecna, ale będzie, więc mamy uprzywilejowaną grupę średniaków, bo aż z trzema Opiekunkami :)

start po nocnym powrocie mieliśmy z małym falstartem, mama zapomniała  dać na pierwszy dzień dzieciom kapcie... na szczęście pogoda piękna, więc sandałki nadały się "zamiast"
dziś już się mamę przypilnowało, więc raczej wszystko na miejscu :)

piątek, 17 sierpnia 2012

pogoda to pikuś

jak skomentowała Okruszka poprzedni wpis, znając już dalszy ciąg naszej nadmorskiej historii
a mianowicie pogoda (całkowicie niewinna i naprawdę zupełnie w porządku) zeszła na plan dalszy za sprawą pogryzionych plecków Średniej Pociechy
pogryzionych przez domniemanego przez mamę pająka-czy-cuś w jakiś dziwnie regularny wzorek... najpierw o wyglądzie plamek... potem soczyście nabierających kształtu pęcherzyków i po mero-konsultacji  Lekarza Nadmorsko Rodzinnego została oficjalnie wersja pogryzienia zdementowana i zamieniona na chyba-raczej-na pewno ospę wietrzną
przeciw której, przypominam, młodzież została zaszczepiona jakiś czas temu....
póki co, mamy ze dwadzieścia krostek głównie na pleckach i we włosach, z tego kilka sromotnie rozdrapanych, zakaz moczenia w przeczystym wszak Bałtyku i całkiem niezłe samopoczucie poza pierwszymi trzema powiedzmy dniami i ze dwiema nocami
oby tylko tyle
to Średni od niedzieli ubiegłej licząc
Najmłodsza natomiast poza wczorajszą dwugodzinną nocną histerią (nie chcę siedzieć, nie chcę leżeć, nie chcę się przytulać, nie chcę pić, nie chcę siku, nie chcę jeść, a co chcesz? nic nie chcę..... itd itd) z rykami aż do zanoszenia się, zakończoną oświadczeniem "bo ja tęsknię za tatą !!!" ma się nienajgorzej
może pomijając jakieś dziwne cztery czy pięć ugryzień na brzuszku odkrytych dziś przez mamę przy kąpieli.... no cóż, zobaczymy rano :(

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

morze :)

gorąco to tu na pewno nie jest, ale dzieci i tak zachwycone
siedzimy sobie w nadmorskiej mieścinie, z domku na plażę mamy 150 m ścieżki zdrowia, czyli straganów ze standardowym wypoczynkowym badziewiem (brrrrrrrrrrrrr), jedzonko fantastyczne i na dodatek gotować ani zmywać nie trzeba :)
mamy nawet za płotem stadninę koni, które są obiektem zachwytu obydwojga młodzieży
raz już nawet została zafundowana kilkunastominutowa przejażdżka dla Szyma i kilkuminutowa dla Basi :)
koń miał dźwięczne imię Rabuś i anielską cierpliwość najpierw do nadającego cały czas na jego grzbiecie czterolatka, potem do wiercącej się niespełna trzylatki, a następnie do przypływu pieszczot i karmienia go trawą
jesteśmy też szczęśliwymi sąsiadami świeżo wybudowanego obiektu z boiskami i pięknym placem zabaw, nudzić się więc nie zamierzamy
teraz tatuś i Najstarszy pognali do domku a na gospodarstwie została mamusia z młodymi i dzielnie starają się dać sobie radę
czekamy tylko na więcej słoneczka, bo narzekać nie można, ale przydałoby się go troszkę jednak więcej :)

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

stuknęło stuknęło...

ano już PO rodzicielskiej Wielkiej Rocznicy
świętować zamierzamy cały rok, a co :)
ale pierwsze podrygi dwudziestolecia już za nami - w TEN wieczór niespodzianka pod postacią chrzestnej pilnującej dzieci, żeby była możliwość wyskoczenia "na miasto" czyli na małżeńską rocznicową randkę
było nadspodziewanie spokojnie
chyba do tego dojrzeliśmy przez tyle lat, żeby radość sprawiała nawet sama obecność, bliskość, nie trzeba fanfar i wielkich atrakcji-ot, kolacja we dwoje, spacer nocą po rynku... trochę wspomnień, trochę planów
bliskość
planowaliśmy wcześniej "coś zrobić" w weekend, ale Szymek odebrany w ostatni przedwakacyjny dzień z przedszkola z gorączką, który następnie zrobił się Szymkiem w dziwne plamki, jakby nam te plany nieco ostudził...
decyzja zapadła w jednej chwili, kiedy przez cały dzień było już dobrze i wieczorem okazało się, że generalnie choroba raczej już jest po... w godzinę zebraliśmy się, zawieźliśmy Maluchy do babci i dziadka...i spędziliśmy krótki weekend spontanicznie w Krakowie :)
było miodzio :)
i postanowiliśmy popróbować powrotu do zwyczajów z czasów dzieciństwa Najstarszego i więcej tak "na wariata" podróżować
w końcu 20 latki to smarkacze, a to zobowiązuje do odrobiny szaleństwa
mamy nadzieję, że nam za szybko nie przejdzie :P

sobota, 28 lipca 2012

lipiec kompletnej abstrakcji

zaczęło się już na koniec czerwca, mama straciła rachubę czasu, pracy nawarstwiło się tyle, że tylko siąść i płakać... miał być lipiec mega pracowity z finałem 1 sierpnia, a potem luz blues i wakacje...
niestety zapowiada się, że conajmniej jeszcze parę dni sierpnia do wyluzowanych zaliczyć będzie trudno...
póki co Tatuś wspierając mamusię w akcji zgarnął młode towarzystwo i wyruszył na wyprawę weekendową nad jezioro
to mama tylko szybciutko melduje istnienie i wraca do pracy, żeby nie zmarnować już ani minutki i cieszyć się jutrzejszym powrotem Rodziny całą sobą !!!

;)

piątek, 20 lipca 2012

śmy się zawiesiliśmy

... na miesiąc :)
Mama po zamianie komputerów i z powodu ogólnego nie-nadążania zamilkła...
A tu historii rowerowej powstały dalsze chlubne rozdziały i w ogóle - dzieje się!
Na pierwszym miejscu: WYPRAWA
Tydzień temu, w niedzielę, po kilku już tatusiowo-synkowych i ze dwóch całorodzinnych niewielkich wycieczkach na trzy rowery i jeden fotelik, postanowiliśmy przymierzyć się do Większej Trasy
Wyruszyliśmy wałami, bocznymi drogami, opłotkami i polami przez Wilczyce do Kiełczowa odwiedzić małą Zuzę
Cel był określony, ale co do jego realizacji pewności nie mieliśmy, ze względu na odległość prawie 20 kilometrów
I jak zwykle Średni najdzielniejszy z dzielnych nas zaskoczył !!!
Prawie bez marudzenia, z jednym deszczem i jednym międzylądowniem w błotnistej kałuży nasz Supermen młody DOJECHAŁ !!!!!
Było fantastycznie, miło, trochę trudno i bardzo, bardzo dzielnie !!!!
Po drugie: tatuś nabywszy maszynkę specjalistyczną postanowił uwolnić średnią pociechę od prawie jeszcze nadal niemowlęcych loczków... i z kilkoma podejściami, poprawkami i niezadowoleniem mamusi ;) powstał nowy imidż Szyma, wydoroślał nam synuś, tak jakoś "urósł"
No a przede wszystkim aura letnia nie powoduje już tak łatwo całkowitego zamoknięcia łebka i pocenia się na pooootęgę :)
Po trzecie Baśki gadanie rozwija się wciąż i wciąż
Nadal jedynie nie wchodzi literka "ka" i zamiast niej istnieje "te" oraz czekamy na zaistnienie "er"
Dlatego często przez kokietkę naszą powtarzane wyznanie brzmi nadal "tocham Cię moja tochana mamusiu !!!"
Pięknie też brzmi prezentacja: "nazywam się Basia Tublat" :) oraz życzenie na temat ulubionych cukierków: "ja chcę tlófty!" :)
Żeby zakończyć miesięczny skrót sprawozdawczy wypadałoby powiedzieć, że oboje mają coraz więcej "swoich zajęć", coraz częściej bawią się ze sobą bez potrzeby ingerencji :)
Najczęściej są to zabawy z udziałem koców, poduszek, łóżeczek w roli stelaża, czasem też latarek... czyli "namioty", "domy", "kryjówki" itp itd
Jeszcze tydzień z kawałkiem przedszkola i cioci Zosi... a potem w sierpniu rozpoczniemy WAKACJE !!!

wtorek, 19 czerwca 2012

ko ko ko ko...

... no tak, Polska w Euro 2012 to już tylko niestety wspomnienie, oficjalna piosenka mistrzostw jakoś "nie chwyciła", niewiele razy można było ją usłyszeć dookoła piłkarskiego hałasu
wyjątkiem jest oczywiście - raczej niestety - nasz dom
mianowicie "kokokoko Euro spoko" śpiewane na dwa niezbyt wprawne i niezbyt zgrane głosiki, kiedy już zacznie się przebijać przez nasz szum codzienności, skończyć nie może
generalnie rodzice mają zwykle mocno poszerzony zakres tolerancji dla wokalnych wysiłków latorośli, ale po półtorej godziny nawracającego "kokokoko" mama jęknęła pokonana : błagammm.... ciszaaaaaa....

że nie poskutkowało tłumaczyć chyba nie trzeba

jedyna nadzieja, że do spania zostało też jakieś półtorej godzinki... czyli bliżej już końca niż początku z każdą minutą... kokokoko....

piątek, 15 czerwca 2012

drobiazgi

... czyli Baś zażądała wieczorem NIE ZAKŁADANIA sobie pampersa na noc :)
i coraz piękniej i staranniej wykonywane kolorowanki Szymka- wczoraj obydwoje rodzice dostali listy od Syna - trochę naklejane, trochę kolorowane :) inicjatywa - własna

drobiazgi

ale dla nas nabierają wagi nagrody Nobla

wszystko kwestia perspektywy

środa, 13 czerwca 2012

motylki

tak dokładnie została dziś nazwana grupa Basieńki w przedszkolu :)
była chwila grozy, kiedy panie Wioletka i Beatka zaproponowały głosowanie między dwiema proponowanymi nazwami, a ta drugą były KOTKI... mama głosowała jak trzeba, niestety padła przed większością, wiec było głośne: "ja nie jetem motilek, ja jetem totek !!!", ale na szczęście rozeszło się po kościach i teraz już Baś opowiada z dumą, że będzie motilkiem
pośpiewaliśmy, potańczyliśmy, zrobiliśmy bałagan w sali :) pomalowaliśmy łapkami czerwona i niebieską farbą (na bluzeczce też to widać), poganialiśmy po placu zabaw, trochę pomarudziliśmy przy wychodzeniu... no i wybraliśmy znaczek w szatni- z braku kota zaszczytu dostąpił konik :)
próba generalna w każdym razie za nami, Baś póki co wchodzi do przedszkola jak do siebie, nie widać stresu, raczej panna aż za pewnie się czuje-dziś poleciała sama do wc, hmmmmm...
teraz czekamy na wrzesień, bo zamieszanie w szatni z płaczącymi trzylatkami może trochę dziewczynę speszyć-zobaczymy, oby nie



poniedziałek, 11 czerwca 2012

mamy najwyraźniej już manię....

a konkretnie- roweromanię
ciągi dalsze następują z dnia na dzień
Szym śmiga na dwóch kółkach-zawraca, hamuje, przyspiesza i zwalnia- coraz lepiej i pewniej
oczywiście Tatuś zaczekać nie mógł i wczoraj zapakował Basiulę na fotelik w swoim rowerze, Szymka na jego nówkę... i ruszyli na wycieczkę wałami
niezupełnie za zgodą i aprobatą mamusi...

za to całkiem skutecznie i z sukcesem
mówiąc inaczej- wrócili zadowoleni i każdy w całości

historia rozwija się więc w błyskawicznym tempie

sobota, 9 czerwca 2012

rowerrrrrrrrr.... ciąg dalszy !!!

Baś zasuwa na rowerku Szymkowym - to już wiecie
A że kupiony był w kolorze unisex czyli limonkowo zielonym - sprawa sprzętu dla panny została chwilowo załatwiona
Szym przesiadł się na niebieski pojazd od sasiadów, tej samej wielkości, tylko troszkę cięższy i trudniejszy jakby w obsłudze- bo trudno było na nim się nauczyć jazdy
Teraz jednak dawał radę, chociaż kolanka już nieco niebezpiecznie zbliżyły się do wyciągniętej na maks kierownicy
Zaczęliśmy się więc przymierzać za radą kolejnej cioci-sąsiadki do ich większego, na nasze oko w ogóle oooogrooomnego czarnego rowerka - jedynie trwały poszukiwania schowanych gdzieś dodatkowych kółek
Ale - jak pamiętamy z poprzedniego odcinka rowerkowej historii- Starszy Brat, od kiedy Młodsza Siostra dojrzała do pedałowania, dopominał się o jazdę na dwóch kółkach
Plus minus dwa dni temu mam była świadkiem następujących scen
Kółka od niebieskiego rowerka na prośbę Szymka zostały odkręcone
Tata do syna: "zaczekaj chwilkę, idę po kij (mamy taki specjalistyczny sprzęt nabyty), zaraz wrócę i go przymocujemy"
Syn: "mhmmmm"
Po czym tata znika w mieszkaniu, syn wsiada nie czekając na dwukołowy obecnie rowerek (bez kija oczywiście) i odjeżdża
Nieco chwiejnie i z wywrotkami... ale kijek został - w taty rękach, nie zamontowany... bo i po co?
Po jakichś 20 minutach krążenia po podwórku (sic!) młody wyciąga ten wielki rower w kolorze czarnym, siada, trochę się buja od klombu do klombu... ale jedzie !!!!!
I tak to kij odszedł  do lamusa na czas dojrzewania do dwukółkowej jazdy Basiuli, a chłopaki wybrali się dziś na triumfalne zaległe dzieciodniowe zakupy... i jest ! Czerwony, dwukółkowy, wielki (wg mamy) i bez problemu jak się okazuje służący właścicielowi... DUŻY ROWER SZYMONA !!!

Mama nadal w szoku :)

wtorek, 5 czerwca 2012

kilka dni do tyłu...

... bo mamusia zapomniała opisać niesamowite wydarzenia wokoło dniodzieciowe i mamo-i-tatodniowe
A działo się, oj działo- przedszkolnie i nie tylko
W czwartek byliśmy z Tatusiem i Młodszą Siostrą goszczeni na pikniku, który musiał z powodu aury odbyć się w przedszkolnej sali, tuż po wzruszeniach teatralnych
Wykonanie: grupa Kropelek
Rola Szymka: Drzewo :)
Takie mówiące, chodzące i pięknie grające swoją rolę oczywiście :)
Baś jak zaczarowana, chociaż z mamą nie chciała siedzieć, tylko zdecydowanie tata i koniec.
Obiektywnie oceniając, Szym bardzo się rozwinął przez ostatni rok, żadnych prób chowania się na scenie za innych, żadnych wygłupów, facet stanął na wysokości zadania zdecydowanie !!! Mama pęka z dumy :)
A w weekend w ramach atrakcji młode zostały wyciągnięte najpierw do Muzeum, gdzie odbyły się walki rycerzy i samurajów (sic!), a potem na festyn z karuzelą, wata cukrową i Bajkobusem - czyli przedstawieniem kukiełkowym
Siedzieli oboje wmurowani do momentu, kiedy na scenie pojawił się... nie tytułowy mamut, nie groźny czarodziej, tylko wielki chodzący bochenek chleba... I tego już Baśka nie zdzierżyła, rozpłakała się i uciekła do mamy
Czego to dziecko może się przestraszyć ... :)
Ale do końca przedstawienia wytrwała, nie pozwoliła wyjść, jedynie nie puszczała mamy z objęć
A warto było poczekać na puentę brzmiącą "Rodzina jest najważniejsza", żeby spod mokrego nieco noska usłyszeć wyszeptane "ale ja Cię mocno tocham mamusiu !!!!"
Prawda, że warto ? ;)

poniedziałek, 4 czerwca 2012

rowerrrrrr !!!!!!!!!!!!!!!

Wsiadła
Pojechała
No i koniec nowin :)

Dokładnie tak- bez fajerwerków, po prostu panna Barbara dorosła do rowerka. Jednego dnia kręcenie pedałami się nie udawało, następnego się samo udało i zostało :)
Teraz od paru dni, mimo, że pogoda raczej psia, dziewczyna w piżamie, zaraz po wyjściu z łóżka leci do przedpokoju zakładać buciki i trochę ekwilibrystyki wymaga wytłumaczenie jej, że nie, jeszcze nie pora na jazdę na rowerze.
Na lody? Tak "jowejem!" Do koleżanki? "jowejem". Na plac zabaw... no, czym?
Starszy oczywiście poczuł oddech siostry na plecach i obecnie życzy sobie rowerka NA DWÓCH KÓŁKACH nie dla maluchów... Próby konsekwentnie podejmuje dzielny tata, nawet bywają sukcesy, ale jeszcze chwili cierpliwości to wymaga.
A w ostatnią niedzielę przekonaliśmy się nie po raz pierwszy, że dzieci z czym jak z czym, ale z "integrowaniem się" problemu nie mają. Na rocznicy Komunii Michalinki dokazywali z trzecioklasistkami i gimnazjalistką aż szumiało wokół, nawet drobny deszczyk nie stanowił przeszkody w roznoszeniu ogrodu cioci i wujka... A kiedy jak to zwykle bywa do szaleństw dołączył Tata... oj żegnaj świeżo skoszona murawo....
No cóż, Euro za pasem, duch piłkarski wisi w powietrzu :)

czwartek, 24 maja 2012

jak to się dzieje...

... że czas w takim kompletnie nierozsądnym i nieracjonalnym tempie po prostu bezczelnie nam umyka??
patrzę na Maluchy, które powoli oburzają się zgodnie na takie ich nazwanie: "mamo, maluch to ja jestem w przedszkolu i niedługo będę w średniaczkach !!!" "nie jetem mała, ja jetem duzia !!!"
Najstarszy zakończył w zeszłym tygodniu egzaminy maturalne... teraz odpoczywa intensywnie-obecnie już nad jeziorkiem, ale przez 5 dni zwiedzając Wilno... na własna rękę... czy trzeba dodawać jakie to dla mamy stresujące...? ale cóż, trzeba się będzie przyzwyczaić....
kobitka dogaduje się już ze światem całkowicie werbalnie, chociaż czasem potrzeba jeszcze biegłego tłumacza
inaczej niż obaj starsi bracia, którzy od razu gadali "po dorosłemu", córuś postanowiła rozwijać język własny i wytrwale trzyma się tej koncepcji, sprawiając rodzinie trochę lingwistycznych zagadek i bardzo dużo radochy :)
pampersy odeszły zasadniczo do lamusa, mama jeszcze "na wypadek wszelki" zakłada czasem na dłuższe wyjście, podróż, no i na noc-choć to ostatnie zupełnie niepotrzebnie, bo nocne pieluszki od dawna pozostają suchutkie - trzeba też z tym zwyczajem się pożegnać, choć rodzinny budżet już i tak zadowolony z braku comiesięcznych zapasów :)
facet... ach ten facet :) histerie "dwulatka", które bywały jeszcze, ale coraz mniej intensywne, już właściwie się nie zdarzają, Szym wspaniale potrafi się "dać ze sobą dogadać" rodzicom... w przedszkolu z Paniami i Siostrą także, w gronie rówieśników bywa trudniej, ale przecież nauka dopiero się rozpoczyna :)
poprzedni intensywny weekend rodzinka spędziła na Górze Św Anny i poza przeoraniem gleby przez Basię ząbkami (na szczęście skończyło się na dużej ilości krwi, strachu mamy, rozbitej wardze i już prawie niewidocznych strupach pod nosem i na brodzie - wybory miss podwórka chwilowo trzeba zawiesić...) było spokojnie, bezproblemowo i bardzo sympatycznie
po prostu dzieciaki są coraz bardziej "do ogarnięcia"
Szyma fascynują instrumenty, mamę namawia cały czas na kupno i naukę gry na czymś- od gitary przez flet do pianina, zależy od dnia... chyba trzeba się wreszcie za temat zabrać, bo chłopak rwie się naprawdę mocno :)
za parę dni występy w przedszkolu z okazji Dnia Mamy i Taty i wybieramy się oczywiście w pełnym składzie, a
mama już przygotowuje się nabywając puder wodoodporny i dwa kilo chusteczek :)

środa, 18 kwietnia 2012

niezamierzony debiut

życie pisze scenariusze po swojemu, nasze plany mając najczęściej w głębokim poważaniu
a miało być tak
Baś za miesiąc miała po raz pierwszy oficjalnie pojawić się w przedszkolu na dwugodzinnej "sesji zapoznawczej", razem z mamą oczywiście, łagodnie, powoli i bez stresu
potem powtórka za kolejny miesiąc
a po wakacjach-ruszamy pełna parą z parą przedszkolaków

a tutaj...

ciocię Zosię pokonała nam w niedzielę grypa z objawami jelitowymi... a mama od dwóch tygodni w szale "wykańczania" inwestycji, czyli potrzebna co-i-rusz na budowie, w godzinach nieprzewidywalnych i oczywiście raczej BEZ dziecka....

i stało się

w poniedziałek oraz dzisiaj panna Barbara udaje przedszkolaka

chodzi sobie z Szymkiem do grupy i póki co jest całkiem z tego względu zadowolona

rano dziś spakowała plecaczek, założyła buty i siedziała w przedpokoju gotowa zanim mama zdołała skutecznie dobudzić Szymulę

ot życie :)

może łatwiej przez to pójdzie nam wszystko we wrześniu...?

czwartek, 12 kwietnia 2012

na życzenie Dosi :)

mobilizuję się do napisania co u nas

a u nas były Święta

tylko chyba coś nam czasoprzestrzeń zawirowała, bo w Wielka Niedzielę... obudziliśmy się ze śniegiem za oknem !!! opłatka jednak postanowiliśmy nie organizować naprędce i pozostaliśmy przy święconym jaju

znikają Basiowe składnie rodem jak mama przypuszcza conajmniej z Nikaragui i zdania robią się okrąglutkie i pełniutkie
trudno już nawet cytować, bo przecież jak coś zaczyna być bez mała poprawne to cóż w tym zabawnego :) poza zachwytem mamy nad dojrzałością córci :)
dziś Baś od rana poszukiwała "ciaciolki" a mama z "ciocią Josią" próbowały odgadnąć czymże jest ta tak potrzebna "ciaciolka"
próby powtarzania wyrazu kończyły się wciąż tym samym, wiec w końcu autorka została poproszona o wyjaśnienie do czegóż ciaciolka służy... no i wiecie do czego? "kiedy pada deszcz" odrzekła zwyczajnie Latorośl... no jakie proste, prawda?
hitem nadal jest zamiana słynnego "la" w "tota" i coraz częściej powtarzane : "tocham cię tocie"

Szymo natomiast objawia coraz bardziej złożony talent do prac plastycznych, dziś przytachał z przedszkola kaczuchę z jajka, piórek i skorupki orzecha - dzieło naprawdę doskonałe :)
porównując z zeszłorocznymi sklejańcami jest się czym pochwalić

dom nadal zdobią stosy baranków, jajeczek i "toszy" na święconkę, ale barwinek w szklance powoli zmienia się w żółty z zielonego... czyli po Świętach

życzymy aby "po Świętach" nie znaczyło "i znów ciężko i źle"
żeby ten czas promieniował na dalsze dni i miesiące... i aby świąteczne bycie razem i odpoczynek nie minęły zbyt szybko

piątek, 30 marca 2012

to już marzec... się kończy !!??

mama umilkła na dobre
a że równowaga w przyrodzie zasadniczo musi być, najmłodsza latorośl NIE MILCZY ani przez chwilkę
już od paru tygodni
"U cioci Josi byłam. W domu u cioci. I bił Marek. Marek mój Basię uzkiem buu. Ja jechała uzkiem a Marek mój mnie buu. I ja u cioci am. Ziupkę am i jibkę am." "Jadłaś rybkę?" "Tak ja jadłam. Am ja jadłam. A bat mój u cioci Josi nie bił. W siekolu bił. Ja duzia i do siekola też iść. I tam łałał duzi i małi łałał i ja lałał buu."
to taka mała próbka, mamy próbka szybkiego zapisu słowotoku córki
i tak od rana do wieczora

a że zgodnie z teorią skoków rozwojowych kiedy dziecko opanowuje jedną ważną umiejętność, nie należy dokładać mu innych :) mamusia postanowiła zaczekać z odpampersowywaniem jeszcze chwilkę
mamusia
bo Baś miała inne zdanie na temat i jakoś tak w pierwszym tygodniu marca postanowiła zaczać stawiać czynny opór przy zakładaniu sobie pieluchy, a jednak założoną-ściągać i lecieć samodzielnie do szuflady po majtusie wkładając je potem z grubsza w odpowiedni sposób... na rajstopki oczywiście :)
nocniczek zaczął panoszyć się wszędzie tam, gdzie latorośl się pojawiała ale niestety nie zawsze "zdążał na czas" z odsieczą... ale potrwało to mniej więcej półtora tygodnia, kosztowało trochę prania i ścierania podłogi i JUŻ
ostanie pampki w naszym domu przechodzą do historii
aż się wierzyć nie chce że dzieci nam tak dorośleją

Szymula rysuje, wycina, klei zapamiętale i coraz fajniejsze prace tworzy
troszkę w związku z ewidentną leworęcznością ma chłop problemy z cięciem nożyczkami, mama próbuje uczyć "na prawą" ale kompletnie bezskutecznie i chyba trzeba będzie nabyć leworęczne nożyczki żeby sprawę jednak ułatwić

dzieciaki spędziły niedawno u dziadków weekend od deski do deski, bo mama była zagrypiona i w ramach izolacji młode pojechały w piątek, a wróciły w niedzielę wieczorem ...
wszyscy wbrew mamusi katastroficznym wizjom zadowoleni, cali i zdrowi

ćwiczymy bezsamochodową obsługę codzienności
przez to kontakty towarzyskie nam kwitną, "okazje" rozliczne są "łapane", a długi wdzięczności rosną w zastraszającym tempie... ale jak to cudownie móc się cieszyć życzliwością mniej i bardziej znajomych znajomych :)

a z nowości... rodzice się uczą :)
a konkretnie warsztatują sobie na tematy wychowawcze i bardzo się z tego cieszą, że co oczywiste nie zawsze oczywistym się okazuje, a w sytuacjach podbramkowych zawsze można wziąć kolejny głęboki oddech... to bardzo fajne i oczyszczające doświadczenie - było wcześniej o relacjach MY a teraz MY plus dzieci - w trochę innym składzie i z innej strony ... każdemu polecamy, nabiera się dystansu :)

sobota, 3 marca 2012

już marzec !!??

nie dość, że właśnie rozebraliśmy choinkę a tu już Wielki Post, to jeszcze dłuższy przecież tego roku luty już się skończył?
refleksje na temat uciekającego w podskokach czasu są codziennym udziałem mamusi, która pośród dzieciowego zamieszania próbuje znów, a raczej po raz pierwszy o własnych siłach zostać pełnoprawną bizneswoman ze skutkiem póki co mizernym
dziadek połamany tuż przed Sylwestrem zdążył nam się pozrastać i już od wtorku został uwolniony z gipsu... a my jak przez trzy dni mamy suche nosy... to jak dziś na czwarty dzień... już NIE

o zgrozo i inhalatorze, na który jesteśmy skazani

skierowanie na badania alergologiczne znów czeka, już mamie ręce opadają na widok stosów rosnących zużytych chusteczek

ja chcę WIOSNĘ a najlepiej od razu i na dłużej- LATO !!!

wtorek, 28 lutego 2012

twórczość

słowne wygibasy wszelkiej maści są jak już wiemy na porządku dziennym
teraz czas przyszedł na wygibasy artystyczne
mianowicie brygada wczoraj zgodnie postanowiła wywlec z zakamarka farby wodne, pędzelki, kubek... mama wzięła głęboki wdech i zaparzyła dzbanek mocnej melisy... i do dzieła

i właściwie nie powinno nikogo zaskoczyć, że nie obyło się bez zaskoczeń

najpierw Średni wyprodukował cudną, przenikającą się kolorami i pięknie poukładaną odcieniami tęczę godna mistrza :)
Młodsza oczywiście w próbie dorównania swemu guru przelała kartkę na druga stronę intensywnie szorując ociekającym woda pędzlem :) dzieło jest dzieło

potem mama podnosząc oczy znad smażonych w tzw międzyczasie bitek zastygła na widok soczystej i absolutnie kształtnej, wymalowanej czarną farbą na środku białego arkusza A4, wielkiej, poprawnej literki "S" czyli "mojej literki" jak mawia autor

No dobrze, szok opadł, poszliśmy dalej
A dalej artysta zmienił narzędzie na ołówek i skrobał sobie, skrobał... "a to co to jest?" zdziwiona mama na widok rządeczka mniejszych i większych ale z grubsza jednakowych kształtów
Zdziwiony niewiedzą autor: "po prostu duże A"

no tak, dokładnie tak było, pytanie wynikało z niedowiarstwa mamusinego, że jej czterolatek świeżo upieczony wie, co nasmarował

rośnie kolejny blogger w rodzinie?

sobota, 25 lutego 2012

bierze mamę na sentymenty

ano bierze
bo kończą się nieodwołalnie czasy niemowlęce najmłodszego pokolenia
została kuzynka Zuza do kontaktów z takimi leżącymi i gaworzącymi- a na to strasznie trudno zdobyć czas :(
Basiul zaczyna gadać bez zahamowań
już trudno zapamiętywać kolejne słowa, powtarza co tylko usłyszy
nadal po swojemu, ze składnią godną zagranicznego studenta, ale nie ma już barier nie do przejścia
no może oprócz imienia średniego brata, który z nazwy "To" awansował ostatnio na "Brat" ewentualnie "Brat mój", w bardzo nikłym odsetku przypadków obdarzany "Mymonem"
inne słowa wchodzą bez problemów
dziś np przy obiedzie usłyszeliśmy powtórzone po ... hmmm...jednym z członków rodziny... piękne i dźwięczne : "bujaj się !"
nie ma co, pilnować się trzeba coraz bardziej, ciężkie czasy...

karierę też zaczęły robić u rodzeństwa gry planszowe
co prawda zasady są dość ruchome, ale rzucanie kostką idzie obojgu nieźle, a Szym wytrwale pilnuje kolejności, liczy oczka i potem liczy pola do przesunięcia pionków
rzuty kostką czasem tylko są uskuteczniane na odległość lub do celu, ale ogólnie-hazard kwitnie

środa, 15 lutego 2012

było minęło

czyli mama myślała, że już po katarkach... ale Szym znów się rozkłada :(
kaszel gigant nocą :(
inhalator znów w użyciu... echhhh

a tu dziś dzień pełen emocji

BAL PRZEBIERAŃCÓW !!!

szykowanie było od dawna, decyzje od rycerza, przez strażaka, lwa... aż stanęło na .... księciu !!!
wykorzystaliśmy strój rycerza dodając płaszcz z gronostajami i jakoś przeszło u wymagającej latorośli
i facet trafił w dziesiątkę

bo jaki motyw był najpopularniejszy wśród kobitek??

księżniczka oczywiście

więc gwiazda nasza miała wzięcie jak nie patrzył i otoczona wianuszkiem księżniczek miło spędziła dzionek
nie ma to jak się dobrze ustawić !!!

sobota, 11 lutego 2012

studniówka

trochę trudno w to uwierzyć, tym bardziej obracając się w wirtualnym świecie głównie wokół cztero i dwulatkowych osiągnięć i zagadnień... ale Najstarszy właśnie wrócił ze studniówki...
lekka panika przedmaturalna zaczyna panować w naszym domu, chociaż dotyczy to zasadniczo rodziców, główny bohater prezentuje generalnie lekki luzik
naprawdę trudno zrozumieć, że to JUŻ....
ale przecież właśnie dziś mija pierwsza rocznica osiemnastki...

czwartek, 9 lutego 2012

rodzinka się powiększa

stało się
nie sądziliśmy, że to będzie tak szybko
no niby ma się coraz większe dzieci, ale jednak człowiek nigdy się nie spodziewa takich nowin...

mianowicie syn oświadczył nam wczoraj uroczyście: postanowiłem i się ożeniłem!!!
no cóż-spodziewaliśmy się takiego obrotu sprawy, co prawda niekoniecznie ze strony akurat tej latorośli... ale cóż - miłość to miłość

wybranka ma na imię Helenka, są razem w grupie Kropelek, jest jak to Szym zreferował: "troszkę mniejsza ode mnie, ale to nie szkodzi" i podobno zaślubiny odbyły się przy Jej pełnej aprobacie
szkoda, że rodziców nie zaproszono, ale cóż, młodzi...

wtorek, 7 lutego 2012

szalony weekend

mimo smarkatków weekend mieliśmy intensywny
tatuś został w sobotę mianowany supernianią po pozostawieniu go (o zgrozo) przez mamusię z maluchami i na dokładkę przez ciocię z wujkiem z Martusią i Hanią
niby "tylko" trzy godzinki... ale kiedy po powrocie zostaliśmy zaskoczeni profesjonalnym spektaklem na motywach Czerwonego Kapturka :) w wykonaniu całej piątki (tatuś w roli wilka został nominowany do Oscara) ... podziw i szacunek itp itd itp zapanowały niepodzielnie
kiedy następnie samozwańczo utworzone przedszkole w liczbie kolejnej szóstki rozszumiałych latorośli przewaliło się przez nasze mieszkanie i znów zostało opanowane i zagospodarowane przez Bohatera Weekendu-mama padła i podnieść nie może się do dziś
no trochę też za sprawą jakiegoś paskudnego choróbska, ale nie odbierajmy zasług tatusiowi... ciiiii...

środa, 1 lutego 2012

wóz a raczej podwozie...

czyli smarczą się nadal, ale jakby mniej intensywnie
w każdym razie mama wymiękła i Szym w przedszkolu, chociaż zaopatrzony w baterię przeciwalergicznych specyfików - i jest jakby trochę łagodniej
za to dialogi na cztery nogi są już nieodmiennym elementem naszego grajdołka
"Jestem rycerzem, rycerzem honoru. A Ty Basiu będziesz moim giermkiem?"
- "Nie będę"
- "Nie możesz odmawiać rycerzowi koniowemu (???????????) bo jest Twoim starszym bratem. Jak rycerz koniowy złapie sobie źrebaka to się z Tobą podzieli. To jak zgadzasz się być giermkiem? No możesz być moją księżniczką jak chcesz." - "Sieźnićką tak, toto nie. Ale chcię (i tu odgłos kopytek konika-nie paszczowy:)). Łałał chcię. I duzio am chcię. Sieźnićką chcię."
bo to młodsze wszystko na jedzenie przelicza
strach się bać

ciąg dalszy scenki z późniejszego wieczora
dostali do rysowania mamy zadrukowane po jednej stronie kartki
mazali, malowali, w końcu Szym z jedną kartką przychodzi: "mamo zrób mi z kartki kulę"
i mama naiwnie karteczkę zmiętoliła coby dziecięciu kulę stworzyć... achhhh...
rozpacz !!! po pierwsze "nie taka miała być" po drugie "zniszczyłaś mi taką wspaniałą kartkę !!! tam była TABELKA (ano była, kartka z excela była...) już nie będę miał nigdy TAKIEJ PIĘKNEJ KARTKI !!!"
cóż było robić
mama co mogła wyprostowała, a że efekt marny, wpadła na pomysł: to idź z tym do Krzyśka i poproś, żeby zrobił Ci kopię (ksero miała mama na myśli, na drukarce oczywiście...)
a tu rozpromieniona latorośl biegnie z kolejnymi pięcioma kartkami złapanymi w locie i taśmą klejącą: "tak !!! jak mi Krzyś zrobi KOPIĘ to mnie to uszczęśliwi !!!"
po dłuższej chwili dopiero doszliśmy, że należy z pozwijanych i posklejanych kartek stworzyć młodemu KOPIĘ RYCERSKĄ....

ot nieścisłości językowe...

niedziela, 29 stycznia 2012

wóz albo przewóz

korzystając z rady mero :) rodzinka zrobiła dziś wypad do aquaparku
dzieciaki wniebowzięte i zakręcone jak słoiczki
były zjeżdżanki, chlapanki i fale
chyba dojrzewamy do coraz mniej stresowych wizyt w takich miejscach
bo młode jakby łatwiejsze do ogarniania się robią, grzeczniejsze?

dorastamy po prostu

w każdym razie-cała rodzinka zadowolona

oby tylko katary minęły a nie... w druga stronę...

środa, 25 stycznia 2012

hmmmm...

Basia "siama" a mama siama czasem nie daje rady złapać oddechu
bo młode znów smarczą
Szym nie w przedszkolu
Basia z mokrym nosiem...
i mama już nie wie czasem gdzie siły i pogody ducha szukać...

i tak sobie smęci czasem w klimacie szaroburym jak "nibyzima" za oknem....

środa, 18 stycznia 2012

siamaaaaa !!!

wszystko
zawsze
jedynie

siamaaaaa

taki wiek najwyraźniej-to mniej więcej czas kiedy musiałam Szymkowi jogurt zakleić taśmą klejącą, bo taki otwarty przez mamę był nic nie warty-musiał siam

zapinamy się w foteliku "o tak ja"
podstawiamy sobie stołek żeby dostać się do resztek pierniczków w szafce nad mikrofalówką "o to ja cię !!!"
rozbieramy się i ubieramy...

a dziś... odblokowujemy mamy telefon... kilka razy pod rząd-płynnym i pewnym ruchem....


ratunkuuuuu !!!!!!!!!!

z ciekawostek: przyniesiona do mamy Szymkowa konstrukcja z klocków i żądanie: "ja cie pu"
no i mama kombinuje-co dla Basiuli znaczy "pu"
po dłuższych zmaganiach odczepiamy część klocków: "o jeś pu !!!"
olśnienie: chodziło o PÓŁ !!!

wtorek, 17 stycznia 2012

SZYMEK MA JUŻ 4 LATA !!!

prawda, że aż się wierzyć nie chce ?????????????

co prawda tort dopiero w planach, bo jakoś różne przypadki i choróbska świętować oficjalnie nie dają... ale prezenty już się pojawiły i od rana CZTEROLATEK czyta z rodzicami i ciocią stosik nowych książeczek

nasz cudowny mały gentelman, rycerz swojej księżniczki-siostrzyczki ;)

łagodny, wrażliwy, z niezmierzoną wyobraźnią, nasze cudowne, delikatne Słoneczko... 4 LATA !!!

wspominamy sobie od wczoraj jak to całe życie nam się zmieniło tego późnego popołudnia 2008

bezcennie i radośnie...

niedziela, 15 stycznia 2012

deden i anioł

to takie wyrywkowe cytaty z Basiulki
rozgaduje nam się panna na całego
niektóre wyrazy i pojęcia pozostają niezmienne i "trzi" to nadal jest "mnóstwo" ale pojawiła się pewna przeciwwaga w postaci tytułowego "deden"
z drugiej strony wyskakują jak po deszczu grzyby ni z tego ni z owego użyte całkiem "dorosłe" słówka czyli np "anioł"
Ciś już ewoluował na pięknie wymawiane "Ksiś" i pełną odmianę "daj Ksisiu", "nie ma Ksisia"
za to Szymon od czasu do czasu jest nazywany "Mymonem", ale idzie to bardzo opornie i generalnie "To" jest częściej używaną nazwą średniego brata
słowo "prooosię" słyszymy już od dawna, ale jego intonacja której nie podejmuję się przekazać słowem pisanym sugeruje "jestem taaka malutka, taka kochana, taka słodka, nie możesz mi odmówić..."
strach się bać na przyszłość, strach się bać

piątek, 6 stycznia 2012

mam brata !!!

a właściwie to - mój brat ma imię !!!
przynajmniej jeden- bo drugi nadal jest "to"
ale do dziś obaj byli "to", a teraz najstarszy został obdarowany imieniem
nawet zbliżonym do własnego

jest więc "CIŚ"

skądś to znamy, prawda Ciociu, Wujku i cała reszto co zamierzchłe czasy pamięta?
brzmi przesłodko jak Baś oznajmia: "śpi Ciś... ciiiiii "
tak to właśnie dziś rano usłyszeliśmy kiedy młoda została posłana perfidnie żeby przeprowadzić pobudkę na śniadanko i wpadła do Krzyśka pokoju z radosnym "jajo am chciesz?"
no i dała się zwieść najwyraźniej twardo zamkniętym oczom brata :)

środa, 4 stycznia 2012

język

się rozwija
u obojga
poziom Szymka:
"nie sądzę, żeby to miało dziś sens, ale jak poczekam do jutra to moje serduszko nie będzie już miało na to ochoty... jednak chyba dziś trzeba to zrobić, żebym miał z tego radość !!!"
(to o zabawie ciastoliną wtedy, kiedy już trzeba isć się kąpać i mama tłumaczy, że dziś to już za późno i czy Szym nie sądzi, że to nie ma sensu...)
poziom Basi:
"mama tuli dzidzie- tu u Basi spać mama i dzidzia - Basia tuli dzidzię i mamę
mama maś dzidzię i mamę, ty tuli
Basia pójdzie am
siama pójdzie, nie mama"
(Basia wkłada malutkiego Kłapouchego-dzidzię, w ramiona dużego Kłapouchego-mamy, potem kołysze oboje do snu i tuli... następnie oboje są przekazani własnej mamusi, żeby się nimi zajęła, kiedy córka idzie zaspokoić apetyt... oczywiście "siama")

jak tak dalej pójdzie mama przestanie podpisywać protesty w sprawie wysłania 6 latków do 1 klasy :)
chociaż uważamy wszyscy że to jeden z bardziej poronionych pomysłów ostatnich czasów... a swoją drogą osiągnęliśmy tyle, że tegoroczne maluchy, które miały być skazane na obowiązek szkolny w wieku 6 lat zostały "ułaskawione"... sprawa przesuwa się o 2 lata-czyli dokładnie na rocznik Szymka... ja to mam szczęście, nie ma mocnych...
nie odpuścimy, to chory pomysł i dwa lata niczego nie zmienią, nie damy !!!!!