piątek, 30 marca 2012

to już marzec... się kończy !!??

mama umilkła na dobre
a że równowaga w przyrodzie zasadniczo musi być, najmłodsza latorośl NIE MILCZY ani przez chwilkę
już od paru tygodni
"U cioci Josi byłam. W domu u cioci. I bił Marek. Marek mój Basię uzkiem buu. Ja jechała uzkiem a Marek mój mnie buu. I ja u cioci am. Ziupkę am i jibkę am." "Jadłaś rybkę?" "Tak ja jadłam. Am ja jadłam. A bat mój u cioci Josi nie bił. W siekolu bił. Ja duzia i do siekola też iść. I tam łałał duzi i małi łałał i ja lałał buu."
to taka mała próbka, mamy próbka szybkiego zapisu słowotoku córki
i tak od rana do wieczora

a że zgodnie z teorią skoków rozwojowych kiedy dziecko opanowuje jedną ważną umiejętność, nie należy dokładać mu innych :) mamusia postanowiła zaczekać z odpampersowywaniem jeszcze chwilkę
mamusia
bo Baś miała inne zdanie na temat i jakoś tak w pierwszym tygodniu marca postanowiła zaczać stawiać czynny opór przy zakładaniu sobie pieluchy, a jednak założoną-ściągać i lecieć samodzielnie do szuflady po majtusie wkładając je potem z grubsza w odpowiedni sposób... na rajstopki oczywiście :)
nocniczek zaczął panoszyć się wszędzie tam, gdzie latorośl się pojawiała ale niestety nie zawsze "zdążał na czas" z odsieczą... ale potrwało to mniej więcej półtora tygodnia, kosztowało trochę prania i ścierania podłogi i JUŻ
ostanie pampki w naszym domu przechodzą do historii
aż się wierzyć nie chce że dzieci nam tak dorośleją

Szymula rysuje, wycina, klei zapamiętale i coraz fajniejsze prace tworzy
troszkę w związku z ewidentną leworęcznością ma chłop problemy z cięciem nożyczkami, mama próbuje uczyć "na prawą" ale kompletnie bezskutecznie i chyba trzeba będzie nabyć leworęczne nożyczki żeby sprawę jednak ułatwić

dzieciaki spędziły niedawno u dziadków weekend od deski do deski, bo mama była zagrypiona i w ramach izolacji młode pojechały w piątek, a wróciły w niedzielę wieczorem ...
wszyscy wbrew mamusi katastroficznym wizjom zadowoleni, cali i zdrowi

ćwiczymy bezsamochodową obsługę codzienności
przez to kontakty towarzyskie nam kwitną, "okazje" rozliczne są "łapane", a długi wdzięczności rosną w zastraszającym tempie... ale jak to cudownie móc się cieszyć życzliwością mniej i bardziej znajomych znajomych :)

a z nowości... rodzice się uczą :)
a konkretnie warsztatują sobie na tematy wychowawcze i bardzo się z tego cieszą, że co oczywiste nie zawsze oczywistym się okazuje, a w sytuacjach podbramkowych zawsze można wziąć kolejny głęboki oddech... to bardzo fajne i oczyszczające doświadczenie - było wcześniej o relacjach MY a teraz MY plus dzieci - w trochę innym składzie i z innej strony ... każdemu polecamy, nabiera się dystansu :)

2 komentarze:

Dosia pisze...

Hej,no co tam u Was, bo ju kwiecień prawie na półmetku;)?

AJK pisze...

rozleniwiliśmy się pisalnie :)