słowne wygibasy wszelkiej maści są jak już wiemy na porządku dziennym
teraz czas przyszedł na wygibasy artystyczne
mianowicie brygada wczoraj zgodnie postanowiła wywlec z zakamarka farby wodne, pędzelki, kubek... mama wzięła głęboki wdech i zaparzyła dzbanek mocnej melisy... i do dzieła
i właściwie nie powinno nikogo zaskoczyć, że nie obyło się bez zaskoczeń
najpierw Średni wyprodukował cudną, przenikającą się kolorami i pięknie poukładaną odcieniami tęczę godna mistrza :)
Młodsza oczywiście w próbie dorównania swemu guru przelała kartkę na druga stronę intensywnie szorując ociekającym woda pędzlem :) dzieło jest dzieło
potem mama podnosząc oczy znad smażonych w tzw międzyczasie bitek zastygła na widok soczystej i absolutnie kształtnej, wymalowanej czarną farbą na środku białego arkusza A4, wielkiej, poprawnej literki "S" czyli "mojej literki" jak mawia autor
No dobrze, szok opadł, poszliśmy dalej
A dalej artysta zmienił narzędzie na ołówek i skrobał sobie, skrobał... "a to co to jest?" zdziwiona mama na widok rządeczka mniejszych i większych ale z grubsza jednakowych kształtów
Zdziwiony niewiedzą autor: "po prostu duże A"
no tak, dokładnie tak było, pytanie wynikało z niedowiarstwa mamusinego, że jej czterolatek świeżo upieczony wie, co nasmarował
rośnie kolejny blogger w rodzinie?
1 komentarz:
Bitki. Ech:)
Prześlij komentarz