wtorek, 1 kwietnia 2014

no wiem, wiem... trochę przysnęliśmy...

Grudzień dawno się skończył, przeszło Boże Narodzenie, a nawet już czekamy na kolejne za jakieś 9 miesięcy - bo kilka dni temu znów świętowaliśmy Zwiastowanie.
Tak to się kręci, tylko żaden dzień nie podobny do poprzednich.
Szkoła sześciolatka zafundowana nam przez przesympatycznych rządzących straszy swoją wizją, mama trochę panikuje, a trochę wsparcia szuka gdzie się da.
Jednak w sumie raczej dziecię do szkoły pójdzie, wszak do rocznika brakuje 17 dni zaledwie, a dzieć się rwie do edukacji z entuzjazmem godnym naprawdę lepszej sprawy.
Pracujemy nad skrzyżowaną  lateralizacją, pracujemy nad literowaniem wyrazów, a właściwie pracuje dziecię, wytrwale i zapamiętale, po prostu facet chce się nauczyć i już.
Kilometry literek smarowane jeszcze ledwo wprawioną rączką powodują, że mama wzruszona, a dziecię dumne. Jeszcze sporo tych literek odwróconych w lusterku, jeszcze trudno słowo na literki, a literki na słowo przełożyć, ale chęci są wielkie, a pracowitość i wytrwałość dziecię okazuje nietypową w rodzinie.
Dużo dobrego się dzieje.
Młodzież młodsza poważnieje z dnia na dzień, filozoficzne i ogólnoludzkie rozmowy w stylu "Baśka chcesz sprawdzić jak działa grawitacja!?" są na porządku dziennym.
Do tego młodzież starsza też jakaś taka złagodniała się stała, łatwiejsza w rozmowach.
Dorośleją. Wszyscy.
Tylko rodzice nic a nic.
Ale dobrze nam tak. I z nimi i ze sobą.
Nie da się przecenić Rodziny. Nie da się przecenić Małżeństwa.
Mimo, że dookoła sporo falstartów, mimo, że dziwne decyzje podejmują ludzie.
Świat taki "nowoczesny".
Ale miłość i prawdomówność, ale wierność - jedna.
I zmienianie zdania nie jest nowoczesne. Jest stare jak świat. Wynika z budowania na "ja". Nie na postawie, nie na decyzji. Na przelotnych uczuciach, na przyjemnościach.
Jak by nie tłumaczyć, nie jest ok.
I boli.
A my nienowocześnie wierzymy, że "na zawsze" jest na zawsze. I tak już na zawsze.




Brak komentarzy: