środa, 1 lutego 2012

wóz a raczej podwozie...

czyli smarczą się nadal, ale jakby mniej intensywnie
w każdym razie mama wymiękła i Szym w przedszkolu, chociaż zaopatrzony w baterię przeciwalergicznych specyfików - i jest jakby trochę łagodniej
za to dialogi na cztery nogi są już nieodmiennym elementem naszego grajdołka
"Jestem rycerzem, rycerzem honoru. A Ty Basiu będziesz moim giermkiem?"
- "Nie będę"
- "Nie możesz odmawiać rycerzowi koniowemu (???????????) bo jest Twoim starszym bratem. Jak rycerz koniowy złapie sobie źrebaka to się z Tobą podzieli. To jak zgadzasz się być giermkiem? No możesz być moją księżniczką jak chcesz." - "Sieźnićką tak, toto nie. Ale chcię (i tu odgłos kopytek konika-nie paszczowy:)). Łałał chcię. I duzio am chcię. Sieźnićką chcię."
bo to młodsze wszystko na jedzenie przelicza
strach się bać

ciąg dalszy scenki z późniejszego wieczora
dostali do rysowania mamy zadrukowane po jednej stronie kartki
mazali, malowali, w końcu Szym z jedną kartką przychodzi: "mamo zrób mi z kartki kulę"
i mama naiwnie karteczkę zmiętoliła coby dziecięciu kulę stworzyć... achhhh...
rozpacz !!! po pierwsze "nie taka miała być" po drugie "zniszczyłaś mi taką wspaniałą kartkę !!! tam była TABELKA (ano była, kartka z excela była...) już nie będę miał nigdy TAKIEJ PIĘKNEJ KARTKI !!!"
cóż było robić
mama co mogła wyprostowała, a że efekt marny, wpadła na pomysł: to idź z tym do Krzyśka i poproś, żeby zrobił Ci kopię (ksero miała mama na myśli, na drukarce oczywiście...)
a tu rozpromieniona latorośl biegnie z kolejnymi pięcioma kartkami złapanymi w locie i taśmą klejącą: "tak !!! jak mi Krzyś zrobi KOPIĘ to mnie to uszczęśliwi !!!"
po dłuższej chwili dopiero doszliśmy, że należy z pozwijanych i posklejanych kartek stworzyć młodemu KOPIĘ RYCERSKĄ....

ot nieścisłości językowe...