wtorek, 4 września 2012

powrót

z zepsutym samochodem opóźniającym powrót o dobę, dwoma przebytymi ospami, mnóstwem piasku we wszystkim, wielkimi torbami prania (skąd one się wzięły, przecież wszytko prane było "na bieżąco"???) ale przede wszystkim z nowymi siłami i zasobami pokoju w sercu, doturlaliśmy się w niedzielno - poniedziałkową noc do domu
nasz dom wakacyjny, nasze miejsce, do którego nie wracać się nie da, pożegnaliśmy z nadzieją na "za rok"
dużo dobrego się tam wydarza
i dla dzieci, które czują się już tam "u siebie" i które przez ostatnie trzy tygodnie jakby nam o co najmniej rok wydoroślały... po wolności Szymka z pozwoleniem na bieganie i jeżdżenie rowerkiem po terenie samodzielnie, często niewidzianego przez dłuższe pół godziny
po radości Basi z samodzielnych, mimo, że jeszcze pod kontrolą, wypraw do domku na drzewie (mamie pod farbą przybyło siwizny, to pewne) z niezmordowanych sesji skakania po trampolinie (skąd ta siła i radość takiego po prostu podskakiwania? czasem prawie godzinę?)
po rodzących się przyjaźniach, po radości z przebywania z rówieśnikami
"maluchy" coraz mniej są "maluchami"

ale też dla rodziców, po czasie tylko dla siebie, po słuchaniu mądrych słów, po chwilach zatrzymania i Ciszy, o którą tak trudno

dobry czas

a teraz ruszamy w codzienność
grupy Motylków i Kropelek zaczynają pełną parą, zmiany w obsadzie opiekunek nie zestresowały Średniego - nie ma Pani Asi, która zniknęła na czas urlopu macierzyńskiego, za to jest inna Pani Asia, która przeszła z Iskierek, więc jest znana i już lubiana, druga Pani jest co prawda nowa, ale już Średni oznajmił, że "fajna", siostra Magdalena z racji obowiązków dyrektorskich będzie mniej obecna, ale będzie, więc mamy uprzywilejowaną grupę średniaków, bo aż z trzema Opiekunkami :)

start po nocnym powrocie mieliśmy z małym falstartem, mama zapomniała  dać na pierwszy dzień dzieciom kapcie... na szczęście pogoda piękna, więc sandałki nadały się "zamiast"
dziś już się mamę przypilnowało, więc raczej wszystko na miejscu :)

Brak komentarzy: