niedziela, 10 lutego 2008

wyścigi z czasem...

...uskutecznia co wieczór moja mama-czyli kto pierwszy-czy mama mnie ubierze po kąpieli, czy zdążę zasikać ręcznik... zwykle wygrywam :)
dziś mnie z tatą przechytrzyli-podłożyli pampersa zanim zdążyłem...ale spokojnie, raz im sie udało, ale ja się jeszcze postaram :)
jest jeszcze druga konkurencja w tym wyścigu-założenie śpioszków po starszym bracie powoduje przesikanie pampersa tak, że trzeba śpioszki zaraz wrzucać do prania :) ewentualnie wytaczam na nie nawet cięższą artylerię ....
kolejnym "ulubionym" do zasikiwania ciuszkiem jest niebieski pajacyk od babci...nie, żeby jakaś aluzja, ależ skąd-tak mi po prostu samo wychodzi :D

żółty jestem nadal, jutro umówiliśmy sie z ciocią na kolejne pobranie krwi-będą sprawdzać, czy poziom bilirubiny mi sie zmniejsza... mama liczy na to, że tak... ale tak mi przystojnie z tą "śniadą" cerą...
a we wtorek mam badanie oczków po szpitalnej fototerapii
ogólnie ciekawy tydzień

do tej pory odwiedziło mnie trochę ciotek i wujków
oprócz dziadków, babci i wujka z ciocią i kuzynami z jeleniej byli też u mnie Franek z rodzicami, wujek Piotrek i ciocia Honorata, a dziś na spacerze byliśmy z Hanią, Martą i ich rodzicami-niestety nie wiem czy fajne te kobitki, bo spałem... ale jeszcze je poznam, mamy czas!!!

Brak komentarzy: