wtorek, 31 sierpnia 2010

zaczęło się....

oj zaczęło... tak jakoś z dnia na dzień... niepostrzeżenie... każde stwierdzenie, pytanie czy polecenie zostaje skwitowane niewinnym "a czemu???" i zwykle na jednym "czemu" się nie kończy
komentarza nie potrzeba-kto przeżył z dzieckiem wiek przedszkolny sprawę zna, kto jeszcze nie przeżył-po co straszyć :-)
niestety narastają też konflikty, bo Baś zrobiła się ciut zbyt mobilna jak na potrzeby Szymka :-)
za szybko dobiega, za łatwo sięga po zabawki, rozkłada na części pierwsze skomplikowane klockowe konstrukcje.... a konstrukcje naprawdę zaczynają powstawać imponujące...
"niuuuuniaaaaa !!!!" z wyrzutem w głosie słychać coraz częściej
mama szybciutko ostatnio ufarbowała włosy żeby nie widzieć jak siwieje :-D :-D :-D
no cóż-nikt nie mówił że to łatwe ;-)
mama ma też kolejny raz za swoje... nie myśli się czasem mówiąc, to potem.... echhh... "Szymku podaj niuni zabawkę" ... "co ty mama, zgłupiałaś?"
no i co tu odpowiedzieć, jak samemu tego pięknego zwrotu się niechcący dziecko nauczyło ??
matka gryź się częściej w język !!!
opowieści różnej treści rozbrzmiewają na okrągło, to już ten etap, kiedy zamiast uczyć dziecko chodzić i mówić chętnie nauczyło by się czasem siedzieć i być cicho :-D
no niestety tak to nie działa :-)
"a to ciekawostka" powiedziałby pewnie Szymo tym razem cytując tatusia :-)
jednym słowem ubaw mamy na całego, zdania podrzędnie i nadrzędnie wielokrotnie złożone są na porządku dziennym... i czekamy z utęsknieniem na jutrzejszy dzień, kiedy to rozpocznie się PRZEDSZKOLE !!!
trochę z utęsknieniem, trochę z niepokojem... zaczynamy jutro nowy rok szkolno-przedszkolny...
dzieci się nam starzeją...

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

ech te powroty....


znów jesteśmy w domu
a dopiero co szaleliśmy na piasku i wśród fal... morze nr2 w tym roku-zaliczone...
byliśmy w Łazach z Marysią, Zosią, Mikołajem oraz Hanią i Martusią... a no i z ich rodzicami też :)
słoneczko świeciło nam pięknie czasami, trochę też popadało... cóż się dziwić, w końcu to już druga połowa sierpnia, wakacje się kończą powoli :)
zwiedziliśmy Koszalin, a w nim między innymi zabytkową strażacką remizę z zupełnie nie zabytkowym strażackim wozem, do którego prawdziwy Pan Strażak wpuścił nieco onieśmielonego obrotem spraw Szymka :)
były lody, gofry i wszystko co z atrakcjami nadmorskimi się wiąże

Szymo tym razem nie zabierał ze sobą "wodnych" pampersów, tylko dumnie paradował w swoich nowo nabytych prawdziwych KĄPIELÓWKACH !!!

a Basz- no cóż: podpórki do wstawania na nóżki przestały być konieczne... zaczęła wstawać z pozycji siedząco-kucającej, a nawet już zdążyło jej się to na tyle znudzić, że łapie w rączki COŚ -np wielkie wiadro od klocków- i sobie z tym stoi :)

oboje jakoś przez te wakacje mamusi wyrośli, przegląd szaf znów konieczny...

a w sobotę świętowaliśmy wielką rocznicę dziadków: 40 lat małżeństwa !!! oboje najmłodszych wnucząt w odświętnych strojach uczestniczyło w imprezie, przynajmniej do momentu, kiedy Szym ten strój porzucił pozostając jedynie w majteczkach za to z dłuuuugim wężem ogrodowym... podłączonym oczywiście :)
efekt- wszystko w babci ogródku pięknie podlane, włącznie z rybkami w stawie (????) oraz prawie-prawie Baśką (mama poświęcając własne suche wcześniej buty złapała ją na ręce o sekundkę za wcześnie-bo tak by przecież pięknie i szybciutko urosła....)

a za tydzień-zaczyna się przedszkole !!!
już nie to prywatne, żłobkowe... PRAWDZIWE PRZEDSZKOLE !!!
no zobaczymy jak sobie wszyscy z tym poradzimy ;)

piątek, 13 sierpnia 2010

na własnych nóżkach !!!















stoję już od dawna...
ale od paru dni coraz częściej zdarza mi się stać BEZ PODPARCIA
przez chwilkę, dwie, ale-liczy się, prawda ???

no i mamusia dziś mile połechtana :)
przez łzy bo przez łzy - ale wyszło mi dziś oprócz stałego "tatatata" i "papapapa" ... piękne "mamamama" !!!

wszyscy się dziwią kiedy ja tak wydoroślałam... no tak jakoś, z dnia na dzień ;)

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

ponad miesiąc ??

...nas tu nie było??
tak to już jest z wakacjami, że przelatują stanowczo zbyt szybko !!!

a tyyyyyle się dzieje !!!

byliśmy NAD MORZEM !!!
dwie ciotki, mama i my, namioty, plaże, lody - czyli HEL :)
wyszaleliśmy się porządnie, obydwoje pokochaliśmy Bałtyk od pierwszego wejrzenia :) amok piaskowo-wodny nas opanował, Baś godzinami grzebała łapkami w piaseczku, Szym na zmianę przesypywał plażę do morza lub przelewał morze na brzeg
pogoda nam wspaniale dopisała, aż szkoda, że tylko tydzień byliśmy - ale cóż, pierwsze odwiedziny nad morzem mamy za sobą... a za parę dni jedziemy znowu !!!
ciocia zrobiła też dodatkową nadmorską atrakcję - przejechaliśmy się pociągiem !!! też pierwszy raz w życiu :)
a "mojską latarnię" buduję teraz z klocków kiedy tylko się da
no i opowiadam jak buczą "jibackie kutji", jak krzyczą mewy ... w ogóle ostatnio opowiadam duuuużo
"wujek proponuję żeby popłynąć takim małym holownikiem" - to jeden z mnóstwa ostatnich hitów
w temacie hitów pozostając "wsiąść do pociągu byle jakiego" nadal króluje
Baśka stoi - zasadniczo większość czasu, coraz częściej próbując nie przechodzić na czworaki, żeby się przemieścić - boczkiem np przy kanapie wychodzi już to z grubsza prawidłowo
nauczyła się też, że fajnie się prowadzi wózek za pałąk, kiedy jest się u mamy w nosidełku lub na rękach - no i zdecydowanie tą rozrywkę przedkłada nad samo siedzenie w wózku... nie wiadomo dlaczego nie ciesząc tym mamy...

i najważniejsze !!! mija trzecie tydzień jak Szym obywa się BEZ PAMPERSA !!!
jeszcze bardzo rzadko zdarza się wpadeczka, jeszcze na noc zakładamy - ale całe dnie biegamy w majteczkach i na sucho !!!
czyli dwa i pół roczku pampersowania odeszło do historii !!!

coraz fajniej umiemy się bawić we dwójkę
ostatnio Basz zaczęła podawać rzeczy - więc szymo mówi "Basia daj misia" - Basia podaje - "dziękuję" - i zaraz oddaje " proszę niunia" - a Baś zaśmiewa się na całego
no i "niuniaaaa chooooodź" - czyli ganianie po domu na czworakach... "mama puść niunię żeby chodziła" ;)

wczoraj objawił się tatusiowy charakterek córuni... mama dała ze swojego talerza popróbować schabowego.... młoda aż się cała trzęsła i rączki chodziły :)
następna mięsożerna w rodzinie :)

bo ogólnie z jedzeniem kiepsko, kaszki, zupki nigdy do końca nie zjedzone, w te upały i wakacyjne szaleństwa najchętniej cycuś... no ale ile można ??
troszkę te braki apetytu też chyba przez ząbki, bo właśnie wyhodowaliśmy górne czwórki w ilości śladowej i walczymy nadal !!!